Zagłębie pokazało Ruchowi miejsce w szeregu
Typowane do czarnego konia sezonu Zagłębie potwierdziło wysokie aspiracje. Miedziowi pokazali beniaminkowi z Chorzowa miejsce w szeregu. Odzobą spotkania przepiekne trafienie Bartłomieja Kłudki.
Początkowo to Zagłębie, jak na faworyta przystało, było bliższe objęcia prowadzenia. Już w pierwszych minutach Damian Bohar trafił w słupek, a Marek Mróz minimalnie przestrzelił z dystansu. Niemniej jednak to Ruch otworzył wynik spotkania.
W 28. minucie Tomasz Wójtowicz dośrodkował w pole karne, do piłki dopadł Daniel Szczepan, po którego strzale piłka odbiła się najpierw od słupka, a następnie od nogi Aleksa Ławniczaka, który tym samym zanotował bramkę samobójczą.
Ławniczak zrehabilitował się już kilka minut później, kiedy to najlepiej odnalazł się w polu karnym po centrze z rzutu rożnego i wpakował futbolówkę do siatki, lecz sędzia był zmuszony anulować jego trafienie. Chwilę wcześniej Bartosz Kopacz zagrał piłkę ręką.
Po przerwie Miedziowi nieustannie bili głową w mur. Schowany za podwójną gardą podopieczni Jarosława Skrobacza na niewiele pozwalali w ofensywie rywalom. A nawet gdy chwilowo pozwalali, to na ich korzyść znowu interweniował VAR.
W 63. minucie Mateusz Grzybek popisał się indywidualnym rajdem w polu karnym, minął trzech chorzowian i dograł do lepiej ustawionego Bohara, który posłał precyzyjne uderzenie na dalszy słupek. Gol? Nic z tych rzeczy. Bohar był na spalonym.
Szczęście uśmiechnęło się do Waldemara Fornalika i spółki dopiero w końcówce. W 71. minucie Tomasz Makowski doprowadził do wyrównania, a dziesięć minut później Bartłomiej Kłudka przechylił szalę zwycięstwa na korzyść Zagłębia. I to w jaki sposób! Co za trafienie! Tego nie da się opisać, to trzeba po prostu zobaczyć.