Kluby z Manchesteru pną się w górę tabeli, Arsenal kontynuuje dobrą passę, przyszłość Franka Lamparda stoi pod znakiem zapytania, a Sheffield United jest najgorsze w historii. Co jeszcze wiemy po siedemnastej kolejce Premier League?
Pep Guardiola był zadowolony z postawy swoich podopiecznych. (fot. Reuters)
Jak trwoga, to do Soucka.
Osłabiony absencją Łukasza Fabiańskiego West Ham pokonał Everton. Kluczowy dla losów rywalizacji okazał się Tomas Soucek. Znowu.
Czech jest jednym w najważniejszych piłkarzy Młotów. Nie tylko dużo biega i ciężko pracuje na całej długości i szerokości boiska, ale też strzela gole. A dokładnie najwięcej goli spośród wszystkich zawodników londyńczyków, jeśli chodzi o zmagania ligowe. Zwycięskie trafienie w starciu z The Toffees było jego piątym w bieżących rozgrywkach. Trzecim, zdobytym w końcówce spotkania. To dzięki souckowej „grze do końca” West Ham zremisował z Brighton (bramka w 82. minucie) oraz wygrał z Fulham (bramka w 91. minucie) i Evertonem (bramka w 86. minucie). 25-letni pomocnik nie ustaje w staraniach o to, by coraz więcej osób – z Jose Mourinho na czele – widziało w nim nowe wcielenie Marouane’a Fellainiego.
Wreszcie drużyna.
Przez większość minionego roku o Manchesterze United należało mówić: Bruno Fernandes i spółka. Portugalczyk był najjaśniejszą postacią zespołu, który niejednokrotnie ciągnął do przodu w pojedynkę. I o ile w meczu z Aston Villą strzelił gola na wagę trzech punktów, o tyle tym razem odpowiedzialność za rezultat rozłożyła się na większą liczbę graczy. Kilka bardzo ważnych interwencji zanotował David de Gea, niemal bezbłędny w akcjach obronnych był Eric Bailly, kolejny solidny występ zaliczył Luke Shaw, Paul Pogba rozegrał jedno ze swoich najlepszych spotkań w tym sezonie, a własny dorobek bramkowy poprawił Anthony Martial.
Czerwone Diabły zrównały się pod względem liczby punktów z przewodzącym stawce Liverpoolem. Wreszcie można o nich napisać: drużyna.
Zbawienie i utrapienie w jednym.
Heung-min Son i Harry Kane zdobyli kolejne gole, czym zapewnili Tottenhamowi komfortowe zwycięstwo nad Leeds United. Zabójczo skuteczny duet stał za 22 z 29 trafień Kogutów w bieżącej kampanii ligowej. Z jednej strony to zbawienie. Która ekipa nie chciałaby mieć w swoich szeregach tak dobrze współpracującej pary? Z drugiej – utrapienie. Podopieczni Jose Mourinho są bowiem skrajnie uzależnieni od dyspozycji Koreańczyka i Anglika. Kiedy obaj są zdrowi i wszystko idzie po ich myśli, jest wspaniale. Kiedy przeciwnik potrafi zniwelować ich atuty, londyńczycy mają kłopoty, co dobitnie udowodniła końcówka poprzedniego roku.
– Chcę więcej goli, szczególnie od pozostałych zawodników – mówi The Special One. Portugalczyk doskonale wie, po jak cienkiej linie stąpa.
Barometr Leeds United.
Na takie miano zapracował Illan Meslier. Francuz jest jednostkowym odbiciem całego zespołu. Momentami radzi sobie znakomicie: notuje kluczowe interwencje, perfekcyjnie wyprowadza piłkę i stanowi opokę drużyny. Zdarzają mu się jednak chwile koszmarne, w których nie jest w stanie obronić wcale nie najtrudniejszego uderzenia lub oddaje futbolówkę rywalom. Jak w potyczce z Tottenhamem. Pawie i ich młody golkiper poruszają się po linii sinusoidy. Raz w górę, raz w dół.
Najgorsi w historii.
Sheffield United uległo Crystal Palace, co oznacza, iż The Blades nie wygrali żadnego z pierwszych siedemnastu spotkań ligowych w aktualnych rozgrywkach. To najgorsza tego typu passa w historii Premier League. Przed startem sezonu absolutnie nic nie wskazywało na to, iż ekipa prowadzona przez Chrisa Wildera będzie rozpaczliwie walczyć o utrzymanie w ekstraklasie. Teraz absolutnie nic nie wskazuje na to, że pozostanie w elicie na kolejny rok. Do bezpiecznej strefy traci aż dwanaście oczek.
Nowy rok, nowe Wilki.
O Wolverhampton można napisać wiele, lecz nie to, że jest drużyną bramkostrzelną i mocno nieszczelną w obronie. Wprost przeciwnie, zawodnicy Nuno Espirito Santo słyną z pragmatyzmu ofensywnego oraz promowania bezpieczeństwa defensywnego. Bardziej z meczów kończących się wynikiem 1:0 niż 3:2.
W nowy rok weszli więc nader nietypowo, remisując z Brighton 3:3. Nie dość, że wszystkie gole strzelili w pierwszej połowie (zazwyczaj dochodzą do głosu dopiero po przerwie), to w dodatku roztrwonili dwubramkowe prowadzenie. Czas pokaże, czy był to zwiastun nadejścia nowych Wilków. Na ten moment rywalizacja z Mewami jawi się raczej jako błąd systemu.
Jak pingwin w śniegu.
Właśnie tak na The Hawthorns zaprezentował się Arsenal. Pomimo niesprzyjających warunków pogodowych – a może dzięki nim? – Kanonierzy rozbili West Brom. Kapitalne zawody rozegrał Kieran Tierney (zjawiskowa bramka, asysta), ze skutecznej strony znów pokazał się Alexandre’a Lacazette (dublet), znakomitą dyspozycję utrzymał Bukayo Saka (gol). Owszem, rywal przeżywa bardzo trudny okres, lecz warto odnotować, że londyńczycy wygrali trzeci kolejny mecz, oddali najwięcej celnych strzałów (12) od trzech lat, a 4:0 to ich najwyższy wyjazdowy triumf za kadencji Mikela Artety.
Po ostatnim gwizdku arbitra Hiszpan był w bardzo dobrym nastroju. – Były momenty, w których wyglądaliśmy naprawdę dobrze, zarówno w defensywie, jak i ofensywie. W ataku chwilami prezentowaliśmy dokładnie to, czego chcę, dokładnie to, nad czym pracujemy. Czasami, kiedy myśleliśmy, że mecz jest wygrany, byliśmy nieco niedbali i trzeba to poprawić. Mimo to, jesteśmy blisko tego, jak chcemy grać – przyznał.
Frank Lampard w opałach.
Chelsea została zdeklasowana przez Manchester City, co oznacza, iż od trzech kolejek pozostaje bez zwycięstwa. Posada angielskiego szkoleniowca zawisła na włosku. Zdaniem dziennikarzy „The Athletic” zarząd klubu rozpoczął poszukiwania następcy w razie, gdyby Roman Abramowicz skierował kciuk w dół. A ma ku temu powody.
Jeśli chodzi o średnią punktów zdobywanych średnio na każde spotkanie ligowe (1.67), Lampard jest najgorszym menedżerem The Blues w erze rosyjskiego oligarchy. W całej historii występów londyńczyków w Premier League tylko trzech trenerów radziło sobie gorzej od legendarnego pomocnika (Glenn Hoddle, Ian Porterfield oraz Ruud Gullit). Po 17 kolejkach ekipa ze Stamford Bridge ma 3 oczka mniej niż na tym samym etapie zmagań rok temu. Na korzyść obecnego szkoleniowca nie przemawiają więc ani wyniki, ani historia, ani cechy osoby decydującej o jego przyszłości. Pozostaje reputacja z czasów kariery zawodniczej i kredyt zaufania wypracowany w pierwszym sezonie kadencji. Mało.
Stary, dobry Manchester City.
W potyczce z Chelsea The Citizens wypadli tak, jak za najlepszych chwil rządów Pepa Guardioli. Nie dopuszczali przeciwnika do groźnych sytuacji strzeleckich, samemu kreując i wreszcie wykorzystując okazje bramkowe. Świetne występy zanotowali Kevin De Bruyne i Phil Foden, którzy strzelili po golu i zaliczyli po asyście, oraz Ilkay Guendogan, który otworzył wynik meczu, w którym do złudzenia przypominał Davida Silvę.
– Jesteśmy drużyną, która musi grać w odpowiednim rytmie, nie radzimy sobie, gdy panuje chaos. Musimy utrzymać nasz rytm, wymieniać tysiące podań i atakować we właściwym momencie. W ten sposób wygraliśmy Premier League. Potrzebujemy cierpliwości i spokoju. Z różnych powodów w ostatnim czasie to zatraciliśmy, ale dziś to mieliśmy – stwierdził po zwycięstwie Guardiola. Jego podopieczni pozostają niepokonani od jedenastu spotkań. Do pierwszego w tabeli Liverpoolu tracą cztery punkty, lecz The Reds rozegrali dwa mecze więcej.
Zagrożony lider.
Liverpool nie wygrał żadnego z minionych trzech spotkań ligowych. Po raz ostatni taka seria przytrafiła mu się na przełomie kwietnia i maja 2018 roku. Wówczas zremisował z West Bromem i Stoke City, a do tego uległ Chelsea. Tym razem podzielił się punktami z West Bromem i Newcastle United oraz przegrał z Southampton.
Zadyszka, jaką załapali Mohameda Salaha i spółkę, sprawiła, iż The Reds dali się dogonić Manchesterowi United. Do szlagierowej potyczki obu zespołów, do której dojdzie już 17 stycznia, piłkarze Juergena Kloppa mogą natomiast przystępować już nie jako lider, a wicelider tabeli. Przed wizytą na Anfield Czerwone Diabły rozegrają bowiem zaległy mecz z Burnley.
***
17. Kolejka
1 Stycznia: Everton – West Ham 0:1 (Soucek 86), M. United – Aston Villa 2:1 (Martial 40, Fernandes 61 – Traore 58);
2 Stycznia: Tottenham – Leeds 3:0 (Kane 29, Son 43, Alderweireld 50), Crystal Palace – Sheffield United 2:0 (Schlupp 4, Eze 45+6), Brighton – Wolves 3:3 (Connolly 13, Maupay 46, Dunk 70 – Saiss 19, Burn 34 sam, Neves 44), West Brom – Arsenal 0:4 (Tierney 23, Saka 28, Lacazette 60 i 64);
3 Stycznia: Newcastle – Leicester 1:2 (Carroll 82 – Maddison 55, Tielemans 72), Chelsea – M. City 1:3 (Hudson-Odoi 90+2 – Guendogan 18, Foden 21, De Bruyne 34);
4 Stycznia: Southampton – Liverpool 1:0 (Ings 2).
Maciej Sarosiek