Wielkie spotkanie na Calderon. Cudowny gol Saula dał Atletico wygraną nad Bayernem!
Ależ to było spotkanie! Atletico Madryt stoczyło z Bayernem Monachium niezapomniany bój, który już na stałe wpisze się do kanonu Champions League. Obronną ręką z tej walki wyszli Los Rojiblancos, którzy zwyciężyli (1:0) i postawili spory krok w kierunku wielkiego finału całych rozgrywek.
Atletico zrobiło ogromny krok w kierunku finału Ligi Mistrzów
Kontuzja Ronaldo jednak poważniejsza. Czy zdąży na rewanż z City? – KLIKNIJ!Na starcie Atletico z Bayernem kibice czekali w napięciu od momentu losowania par półfinałowych. Nie mogło być jednak inaczej, skoro na boisku miały się spotkać najlepsza obrona i najlepsza ofensywa Ligi Mistrzów, a z ławek mieli tym wszystkim zawiadywać
Pep Guardiola, a także
Diego Simeone. Jeśli dodamy do tego osobę
Roberta Lewandowskiego, to mamy przepis na naprawdę niezapomniany wieczór i wystarczyło tylko, by wszystko to zostało potwierdzone na boisku.
Jak się okazało, piłkarze obu drużyn bardzo szybko udowodnili, że nie na darmo oczekiwania wobec ich starcia były tak wielkie. Tempo od samego początku było bowiem szalone i chociaż częściej przy piłce byli Bawarczycy, to groźniejsze, bardziej soczyste ataki wyprowadzali gospodarze.
Na efekty nie trzeba było zbyt długo czekać i Los Rojiblancos już w 11. minucie objęli prowadzenie. Nieprawdopodobnym rajdem popisał się
Saul Niguez, który rozpoczął swoją akcję niemal na połowie boiska, przebiegł z piłką kilkadziesiąt metrów, minął przy okazji czterech rywali i będąc już w polu karnym Bayernu, uderzył sprytnie zza zasłony.
Manuel Nauer rzucił się w dobrym kierunku, jednak nie zdołał obronić i futbolówka wpadła przy słupku do bramki. Cudowny gol!
Bayern próbował się odgryźć, jednak nie miał zbyt wielu argumentów. Piłkarze Guardioli zapędzili się kilka razy pod bramkę
Jana Oblaka, jednak nic z tego nie wynikała. Atletico mimo, iż grało bez
Diego Godina, prezentowałoa się w defensywie bardzo pewnie i nie pozwalało rywalom na zbyt dużo.
Jeśli zaś chodzi o Lewandowskiego, to ten nie miał na Vicente Calderon łatwego życia. Kapitan reprezentacji Polski był traktowany przez przeciwników bez żadnej taryfy ulgowej. Nikt go nie oszczędzał i dlatego „Lewy” nie miał zbyt wiele miejsca, a jeśli dodamy do tego brak odpowiedniego wsparcia ze strony kolegów, to wiemy już, dlaczego Bayern nie był w stanie strzelić w pierwszej połowie gola.
Drugą część spotkania goście rozpoczęli od bardzo mocnego uderzenia. Z dystansu huknął bowiem
David Alaba, jednak Atletico po tym strzale uratowała poprzeczka. Bayern dał jednak przeciwnikowi sygnał ostrzegawczy, który poprawił kilka minut później uderzeniem głową
Javiego Martineza. Tym razem na drodze Bawarczyków stanął jednak Oblak, który popisał się kapitalną interwencją, zatrzymując piłkę na linii bramkowej.
Guardiola próbował zmieniać i wpuścił na boisko
Franka Ribery’ego oraz
Thomasa Muellera. Bayern nie rezygnował, walczył, starał się, ale bliżej zdobycia gola byli gospodarze. Tak jakby cierpienie napędzało Atletico, było dla gospodarzy paliwem. W 75. minucie do piłki dopadł
Fernando Torres, który po szybkim kontrataku wpadł w pole karne, nawinął Alabę i uderzył zewnętrzną częścią stopy. Wydawało się, że będzie 2:0, jednak Neuera i cały Bayern uratował słupek.
Więcej goli na Vicente Calderon już nie zobaczyliśmy i to piłkarze Atletico mogli się po końcowym gwizdku cieszyć ze zwycięstwa. Zaliczka Los Rojiblancos przed rewanżem w Monachium jest skromna, ale z drugiej strony taki wynik stawia Bayern pod ścianą.
gar, PiłkaNożna.pl