Wielka pogoń i przełamanie Górnika Zabrze
Górnik Zabrze wygrał w ekstraklasie po raz pierwszy od jedenastu meczów. 14-krotni mistrzowie Polski przełamali się w starciu z najsłabszą w stawce Wisłą Kraków, wygrywając (4:2).
Zabrzanie zdołali się przełamać (fot. Michał Chwieduk / 400mm.pl)
Gdyby powiedzieć przed pierwszym gwizdkiem, że mecz drużyn, które mają na swoim koncie łącznie 27 mistrzostw Polski, to dla fanów idealny prezent z okazji Mikołajków, nawet największy malkontent powinien być zadowolony. Problem w tym, że tak Wisła Kraków, jak i Górnik Zabrze nie wygrały przed piątkowym starciem od trzech miesięcy i jeśli spojrzeć na mecz właśnie pod takim kątem, to trudno było się spodziewać wielkich emocji, a wspomniany prezent bardziej przypominał rózgę dla niegrzecznych.
Po obu stronach barykady liczyli na przełamanie. Zabrzanie mieli już dość remisów i porażek, chcą w końcu wygrać. Okazja ku temu mogła wydawać się idealna, ponieważ przy Roosevelta stawiła się ostatnia w tabeli Wisła. Biała Gwiazda także chciała się przełamać, ale różnica polegała na tym, że jej przypadku nawet podział punktów byłby przyjęty ze sporą ulgą. Nie mogło to być zaskoczenie, skoro mowa o drużynie, która doznała w ekstraklasie dziewięciu kolejnych porażek.
Jak się okazało, mecz zaczął się od bardzo mocnego uderzenia gości. Minęły zaledwie trzy minuty, a już w polu karnym Górnika zlazł się Piotr Brożek. Doświadczony napastnik wykorzystał dośrodkowanie przed bramkę rywala i sprytnym strzałem pokonał Martina Chudy’ego.
Jeszcze przed upływem pół godziny Biała Gwiazda podwyższyła na 2:0 Po dośrodkowaniu Macieja Sadloka z rzutu rożnego i dość sporym zamieszaniu w polu karnym, piłką do siatki skierował Rafał Janicki. Jego radość ze zdobycia gola nie trwała jednak zbyt długo, ponieważ bardzo szybko się okazało, że piłkarz Wisły był na pozycji spalonej. Problem w tym, że powtórki wcale decyzji sędziego nie potwierdziły i bramka dla przyjezdnych powinna zostać ostatecznie uznana.
Goście dominowali i byli zespołem zdecydowanie lepszym. Schowany za podwójną gardą Górnik nie miał z kolei do zaoferowania zbyt dużo i kibice przy Roosevelta mogli zacząć odczuwać lekkie zaniepokojenie.
Marcin Brosz musiał zareagować i po przerwie wprowadził na boisko Łukasza Wolsztyńskiego. Jak się okazało, trener wykazał się nosem do zmiany, ponieważ jego rezerwowy bardzo szybko spłacił kredyt zaufania. W 55. minucie po dośrodkowaniu piłki w pole karne „Wolsztyn” zdołał ją przyjąć, a odwracając się stronę bramki zdołał oddać celny strzał i doprowadzić do wyrównania.
Radość gospodarzy nie trwała zbyt długo. Wisła odpowiedział bowiem niemal natychmiast po akcji weteranów. Przed pole karne Górnika dograł Jakub Błaszczykowski, piłkę głową strącił Brożek, a znakomicie z dystansu przymierzył Chuca, który ponownie wyprowadził Białą Gwiazdę na czoło rywalizacji.
Zabrzanie odrobili straty po raz pierwszy i jak się okazało, byli w stanie dopiąć tej sztuki ponownie. Na kwadrans przed końcem spotkania z piłką na skrzydle znalazł się Igor Angulo, który dostrzegł w polu karnym Jesusa Jimeneza. Ten było kompletnie niepilnowany i uderzeniem głową pokonał Michała Buchalika.
Kilka minut po zaliczeniu asysty, niewiele brakowało, by Angulo dał Górnikowi prowadzenie. Jego strzał zatrzymała się jednak na słupki bramki Wisły.
Piłkarze Brosza poczuli krew i w końcu dopięli swego. W 86. minucie Jimenez upadł w polu karnym po zagraniu Baszy i sędzia, po obejrzeniu kilku powtórek, podjął decyzję o wskazaniu na „wapno”. Wiślacy protestowali, jednak na niewiele się to zdało. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Angulo, który dał Górnikowi prowadzenie.
Rzuconą na kolana Wisłę w doliczonym czasie gry dobił Jimenz i pierwsza wygrana Górnika Zabrze od 25 sierpnia stała się faktem. Jeśli zaś chodzi o gości, to ci doznali dziesiątej z rzędu porażki w rozgrywkach ekstraklasy.
gar, PiłkaNożna.pl