Przejdź do treści

Ligi w Europie Serie A

Wielcy reformatorzy w Serie A: Odmienione Inter i Roma

Oczywiście dużo za wcześnie, żeby Rudiego Garcię lub Waltera Mazzarriego porównać do Juliusza Cezara, ale niewykluczone, że jeden z nich po tym sezonie będzie mógł z dumą powiedzieć: veni, vidi, vici.

TOMASZ LIPIŃSKI

Zanim sezon rozkręcił się na dobre, Francuz z Romy już poprowadził zespół do pięciu kolejnych zwycięstw i dokonał sztuki niespotykanej wcześniej w historii rzymskiego klubu. Z kolei Włoch z Interu na tyle umiejętnie poskładał rozbitą na kawałeczki defensywę (w poprzednim sezonie więcej goli przyjęła tylko zdegradowana z ostatniego miejsca Pescara), że niebiesko-czarni pozwolili sobie na stratę zaledwie trzech bramek.

Brazylijska lokomotywa

Obaj są na razie największymi zwycięzcami tego sezonu. W zaskakującym tempie, być może również dla nich samych, udało im się przemienić brzydkie kaczory w piękne łabędzie. W sensie globalnym, jak i indywidualnym.

Wygraną z Fiorentiną w piątej kolejce zapewnił Jonathan, który jest zaprzeczeniem teorii głoszącej, że jeśli w wielkim klubie nie zaczniesz w wielkim stylu, to jesteś skończony. Został kupiony za 5 milionów euro z Santosu. Trafił na trudny moment w klubie, kiedy zaczynał się eksperyment z Gian Piero Gasperinim w roli szkoleniowca. Eksperyment kompletnie nieudany. Wystarczyły zaledwie cztery ligowe występy Brazylijczyka, żeby wszyscy pojęli, że nie będzie drugim Maiconem, jak reklamowano go w Santosie. Poszedł na wypożyczenie do Parmy i wydawało się – na wieczną odstawkę. W przeciętnej Parmie niczym się nie wyróżniał, jednak z Interem obowiązywał go kontrakt podpisany do 2015 roku i bez dużych nadziei na lepszą przyszłość musiał wrócić.

U Andrei Stramaccioniego siedział w trzecim szeregu na ławce rezerwowych. Pełnoprawnym członkiem drużyny mógł czuć się tylko w traktowanej po macoszemu Lidze Europy. Tam grał najwięcej. Kiedy Stramaccioniemu podziękowano i odesłano na dalszą naukę do trenerskiej szkoły w Coverciano (niedawno zdał z wyróżnieniem wszystkie egzaminy), przyszła pora na Mazzarriego. Przy poprzedniku – trenerskiego mistrza, otrzaskanego w swoim zawodzie z każdej strony. Z powodzeniem walczył o awans do Serie A (Livorno), o utrzymanie (Reggina), o europejskie puchary (Sampdoria), o Puchar Włoch i Ligę Mistrzów (Napoli). Interowi miał przywrócić blask. Natychmiast zakasał rękawy, wprowadził do klubu swoich ludzi oraz dyscyplinę nieznaną od czasów Jose Mourinho. Prosił kibiców o cierpliwość i wyrozumiałość. Gwarantował walkę i pełne zaangażowanie. Na satysfakcjonujące wszystkich efekty kazał czekać co najmniej dwa sezony.

W ulubionym systemie 1-3-5-2 do roli wahadłowego prawego pomocnika wymyślił sobie Chilijczyka Mauricio Islę. Jednak kiedy stało się jasne, że Antonio Conte nie zamierza wzmacniać konkurencji i robić starszemu koledze prezentu, Mazzarri uważniej przyjrzał się tym, których ma do dyspozycji. I powoli zaczął przekonywać się do Jonathana.

(…)

Cały artykuł w najnowszym wydaniu tygodnika Piłka Nożna! Już w kioskach!

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024