Widmo spadku coraz poważniej zagląda Śląskowi w oczy
Jeśli wrocławianie nie mają w planach występów na zapleczu Ekstraklasy, muszą się natychmiast przebudzić. Bo jak tak dalej pójdzie, obudzą się z ręką w nocniku.
Filip Trokielewicz
fot. Pawel Andrachiewicz
Nóż na gardle
Fatalny początek sezonu w wykonaniu wrocławian sprawił, że ciemne chmury zawisły nad trenerem Jackiem Magierą i dyrektorem sportowym Davidem Baldą. Nie ma się czemu dziwić, ponieważ wrocławianie są czerwoną latarnią ligi. Brakuje w Śląsku liderów, którzy wzięliby na siebie odpowiedzialność za poczynania ofensywne. We znaki daje się brak zawodników, którzy w mniejszym lub większym stopniu weszliby w buty Matiasa Nahuela Leivy czy Erika Exposito.
Atmosfera we Wrocławiu zrobiła się jeszcze gęstsza po ubiegłotygodniowej porażce w derbowym spotkaniu z Zagłębiem Lubin, w którym wrocławianie stanowili jedynie tło dla dobrze dysponowanych „Miedziowych”.
Ciasteczko Erika Janży
Śląsk kilka razy próbował zagrozić bramce Rafała Szromnika, ale był w tym daremny. Próbowali między innymi Jakub Świerczok i Piotr Samiec-Talar. Górnik konsekwentnie realizował swój plan i był zespołem piłkarsko lepszym. Piłkarze Jana Urbana często atakowali lewą stroną. Aktywny był Taofeek Ismaheel, jednak u Nigeryjczyka szwankuje skuteczność. Jeżeli ją poprawi, ma szansę zostać jednym z lepszych skrzydłowych w najwyższej klasie rozgrywkowej. Właśnie lewą flanką zabrzanie przeprowadzili akcję bramkową. Kapitalnym podaniem do Aleksandra Buksy popisał się Erik Janża. 21-letni napastnik pokonał Rafała Leszczyńskiego.
Fatalna sytuacja Śląska
W drugiej połowie były momenty, w których Śląsk miał optyczną przewagę, ale to wciąż za mało, żeby zainkasować choćby punkt. Wydaje się, że jak dotąd włodarze klubu ze stolicy Dolnego Śląska podchodzili do obecnej sytuacji z dystansem, wychodząc z założenia, że drużyna w końcu zacznie punktować. Tyle że mijają kolejne tygodnie, a poprawy jak nie było, tak nie ma. Iskierką nadziei była seria czterech meczów bez przegranej z rzędu, ale po dwóch ostatnich porażkach wrocławianie wrócili de facto do punktu wyjścia. Widmo spadku coraz poważniej zaczyna spoglądać Śląskowi w oczy.