Drużyna Fabiańskiego postawiła kolejny krok w stronę utrzymania (fot. Reuters)
Spotkanie na północy Anglii zapowiadało się niezwykle ciekawie. Obie drużyny odniosły w poprzedniej kolejce cenne zwycięstwa. Newcastle rozbiło na wyjeździe Bournemouth (4:1), natomiast West Ham dość niespodziewanie wygrał z Chelsea (3:2) i zdobył cenne trzy punkty w kontekście walki o utrzymanie w lidze.
Drużyna prowadzona przez Davida Moyesa mogła być opromieniona po triumfie w derbach, ale nieco więcej szans na zwycięstwo w niedzielnym meczu dawano gospodarzom. Sroki od momentu wznowienia rozgrywek po pandemicznej przerwie grają znakomicie i w trzech spotkaniach podniosły z murawy aż siedem punktów. Pozwoliło to Newcastle przesunąć się w górę tabeli i zapewnić sobie ligowy byt na kolejny sezon.
Mecz zaczął się jednak od mocnego uderzenia gości z Londynu. Już bowiem w 4. minucie katastrofalny błąd popełni obrońca Newcastle, który po dograniu przed bramkę nie zdołał czysto trafić w piłkę i wybić ją poza pole karne. Ta dość niespodziewanie spadła po nogi Michaila Antonio, który huknął pod poprzeczkę i West Ham wyszedł na prowadzenie.
Podopieczni Steve’a Bruce’a nie zamierzali jednak załamywać rąk i bardzo szybko wzięli się do pracy. Straty udało się odrobić już po niespełna kwadransie, kiedy to Emil Krafth dograł piłkę z prawego skrzydła, a wszystkich defensorów ubiegł Miguel Almiron, który z bliska pokonał Łukasza Fabiańskiego.
Szybko rozwiązany worek z golami był zwiastunem tego, że na St. James’ Park będziemy świadkami znakomitego widowiska. Jeśli ktoś jednak liczył, że obie drużyny pójdą za ciosem, ten mógł poczuć się zawiedziony. Newcastle i West Ham United wyprowadziły po ciosie, a następnie gra się uspokoiła i tempo mocno spadło.
Na kolejne trafienia musieliśmy poczekać do drugiej połowy, ale było warto. W 65. minucie po uderzeniu Declana Rice w poprzeczkę, do piłki dopadł Tomas Soucek, który mocnym strzałem dał Młotom ponowne prowadzenie. Raz jeszcze jednak radość gości nie trwała zbyt długo. Minęło bowiem kilka chwil, a Newcastle odpowiedziało golem Jonjo Shelveya, który zdołał uniknąć pozycji spalonej i z bliska nie zostawił Fabiańskiemu szans na interwencję.
Rezultat zmianie już ostatecznie nie uległ, chociaż końcówka należała do West Hamu. Martin Dubravka nie dał się jednak pokonać po raz trzeci i mecz zakończył się ostatecznie remisem.
***
W pierwszym niedzielnym meczu Premier League odnotowaliśmy remis. Burnley prowadził z Sheffield United po trafieniu Jamesa Tarkowskiego, ale ostatniego słowo na Turf More należało do Johna Egana i obie drużyny podzieliły się ostatecznie punktami (1:1).