Przejdź do treści
Trenerze, jak grać?

Polska Reprezentacja Polski

Trenerze, jak grać?

Eksperymentować zaczął Adam Nawałka, ale pacjent nie przeżył zabiegu. Jerzy Brzęczek postanowił stworzyć autorską drużynę, pomajstrować w personaliach i poszukać zwycięskiego sposobu gry. Na razie istnieje ryzyko, że pacjent może mu zejść, ale czy powinien przerwać operację?

Jerzy Brzęczek wykorzystał mecze Ligi Narodów do poszukiwań optymalnego ustawienia. Czy już je znalazł?

Jak wiadomo, są dwie szkoły – falenicka i otwocka. Jedna mówi, że trzeba doskonalić to, co gwarantuje przewidywalność jakości i wyników, druga – że nie wolno dać się zaszufladkować, powtarzając bezprzykładną klęskę z Kopenhagi, kiedy to rozkminić biało-czerwoną układankę miał z łatwością norweski selekcjoner Duńczyków. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości Bogusław Kaczmarek: – Przecież publicznie zakomunikował, że reprezentacja Polski jest łatwa do identyfikacji. Norweg miał do dyspozycji świetnego Eriksena i dziesięciu drwali, postawił szczękę na Lewym i koniec.

PO CO TA PANIKA?

Stąd właśnie zarażony niepewnością Nawałka rozpoczął eksperymenty taktyczne, licząc na to, że nagle w polskim futbolu objawi się trzech poważnych środkowych obrońców. Tymczasem teoria o złamanych szyfrach ma – owszem – sporo zwolenników, lecz wydaje się mocno naciągana. Nie ma na świecie drużyny, której nie zdarzy się czarny dzień, która nie zostanie obezwładniona, położona na łopatki, a nawet rozgromiona. Nie ma drużyn idealnych ani takowych systemów gry. I nie trzeba wcale Helenio Herrery znad fiordów, by znaleźć koncepcję na nie do końca zmobilizowaną reprezentację Polski. Wcześniej, w eliminacjach Euro 2016, w samych finałach mistrzostw Europy oraz kwalifikacjach MŚ 2018, naprzeciw Nawałki stawali przecież niepośledni stratedzy i dziwnym trafem nikt nie wpadł na kopernikowskie odkrycia Age Hareide. Zatem panika, u której zarania legło duńskie 0:4, była prawdopodobnie przedwczesna i – jak każda panika – przyniosła więcej strat niż korzyści. 

Ryszard Komornicki, były reprezentant Polski, obecnie trener w Szwajcarii: – No i co z tego, że przegraliśmy 0:4? Real przegrał ostatnio El Clasico 1:5, a być może i tak wygra Ligę Mistrzów. U nas natychmiast zapanowała rozpacz, tymczasem w Szwajcarii nikt by z tego powodu nie rozpaczał, nie przejmował się, oni robiliby dalej swoje, ufając w to, co właśnie robią od lat, w pracę, która musi przynieść efekty. A u nas nie, dawaj zmieniać taktykę.
Brzęczek w Lidze Narodów wypróbował właściwie trzy warianty – inny w Bolonii, nieco inne w dwóch meczach w Chorzowie. Napisano o nich wszystko. Projekty październikowe nikomu chyba nie przypadły do gustu, a na pewno piłkarzom (znamienne słowa kapitana Roberta Lewandowskiego), na pewno także Janowi Tomaszewskiemu, który w wywiadzie dla Wprost.pl wypalił: – Jerzy Brzęczek zaczyna filozofować. Zagraliśmy kapitalny mecz z Włochami w Bolonii, w ustawieniu, w jakim występowaliśmy przez ostatnie cztery lata. Nagle coś mu strzeliło do głowy, że zaczął grać dwiema dziewiątkami, co jest ewenementem na skalę światową… Ostatnio wymyślił grę trzema defensywnymi pomocnikami, a to jest po prostu sabotaż. Dlaczego o tym mówię? Bo jestem przekonany, że jeśli zagralibyśmy ustawieniem 1-4-4-1-1, te dwa mecze były do wygrania i bylibyśmy na pierwszym miejscu w grupie… Wychodząc dwiema dziewiątkami na mecz z Portugalią, trener Brzęczek ośmieszył całą polską piłkę.

Tomaszewski nie ma również wątpliwości, że JB musi taktykę dobrać pod piłkarzy, których posiada, więc mówi dalej: – Robert powiedział prawdę. Jurek musi zrozumieć, że taktyki nie ustawia się pod zawodników, jakich chciałby mieć. Tak można ustawiać zespół we Francji czy w Brazylii… Piątek? A kto to jest Krzysztof Piątek? Proszę mi powiedzieć… Łukasz Teodorczyk, przeciętny zawodnik, kiedy poszedł do Anderlechtu, miał święto konia i zdobył króla strzelców. On nie nadawał się do reprezentacji. Ja tylko przypomnę, że byli Krzysztof Warzycha czy Mirosław Okoński, którzy grali świetnie w klubach, a kiedy zakładali koszulkę z białym orłem, był piach. W reprezentacji wszystko jest inne… Co Piątek zagrał oprócz tego, że w meczu z Portugalią piłka odbiła mu się po błędzie bramkarza? Stworzył jakąś akcję? Biją się o niego kluby? Niech się biją. W reprezentacji grają ci, którzy pasują do koncepcji, a nie na życzenie publiczności.

SPRAWDZONY GAJEREK 

– Odpuśćmy myśli o 1-3-5-2. Nawałka się sparzył, ponieważ by to funkcjonowało, wykonawcy na co dzień muszą w ten sposób trenować i grać w klubach – rok, dwa lub trzy. Pewne zachowania muszą mieć zakodowane na pamięć – twierdzi Waldemar Prusik, były reprezentant kraju. 

Brzęczek tego kłopotu chyba nie bierze sobie na głowę, ponieważ zdaje się, że od razu założył, mądrzejszy o wiedzę zdobytą na obserwacjach mundialowego szamotania się Nawałki, że grać trójką w obronie nie będzie. Pozostało mu więc tylko ułożenie formacji pomocy i ataku. 

Wiele wskazuje na to, że wyjściowym garniturem Brzęczka będzie sprawdzony na każdą okazję uniform, którego podstawą jest gra czwórką obrońców. Czy będzie to 1-4-4-2, czy 1-4-4-1-1, czy 1-4-2-3-1, ma być może najmniejsze znaczenie. Ponieważ jednak należy zakładać, że choć solidnie poparzony październikowym mieszaniem w garach i rozczarowany wypitraszeniem dania niestrawnego, szef kuchni tak do końca się nie zrazi i po cichu będzie kombinował oraz szukał nowych smaków, główne pytanie brzmi: gdzie selekcjoner winien szukać inspiracji? Bo dotychczasowe wzorce, czyli Napoli (choćby z niedawnej konfrontacji z Liverpoolem) i w szerszej perspektywie Real z czwórką środkowych pomocników, były oczywiste. Ale na kim warto wzorować się w Europie, czyj sposób gry – w dobrym znaczeniu – małpować i przede wszystkim, w który z wypatrzonych, na europejską modłę skrojonych garniturów da się odziać rodzimych modeli?

A to o tyle pytanie zasadnicze, bo jednak trzeba pamiętać, że to nie systemy wygrywają i przegrywają mecze, ale wykonawcy – ludzie z ich słabościami, pomyłkami, brakami i umiejętnościami. Rozstrzygnąć też trzeba kwestię – dopasować taktykę do wykonawców czy tych do taktyki? Wielu ekspertów faktycznie powtarza, że nie systemy grają, lecz ludzie. To prawda, ale system może ludziom pomóc albo zaszkodzić. I chodzi właśnie o to, by selekcjoner nie uprawiał w dziedzinie taktyki sztuki dla sztuki, tylko pomógł naszym piłkarzom pokazać wszystko, co potrafią.
Prusik: – System trzeba dopasować do zawodników, nie odwrotnie. Powrót do sprawdzonego systemu nie jest wskazany, on jest koniecznością. Z naszym potencjałem zawodniczym możliwe są tylko dwa ustawienia: 1-4-2-3-1 i 1-4-4-2. Ten drugi pod warunkiem, że Lewy zagra z Milikiem. Z Piątkiem tylko w meczach z San Marino lub Gibraltarem, ponieważ klasowy rywal natychmiast wykorzysta brak równowagi w środku pola. Tak jak Portugalia bezlitośnie wykorzystała jednoczesną obecność na boisku Zielińskiego, Lewandowskiego i Piątka. Jeśli ustawienie z Milikiem, to automatycznie nie ma miejsca dla Zielińskiego. Ci, którzy uważają, że Zieliński może grać obok Krychowiaka, po prostu się mylą. Nie może, ponieważ nie potrafi bronić. Osamotniony Krychowiak jest wówczas łatwą ofiarą. 

W wielu proponowanych poniżej systemach fundamentalną rolę odgrywać muszą skrzydłowi. Skąd ich brać? Jakub Błaszczykowski i Kamil Grosicki zmagają się z problemami w klubach, Rafał Kurzawa klasycznym skrzydłowym nie jest, Przemysław Frankowski obniżył loty, Sebastian Szymański i Konrad Michalak to melodia przyszłości, wciąż zresztą związani z zespołem U-21, próba przekwalifikowania Dawida Kownackiego niekoniecznie musi przynieść efekt, nieźle natomiast wygląda kandydatura Damiana Kądziora, co i rusz trafiającego do jedenastek kolejek w lidze chorwackiej. Jeszcze dwa lata temu Polska skrzydłami stała, dziś nie jest to już tak oczywiste.
Prusik: – A zatem trzeba szukać skrzydłowych! Może Bereszyński, za którego plecami byłby Kędziora? A może jednak Kurzawa, jeśli na boisku będzie dwóch zabezpieczających defensywnych pomocników? Nie ma co prawda szybkości, ale potrafi nadać szybkość akcji. 

Komornicki: – Nie mamy skrzydeł? Stoję na stanowisku, że Błaszczykowski i Grosicki dużo zrobili dla naszej reprezentacji, ale już wystarczy, lepsi nie będą, metryki nie oszukają, sytuacji klubowej też. Nie ma sensu przepychać kogoś z klasy do klasy. Przekonajmy się, czy faktycznie nie mamy utalentowanych skrzydłowych. Dajmy im szansę, niech dojrzewają i się rozwijają. Ale znów – u nas liczy się tu i teraz, w tej chwili. Czemu poważnej szansy nie mogą dostać Frankowski i Sebastian Szymański? Bo ten drugi jest na razie w młodzieżówce U-21? A kogo interesuje młodzieżówka! My jednak, a jakże, chcemy wygrywać wszystko, w efekcie nie wygrywamy nic. Mówię to, co myślę, nie dbam o to, by komuś się to podobało. Mam żonę i dzieci, nie potrzebuję, żeby ktoś mnie lubił.

Mirosław Jabłoński, były trener między innymi Legii Warszawa: – Gra skrzydłami bardziej odpowiada predyspozycjom naszych zawodników. Zieliński fajnie współpracował z Lewandowskim w Bolonii, ale to był mimo wszystko odosobniony przypadek, wcześniej na mistrzostwach świata i w eliminacjach nie wykorzystywał potencjału. To zawodnik, któremu trzeba dać maksimum swobody, odciążyć od zadań defensywnych, pozwalać, a wręcz nakazywać wchodzenie w drybling. Współpracy Lewego z Piątkiem nie było, bo oni nigdy ze sobą nie grali, dwa treningi to trochę za mało. Jurek Brzęczek bardzo optymistycznie podszedł do zagadnienia. 

EKSPOZYCJA ATUTÓW

Czas na konkrety, czyli próbę odpowiedzi na pytanie: jak mogłaby grać reprezentacja Polski? W tekście „Zobaczyć Napoli i przegrać” w numerze 43 „PN” staraliśmy się znaleźć te europejskie zespoły, na których wzoruje się Brzęczek jako selekcjoner reprezentacji Polski, i pokazać, na czym owo wzorowanie się polega. Dziś spróbujemy pójść krok dalej i pokazać, jakie drużyny mógłby uważnie obejrzeć nasz trener w celu zaczerpnięcia inspiracji.

W przypadku naszej reprezentacji bezsensowne wydaje się stosowanie wciąż dominującego w świecie systemu 1-4-2-3-1, gdyż nie odpowiada on żadnemu z naszych środkowych pomocników. 1-4-4-2 z rombem w środku z meczu z Włochami okazało się całkowicie niewydolne. Już lepiej wypadło naśladowanie mieszanego systemu Napoli, z meczu z Portugalią. 

Wbrew pozorom mamy całkiem sporą grupę przyzwoitych piłkarzy i spore pole manewru taktycznego, gdyż są to zawodnicy przystosowani w klubach do różnych systemów. Odpowiedź na pytanie, jak powinna grać reprezentacja Polski, tak naprawdę prowadzi przez znalezienie odpowiedzi na inne: kto musi być w wyjściowej jedenastce, wokół kogo zespół ma być budowany, kto powinien zostać najmocniej wyeksponowany? Pomijamy oczywiście fakt, że musi się znaleźć w niej Lewandowski. Wobec tego odpadają pomysły nieuwzględniające klasycznej, rosłej dziewiątki, jak na przykład ten stosowany w Borussii Dortmund. Co do pozostałych priorytetów, to trzeba przyjąć pewne założenia, bo możliwości jest kilka. 

1. ZIELIŃSKI I LINETTY

Zaczynamy od koncepcji zakładającej, że forma naszej reprezentacji w najbliższych latach będzie wyglądała tak jak forma Piotra Zielińskiego i Karola Linettego, a wyniki będą pochodną stopnia wykorzystania w naszym zespole narodowym ich umiejętności. W osobach graczy Napoli i Sampdorii mamy dwóch playmakerów średniej europejskiej klasy, ale z możliwością awansu do klasy wyższej. Na razie nie zawsze spisują się w zespole narodowym tak, jak byśmy oczekiwali, a Linetty wręcz zawodzi. Jeśli jednak nie chcemy do końca świata grać w 1-4-4-2 przechodzącym w 1-4-4-1-1 na wzór szwedzki i „nawałkowy” (w takim przypadku żadne inspiracje nie są potrzebne), tylko wygrywać mecze w inny sposób niż kontrami, trzeba obu tych zawodników umieścić w wyjściowej jedenastce i to na komfortowych dla nich pozycjach.

W tym celu ewidentnie najkorzystniejszym ustawieniem jest typowo barcelońskie 1-4-3-3. Oczywiście, nie będziemy sugerować Brzęczkowi obejrzenia meczu Barcy, bo na pewno widział mnóstwo. Utopią jest sądzenie, że nasza reprezentacja może zbliżyć się do poziomu tego zespołu, natomiast nie ma przeszkód, by Zieliński i Linetty stali się Xavim i Iniestą w odpowiedniej skali. Zresztą, nie tylko Barca przecież spełnia się w tym schemacie. Od początku obecnego sezonu gra w nim całkiem dobrze radząca sobie w Serie A Fiorentina i jej uważną obserwację należałoby selekcjonerowi polecić, a potem długą rozmowę z bramkarzem tej ekipy, Bartłomiejem Drągowskim. Podział obowiązków w zespole trenera Giacomo Murellego można by niemal żywcem przenieść do naszego teamu. Tak więc ten system bynajmniej nie jest przeznaczony tylko dla wielkich – należy go traktować jak każdy inny. Dla zespołu Brzęczka nadaje się tym bardziej, że mamy także – wróćmy do porównań z Barceloną, bo wymienianie tu nazwisk graczy Violi niczego nie rozjaśni większości Czytelników – naszego Busquetsa: Krychowiaka i naszego Luisa Suareza: Lewandowskiego. Krychowiak ma z Busim tę wspólną cechę, że woli grać sam przed obrońcami, kiepsko czuje się w systemie z dwoma piwotami. Natomiast słabością omawianego tu pomysłu jest to, że jako podstawowi skrzydłowi musieliby grać nadal Grosicki i Błaszczykowski, gdyż inni kandydaci są za słabi taktycznie, by podołać tej trudnej w analizowanym systemie roli. Czyli trzeba by przyjąć założenie, że obaj jeszcze dwa lata wytrzymają. 

2. LEWY I PIĄTEK

Kolejną wadą powyżej omówionego pomysłu jest to, że nie ma w nim miejsca dla więcej niż jednego środkowego napastnika, a nam akurat obrodziło w dziewiątki. Jeśliby zatem uznać, że takiego potencjału jak Piątek i Milik nie wolno zmarnować, trzeba szukać dalej. W tym celu należałoby zachęcić Brzęczka do zapoznania się w szczegółach z grą Sevilli, tym bardziej że w kopii ustawienia stosowanego tam przez trenera Pablo Machina byłoby zarówno miejsce dla dwóch atakujących, jak i dla duetu rozgrywających. Dodatkowo na pozycjach wahadłowych pomocników, gdyż jest to 1-3-5-2, w ekipie z Andaluzji występują zawodnicy ofensywni, z przeszłością na skrzydłach. Brzęczek mógłby więc zaryzykować z Grosickim z lewej strony, tak jak Machin ryzykuje z Jesusem Navasem z prawej. Na papierze ustawienie naszego zespołu w ten sposób wygląda na kompaktowe, harmonijne. U Machina jako szóstka, przed obrońcami, gra wprawdzie typowy playmaker Ever Banega, ale my nie mamy zawodnika o tym profilu, więc trzeba by zostawić Krychowiaka, który zresztą przejawia ostatnimi czasy spore ambicje konstruktorskie, zatem mógłby sobie poradzić także z zaczynaniem akcji. W Sevilli jeden z atakujących (Ben Yedder) jest ruchliwy, biega po całej szerokości boiska, u nas obaj (gdyby Piątka zastąpić Milikiem, byłoby to samo) wolą raczej rezydować w szesnastce. Milik ewentualnie opuszcza ją, przesuwając się w dół, ale przy duecie ofensywnych pomocników nie byłoby tam przecież dla niego miejsca. 

3. AWERS I REWERS GROSIKA

Poza tym ta trójka stoperów! Czy warto jeszcze raz zagniatać ciasto, z którego ostatnio wyszedł zakalec? Z pewnością Brzęczek głowi się nad tą kwestią, bo istotnie nie jest ona łatwa. Jeśli chcemy z jednej strony mocno obsadzić środek pola, a z drugiej mieć dwóch napastników, to trudno zachować kwartet defensorów. Nawiasem mówiąc: o ile prostsze życie mieliby trenerzy na całym świecie, gdyby w piłkę grało się po dwunastu! Wtedy wszystkie zespoły stosowałyby system 1-4-5-2 i nie byłoby w ogóle dyskusji nad innymi. A tak trzeba ciągle zmagać się z syndromem zbyt krótkiej kołdry. 

By zarazem grać czwórką obrońców, trojką środkowych pomocników i duetem atakujących, należy zredukować skrzydła, czyli zastosować system asymetryczny. Nie są one częste w dzisiejszym futbolu, trenerzy asymetrii nie lubią, a nawet unikają jej jak ognia. Ale niech Brzęczek uważnie obejrzy grę Tottenhamu. Choć przedstawione przed meczami diagramy taktyczne są różne, to jednak Spursi grają de facto tak, jak mógłby spróbować zagrać nasz selekcjoner, czyli z jednym skrzydłowym zmieniającym w trakcie meczu flanki; u Mauricio Pochettino jest nim oczywiście Lucas Moura. To tym bardziej ciekawy pomysł, że przecież my także mamy, w osobie nadpobudliwego Grosika, znakomitego kandydata do tej roli! 

Czy czegoś zespołowi brakuje? Nie! Gdy Grosicki straci siły, a niechybnie tak się stanie w każdym meczu, trzeba go będzie zmieniać, najpewniej Przemysławem Frankowskim, bo jeszcze tylko on jest w kadrze reprezentacji Polski zawodnikiem dwuskrzydłowym. Ale dobrze – trzeba w końcu zacząć odpowiednio wykorzystywać tego zdolnego zawodnika. 

4. NA WIELKIEGO

Odkąd Kostaryka na mundialu w 2014 roku zrobiła furorę, stosując system 1-5-2-3, wiele zespołów narodowych eksperymentowało z nim. Podczas ostatnich finałów MŚ zastosowała go na przykład Rosja w meczu z Hiszpanią, co skończyło się wywalczeniem awansu. Niejednokrotnie, także na niwie klubowej, udowodnione zostało, że jest to system znakomicie paraliżujący atuty silniejszego rywala, pozwalający zespołowi z niższej półki pokonać giganta (albo doprowadzić do karnych). Można w nim się bowiem udanie bronić, ale także bardzo groźnie kąsać. Po prostu warto coś takiego mieć w repertuarze, a Brzęczek dysponuje przy tym ludźmi, by ten wariant wdrożyć.

Pomocne jest to, że ostatnio Krychowiak zagrał w swoim, rosyjskim zresztą klubie na pozycji stopera (choć w innych meczach jest dla odmiany ofensywnym pomocnikiem). W każdym razie do tego systemu idealnie pasowałby właśnie na pozycję libero, obrońcy mającego za zadanie także inicjować akcje długimi przerzutami. A Linetty i Zieliński to duet pomocników wręcz stworzonych, by udanie działać w takim schemacie. Oczywiście, zabrakłoby w nim miejsca dla drugiego środkowego napastnika. Jednak Brzęczek nie może sobie pozwolić na to, by posiadanie obok Lewandowskiego także Milika i Piątka stało się dla naszej drużyny kulą u nogi, nie może bać się histerycznych reakcji mediów na pominięcie, ze względów taktycznych, napastników Napoli i Genoi w składzie. 

SZKOLIĆ, NIE RYSOWAĆ

Jeszcze kilka luźnych opinii ekspertów. 

Prusik: – Z Włochami zagrało czterech środkowych pomocników niczym w Realu Madryt Zidane’a. Znam temat. Tyle że to nie są Modrić, Kroos czy Carvajal, dlatego wystarczyli Jorginho z Verrattim, by załatwić całą czwórkę. Z całym szacunkiem: Góralski, Linetty i Szymański to nie jest poziom reprezentacyjny. Po drugie, Real ma znakomitych bocznych obrońców, którzy zamieniają się w skrzydłowych, zawiązują akcję. U nas pustynia pod tym względem. Lewego nie ma i go nie widać. Rybus w systemie 1-4-4-2 moim zdaniem źle funkcjonuje. Obnażył go Cuadrado na mundialu. To człowiek na wahadło. Reca? Prócz braków taktycznych, fizycznych (nie gra w klubie) ma poważne niedostatki techniczne. Uwidaczniają się w prostych elementach, jak choćby prowadzenie piłki. Wypuszcza ją za daleko, licząc na swoją szybkość. Tyle że na międzynarodowym, nie ekstraklasowym poziomie, sama szybkość nie wystarcza, bo inni nie są gorsi.

Jabłoński: – Zdecydowanie widziałbym w reprezentacji Żurkowskiego. Ten chłopak się nie zatrzymuje na boisku, ma wiele braków, ale jest materiałem do oszlifowania na poziomie reprezentacyjnym. Przemieszcza się mądrze w różnych kierunkach, nie biega bez sensu, mimo że pokonuje rekordowe dystanse. Byłem zdziwiony, że Nawałka nie wziął go na mundial. Że nie najlepiej zaprezentował się na zgrupowaniu? Trudno dyskutować, nie widzieliśmy go w treningach, tak jak selekcjoner. Chcę w to wierzyć. Mam nadzieję, że to nie była wymówka, alibi, żeby na mundial mogli pojechać inni za zasługi. 

Schematów taktycznych można mnożyć, rozrysowywać multum i zastanawiać się, który byłby najlepszy. Natomiast wszystko i tak rozbija się o indywidualne umiejętności, poziom wyszkolenia i piłkarskiego wykształcenia. Komornicki: – U nas funkcjonują tysiące szkółek i akademii, a każdy kształci po swojemu. W Szwajcarii model szkolenia jest ujednolicony. Każdy trenuje w określonym systemie. Gdy więc zawodnik z południa pojedzie na północ, to sobie da radę, zaaklimatyzuje się w każdej drużynie, ponieważ będzie wiedział, co i jak ma grać. Reprezentacja nie jest budowana pod konkretnego zawodnika, choćby najlepszego, trener też nie ma nieograniczonej swobody, jego piłkarze grają tak, jak nauczono ich w czasach juniorskich. Ale są porządnie wyszkoleni. A dlaczego naszym nie idzie na przykład w Niemczech? Bo samo przesuwanie nie wystarczy, trzeba mieć jakość. A jakości bez odpowiedniego szkolenia nie będzie. Mentalnie jesteśmy również na katastrofalnym poziomie, za szybko kreujemy na gwiazdy zawodników, którzy osiągnęli tyle co nic, zero ledwie. Gwiazdami Górnika dla mnie byli Oślizło, Pol, Szołtysik. A dziś? Głaskamy ludzi, którzy dwa razy prosto kopnęli piłkę. Naprawdę szkoda, że nie podpatrujemy Szwajcarów, mam wrażenie, że w PZPN pewnie by się nawet obruszyli na stwierdzenie, że Szwajcarzy to jednak wyższa kultura piłkarska. Szwajcarska federacja dofinansowuje szkolenie w klubach, ale wszyscy muszą pracować według jednej metody, taki jest wymóg. Tutaj, gdzie obecnie mieszkam i pracuję, futbol nie jest sportem narodowym, są narty, jest hokej, ale mimo wszystko praca z młodzieżą piłkarską wre. Tymczasem, biorąc pod uwagę pieniądze, które idą na polski futbol, powinniśmy być w światowej czołówce. Tyle że te pieniądze nie idą tam, gdzie powinny. Naprawdę musimy pracować nad sprawami fundamentalnymi, nad techniką, tak by podnosić kulturę gry. Nie walczyć, nie wymęczać, ale mieć kulturę. Uporządkujmy wreszcie szkolenie, twórzmy piłkarzy, nie lekkoatletów. Zamiast uczyć chłopców pojedynków, zwracamy uwagę na wybieganie, walkę i tkankę tłuszczową.


Zbigniew MUCHA, Leszek ORŁOWSKI

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024