Tottenham nokautuje na Wembley!
Nie było niespodzianki w północnym Londynie. Miejscowy Tottenham Hotspur pokonał przed własną publicznością Everton (4:0) i dzięki temu utrzymał dystans do wszystkich rywali w walce o miejsce na podium.
Harry Kane nie zwalnia tempa (fot. Reuters)
Starcie Tottenhamu i Evertonu na Wembley miało być zwieńczeniem sobotnich zmagań w Premier League. Kibice ostrzyli sobie zęby na obejrzenie spotkania stojącego na bardzo dobrym poziomie, tym bardziej, że Everton zaczął ostatnio grać coraz lepiej i wielu komentatorów uważało, że podopieczni Sama Allardyce’a mogą powalczyć w Londynie o zdobycz punktową.
Co ciekawe, pierwszą bramkę w tym spotkaniu strzelili właśnie goście, jednak nie została ona uznana, ponieważ Wayne Rooney został złapany na pozycji spalonej. Anglik z taką decyzją arbitra nie mógł się pogodzić, ale nie została ona zmieniona.
Nie udało się Evertonowi, powiodło się Tottenhamowi. W 26. minucie piłkę przed bramkę rywala mocno wstrzelił Serge Aurier, a tam dopadł do niej Heung-Min Son, który dołożył nogę i skierował futbolówkę do siatki.
Od tego momentu gospodarze zaczęli zyskiwać przewagę, ale podwyższyć prowadzenie udało się im dopiero w drugiej połowie. W roli głównej ponownie wystąpił Son, który w 47. minucie idealnie wyłożył piłkę do Harry’ego Kane’a, a ten dopełnił formalności. Było to już 97. trafienie Anglika dla Tottenhamu w Premier League, co oznacza, że wyrównał on osiągnięcie słynnego Teddy’ego Sheringhama, który był do tej pory klubowym rekordzistą, jeśli chodzi o gole strzelona w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Znakomitemu napastnikowi wyrównanie rekordu Sheringhama nie wystarczyło i dlatego w 59. minucie zdobył swojego drugiego gola w meczu, czym nie tylko pobił wyczyn klubowej legendy, ale przy okazji przypieczętował zwycięstwo „Kogutów”.
W drużynie gości zadebiutował Cenk Tosun, którego Everton wykupił z Besiktasu za 22 miliony euro. Turek został od razu rzucony na głęboką wodę, ale swojego pierwszego meczu na angielskich boiskach nie zaliczy do najbardziej udanych.
Londyńczycy nie zadowoli się trzema zdobytymi bramkami i w końcówce udało się im dobić przeciwnika czwartym golem. Znakomitą akcję całej drużyny wykończył Christian Eriksen, który wykorzystał świetne odegranie od Dele Alliego i nie pozostawił Jordanowi Pickfordowi żadnych szans na interwencję. 4:0 – nokaut na Wembley.
Gracze Mauricio Pochettino do końca naciskali na rywala i próbowali dorzucić na swoje konto kolejne gole. Zrezygnowany Everton zdołał się obronić i uniknął kompletnego blamażu. Wysoka porażka powinna jednak dać „Big Samowi” do myślenia, ponieważ gra obronna jego podopiecznych pozostawiała w Londynie sporo do życzenia.
gar, PiłkaNożna.pl