Tarcza Wspólnoty dla Manchesteru City
Pierwsze starcie gigantów angielskiego futbolu już za nami. Manchester City pokonał po serii rzutów karnych Liverpool FC i wywalczył Tarczę Wspólnoty
Manchester City wywalczył pierwsze trofeum w tym sezonie (fot. Reuters)
Jak inaugurować nowy sezon rozgrywek w Anglii, to z przytupem, a nie ma lepszego zestawiania na taki mecz niż Manchester City i Liverpool FC. Obie drużyny stoczyły w ubiegłej kampanii epicki wyścig o mistrzostwo kraju i ostatecznie – dosłownie na ostatniej prostej – górą okazali być się podopieczni Pepa Guardioli. The Reds zwyciężyli jednak w rozgrywkach Champions League, także można z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że w obu przypadkach apetyty na kolejne sukcesy zostały rozbudzone z wielką siłą.
W meczu o Tarczę Wspólnoty gra się o trofeum, jednak występujące w nim drużyny traktują go zwyczajowo jako mocniejsze przetarcie przed pierwszą kolejką ligową. Tak mogło być także w tym roku, jednak kiedy na boisku spotykają się tacy giganci i dwaj główni faworyci nie tylko do tytułu mistrzowskiego, ale także triumfu na każdym możliwym froncie, to można było zakładać w ciemno, że odstawiania nogi na murawie raczej nie będziemy oglądać
Spotkanie na Wembley poprzedziła oczywiście uroczysta celebra, a już kilka minut po jego rozpoczęciu z huśtawką nastrojów musieli sobie poradzić sympatycy Obywateli. Najpierw bowiem poważnie wyglądającej kontuzji doznał Leroy Sane, który z grymasem bólu na twarzy musiał opuścić boisko, a kilka chwil później wynik zawodów otworzył Raheem Sterling, który bardzo przytomnie zachował się w polu karnym rywala i z bliska pokonał Alissona. Bramkarz Liverpoolu mógł, a właściwie powinien zachować się w tej sytuacji nieco lepiej, ponieważ futbolówka przetoczyła się pod jego ręką i nogą, a następnie przekroczyła linię bramkową.
Po wyjściu Manchesteru na prowadzenie, gra się mocno uspokoiła, a emocje opadły. Obie drużyny nie próbowały forsować tempa i atmosfera meczu przypominała długimi fragmentami wakacyjny sparing, a nie grę o – niezbyt prestiżowe, to prawda – ale jednak trofeum.
Druga połowa – podobnie jak pierwsza – mogła rozpocząć się od mocnego uderzenia City. W sytuacji sam na sam z Alissonem znalazł się Sterling, który trafił jedynie w słupek. Jak pokazały powtórki, Anglik znajdował się na pozycji spalonej i nawet gdyby zdobył gola, to ten nie zostałby uznany.
Liverpool ruszył w końcu do ataku i w ciągu zaledwie kilku chwil stworzył sobie dwie znakomite okazje. Manchester City za każdym razem ratowało obramowanie bramki – najpierw poprzeczka, a następnie słupek.
Stare porzekadło mówi, że „do trzech razy sztuka” i dokładnie tak było w przypadku The Reds. W 78. minucie bramkową akcję przeprowadzili… stoperzy Liverpoolu. Virgil van Dijk dograł piłkę przed bramkę Manchesteru, a tam celnym strzałem głową popisał się Joel Matip i cała zabawa w Londynie zaczęła się od początku.
Wynik zmianie już ostatecznie nie uległ zmianie i o losach rywalizacji musiał rozstrzygnąć konkurs rzutów karnych Te lepiej wykonywali piłkarze Manchesteru City i to oni sięgnęli po Tarczę Wspólnoty.
gar, PiłkaNożna.pl