Szwecja wygra 2:0 z Polską
Jeśli rozmawiać o szwedzkiej kadrze, to najlepiej z kimś, kto poznał ją od środka. Jesper Karlstroem, pomocnik Lecha Poznań, przedstawia reprezentację swojego kraju oraz typuje rezultat środowego starcia z Polakami w Sankt Petersburgu.
Co w pierwszej kolejności przychodzi panu na myśl, wspominając występ w zespole narodowym?
Wielki zaszczyt – te słowa najlepiej oddają moje pierwsze skojarzenie – przyznaje Karlstroem. – Mimo że było to styczniowe zgrupowanie i nie graliśmy w najmocniejszym składzie, występ w koszulce kadry narodowej to świetna sprawa. Po spotkaniu z Danią czułem dumę, tym bardziej że wygraliśmy. Niewielu ludzi dostaje możliwość reprezentowania swojego państwa.
Towarzyszył panu stres?
Trochę tak, ale raczej określiłbym to jako pozytywne napięcie przed wyjściem na boisko. To był mecz towarzyski, pewnie większe emocje wywołałaby rywalizacja o punkty.
Czy później kontaktował się z panem sztab reprezentacji?
Otrzymałem powołanie na styczniowe zgrupowanie kadry również w 2020 roku. Niestety, nie mogłem się na nim pojawić. W tej chwili nie myślę o zespole narodowym, głównym celem są udane występy w Lechu. Jeżeli w Poznaniu będę pokazywać się z dobrej strony, może pewnego dnia sztab reprezentacji ponownie się mną zainteresuje.
Jakim typem szkoleniowca jest Janne Andersson?
Pracowałem z selekcjonerem tylko przez dziesięć dni, ale zapamiętałem go jako miłego człowieka, a zarazem trenera dbającego o dyscyplinę w zespole. Prowadzi ciekawe zajęcia, treningi odbywają się na dużej intensywności. Ponadto ma wokół siebie grupę fachowców. Sztab precyzyjnie określa, czego oczekuje od zawodników na boisku.
Jaki wynik na mistrzostwach Europy zostałby w Szwecji uznany za sukces?
Przed turniejem Szwedzi oczekiwali od reprezentacji przynajmniej wyjścia z grupy. Chyba każdy kibic na to liczył. Osiągnięcie lepszego rezultatu uzależniano od tego, na jakiego rywala drużyna trafiłaby w 1/8 finału.
A czego pan spodziewa się po swojej reprezentacji?
Awansu z grupy i powalczenia o coś więcej. Dojście do ćwierćfinału byłoby sukcesem. W fazie pucharowej wiele może się wydarzyć: rozgrywa się tylko jeden mecz, w takich okolicznościach można wyeliminować nawet bardzo silnego przeciwnika.
Jak obecna drużyna wypada w porównaniu z tą, która na mundialu w Rosji dotarła do ćwierćfinału?
Aktualnie dysponujemy lepszym zespołem niż w 2018 roku, nie mam co do tego wątpliwości. Szwecja zawsze słynęła z silnego kolektywu, jednak w tej chwili mamy również kilka indywidualności. W składzie jest paru młodych piłkarzy wnoszących wiele do drużyny: przede wszystkim Dejan Kulusevski oraz Alexander Isak. To zawodnicy, którzy swoimi umiejętnościami mogą odmienić losy meczu. Wspiera ich grupa doświadczonych graczy.
Co jest najsilniejszą stroną drużyny selekcjonera Anderssona, a gdzie należy szukać wad?
Największą zaletą naszej reprezentacji jest to, że nie pozwala przeciwnikowi na stwarzanie wielu sytuacji podbramkowych. Natomiast słabszą stronę obnażyło inauguracyjne spotkanie na Euro: jeśli chcesz pokonać rywala klasy Hiszpanii, nie możesz kompletnie oddać mu piłki, musisz próbować kontrolować grę w większym stopniu.
Jak scharakteryzowałby pan styl reprezentacji?
Podstawą gry drużyny jest zdyscyplinowanie w obronie. Wszyscy zawodnicy ciężko pracują, walczą jeden za drugiego. Jednak dzięki piłkarzom, o których wspomniałem, mamy w tej chwili również sporo jakości w ofensywie. Są jeszcze Emil Forsberg i Robin Quaison, którzy potrafią kreować okazje do zdobycia bramki. W ubiegłorocznych meczach Ligi Narodów mierzyliśmy się z bardzo wymagającymi rywalami, ale mimo tego próbowaliśmy grać piłką, nie ograniczaliśmy się wyłącznie do długich podań. Wyglądało to dobrze. W konfrontacji z Hiszpanią skoncentrowaliśmy się na defensywie, lecz i tak Isak miał dwie dobre okazje na gola.
Zawodnika Realu Sociedad Polacy powinni obawiać się najbardziej?
Jest bardzo niebezpiecznym napastnikiem. Zobaczycie to w trakcie spotkania.
Jak w Szwecji odebrano remis w starciu z Hiszpanią?
Zdania na temat tego meczu były podzielone. Część osób uznała punkt wywalczony z faworytem grupy za bardzo dobry rezultat. Z drugiej strony nie brakowało narzekań na styl, w jakim drużyna osiągnęła remis. Pojawiło się wiele opinii, że nie możemy grać w taki sposób, mieć 25 procent posiadania piłki, ponieważ zespół stać na coś więcej. Już jednak cała Szwecja była zła na trenera, że 20 minut przed końcem ściągnął z boiska Isaka.
Czy któregoś z obecnych reprezentantów zna pan ze wspólnych występów w klubie?
W Djurgardens spotkałem Marcusa Danielsona. Bardzo solidny stoper: silny, świetny w powietrzu, a przy tym dobrze operujący piłką. Jego kariera potoczyła się niesamowicie. Występowaliśmy wspólnie w lidze szwedzkiej, gdzie wyróżniał się na tyle, że dostał powołanie do reprezentacji, choć miał już 30 lat. Potem przeniósł się do Chin i wciąż jest w drużynie narodowej. Z Kristofferem Olssonem grałem w kadrze młodzieżowej. Trudno zabrać mu piłkę, jest tym, który robi przewagę w środku pola. Natomiast Ludwiga Augustinssona, lewego obrońcę, znam z Brommapojkarny. Nigdy nie schodzi poniżej przyzwoitego poziomu. To taki typ zawodnika, na którym zawsze można polegać: wiesz, czego możesz od niego oczekiwać, a on to realizuje.
Kto jest lepszy: Augustinsson czy Tymoteusz Puchacz?
Chociaż grają na tej samej pozycji, to bardzo różni zawodnicy. Augustinsson od czterech sezonów występuje w Werderze Brema, Tymek dopiero będzie wchodzić do Bundesligi. Jestem przekonany, że sobie poradzi, ma wiele atutów. Zrobi dużą karierę.
Którzy z polskich piłkarzy byliby wzmocnieniem dla reprezentacji Szwecji?
Robert Lewandowski, to oczywiste. Znam nazwiska reprezentantów Polski, choć przyznaję, że niezbyt często widziałem ich w akcji. Bardzo lubię styl gry Puchacza. Nie występowałem w Lechu z Jakubem Moderem, ale cenię tego zawodnika. Kilku waszych piłkarzy powinno pasować do szwedzkiego zespołu.
Jakim rezultatem zakończy się mecz Szwecja – Polska?
Szwecja zwycięży 2:0.
KONRAD WITKOWSKI
WYWIAD UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (25/2021)