Eksperymentować zaczął Adam Nawałka, ale pacjent nie przeżył zabiegu. Jerzy Brzęczek postanowił stworzyć autorską drużynę, pomajstrować w personaliach i poszukać zwycięskiego sposobu gry. Na razie istnieje ryzyko, że pacjent może mu zejść, ale czy powinien przerwać operację?
ZBIGNIEW MUCHA, LESZEK ORŁOWSKI
Jak wiadomo, są dwie szkoły – falenicka i otwocka. Jedna mówi, że trzeba doskonalić to, co gwarantuje przewidywalność jakości i wyników, druga – że nie wolno dać się zaszufladkować, powtarzając bezprzykładną klęskę z Kopenhagi, kiedy to rozkminić biało-czerwoną układankę miał z łatwością norweski selekcjoner Duńczyków. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości Bogusław Kaczmarek: – Przecież publicznie zakomunikował, że reprezentacja Polski jest łatwa do identyfikacji. Norweg miał do dyspozycji świetnego Eriksena i dziesięciu drwali, postawił szczękę na Lewym i koniec.
PO CO TA PANIKA?
Stąd właśnie zarażony niepewnością Nawałka rozpoczął eksperymenty taktyczne, licząc na to, że nagle w polskim futbolu objawi się trzech poważnych środkowych obrońców. Tymczasem teoria o złamanych szyfrach ma – owszem – sporo zwolenników, lecz wydaje się mocno naciągana. Nie ma na świecie drużyny, której nie zdarzy się czarny dzień, która nie zostanie obezwładniona, położona na łopatki, a nawet rozgromiona. Nie ma drużyn idealnych ani takowych systemów gry. I nie trzeba wcale Helenio Herrery znad fiordów, by znaleźć koncepcję na nie do końca zmobilizowaną reprezentację Polski. Wcześniej, w eliminacjach Euro 2016, w samych finałach mistrzostw Europy oraz kwalifikacjach MŚ 2018, naprzeciw Nawałki stawali przecież niepośledni stratedzy i dziwnym trafem nikt nie wpadł na kopernikowskie odkrycia Age Hareide. Zatem panika, u której zarania legło duńskie 0:4, była prawdopodobnie przedwczesna i – jak każda panika – przyniosła więcej strat niż korzyści.
Ryszard Komornicki, były reprezentant Polski, obecnie trener w Szwajcarii: – No i co z tego, że przegraliśmy 0:4? Real przegrał ostatnio El Clasico 1:5, a być może i tak wygra Ligę Mistrzów. U nas natychmiast zapanowała rozpacz, tymczasem w Szwajcarii nikt by z tego powodu nie rozpaczał, nie przejmował się, oni robiliby dalej swoje, ufając w to, co właśnie robią od lat, w pracę, która musi przynieść efekty. A u nas nie, dawaj zmieniać taktykę.
Brzęczek w Lidze Narodów wypróbował właściwie trzy warianty – inny w Bolonii, nieco inne w dwóch meczach w Chorzowie. Napisano o nich wszystko. Projekty październikowe nikomu chyba nie przypadły do gustu, a na pewno piłkarzom (znamienne słowa kapitana Roberta Lewandowskiego), na pewno także Janowi Tomaszewskiemu, który w wywiadzie dla Wprost.pl wypalił: – Jerzy Brzęczek zaczyna filozofować. Zagraliśmy kapitalny mecz z Włochami w Bolonii, w ustawieniu, w jakim występowaliśmy przez ostatnie cztery lata. Nagle coś mu strzeliło do głowy, że zaczął grać dwiema dziewiątkami, co jest ewenementem na skalę światową… Ostatnio wymyślił grę trzema defensywnymi pomocnikami, a to jest po prostu sabotaż. Dlaczego o tym mówię? Bo jestem przekonany, że jeśli zagralibyśmy ustawieniem 1-4-4-1-1, te dwa mecze były do wygrania i bylibyśmy na pierwszym miejscu w grupie… Wychodząc dwiema dziewiątkami na mecz z Portugalią, trener Brzęczek ośmieszył całą polską piłkę.
Tomaszewski nie ma również wątpliwości, że JB musi taktykę dobrać pod piłkarzy, których posiada, więc mówi dalej: – Robert powiedział prawdę. Jurek musi zrozumieć, że taktyki nie ustawia się pod zawodników, jakich chciałby mieć. Tak można ustawiać zespół we Francji czy w Brazylii… Piątek? A kto to jest Krzysztof Piątek? Proszę mi powiedzieć… Łukasz Teodorczyk, przeciętny zawodnik, kiedy poszedł do Anderlechtu, miał święto konia i zdobył króla strzelców. On nie nadawał się do reprezentacji. Ja tylko przypomnę, że byli Krzysztof Warzycha czy Mirosław Okoński, którzy grali świetnie w klubach, a kiedy zakładali koszulkę z białym orłem, był piach. W reprezentacji wszystko jest inne…
(…)
CAŁY TEKST MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (45/2018) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”