Szczelna defensywa i pechowa ofensywa
Drugie miejsce w Primera Division, awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów, brak porażek w wielkich meczach, coraz lepszy styl – wszystko wskazuje na to, że Real Madryt pod wodzą Zinedine’a Zidane’a w końcu nabiera odpowiedniego kształtu i przestaje irytować swoich kibiców. Nawet remis w ostatnim spotkaniu z Athletikiem Bilbao da się przeżyć, bo Królewscy nie zagrali złego spotkania, ale cuda w bramce wyprawiał bramkarz Basków, a kiedy już on nie dawał rady z pomocą przychodziło mu obramowanie bramki.
Było źle – nie ma się co oszukiwać, bo początek sezonu w wykonaniu Los Blancos był daleki od ideału. Porażki w International Champions Cup, w tym najbardziej bolesna z Atletico Madryt, już zasiewały mnóstwo wątpliwości wśród kibiców Realu co do powtórnej misji Zizou na Santiago Bernabeu. W pierwszych oficjalnych spotkaniach w rozgrywkach 2019-20 również nie było kolorowo. Remis u siebie z Realem Valladolid, później lanie od Paris Saint-Germain w Lidze Mistrzów, remis z Club Brugge na Santiago Bernabeu, porażka z Mallorcą…
Francuski szkoleniowiec jednak cierpliwie robił swoje, choć plotki o jego zwolnieniu coraz mocniej się nasilały. Zidane kompletnie się tym nie przejmował, trzymał się swojej wizji i w końcu zaczął zbierać plony.
Po pierwsze, Real w tym sezonie gra bardzo skutecznie w obronie w Primera Division. Przez 18 kolejek Królewscy stracili zaledwie 12 bramek, a szczelniejszą defensywą może pochwalić się tylko Atletico, co akurat nie powinno nikogo dziwić. Tak skutecznej obrony Real nie miał od sezonu 1987-88!
Po drugie, Królewscy uciekli spod topora w Champions League, awansowali z drugiego miejsca, zostawiając za sobą Galatasaray i Club Brugge. A przecież nie od dziś wiadomo, że Los Blancos rozkręcają się pod wodzą Zidane’a dopiero w fazie pucharowej. W dodatku Francuz jest chyba jedynym trenerem na świecie, który w tych rozgrywkach jeszcze nie zaznał goryczy porażki w dwumeczu fazy pucharowej LM! A historia przecież lubi się powtarzać…
Po trzecie, klub ze stolicy Hiszpanii nie przegrywa wielkich spotkań. OK., Królewscy dostali łomot od PSG na otwarcie Champions League 2019-20, ale to jedyne spotkanie z wielkim rywalem, które przegrali. Remis z Atletico, remis z Barceloną, zwycięstwo z Sevillą – w lidze nie jest tak źle, a przecież forma u zawodników z Madrytu dopiero w ostatnich tygodniach poszła mocno w górę.
Po czwarte, pech. Tak, Zidane ma pecha. Jak wyliczył dziennik „AS”, Real stracił przez słupki i poprzeczki aż dziewięć punktów w tym sezonie w lidze. Gdyby piłka leciała dosłownie kilka centymetrów inaczej, wówczas Los Blancos mogliby pokonać Real Valladolid (1:1), Villarreal (2:2), Barcelonę (0:0) czy Athletik Bilbao (0:0) czy zremisować z Mallorcą. W każdym z tych spotkań Królewscy przynajmniej raz obili obramowanie bramki rywali, a w starciu z Baskami z Bilbao uczynili to trzykrotnie! Większego pecha w lidze ma tylko Osasuna – obijała słupki i poprzeczki 14 razy.
pgol, PilkaNozna.pl
źr. AS/RealMadrid.pl