Przejdź do treści
Szalony mecz w Gdańsku i wygrana Lechii

Polska Ekstraklasa

Szalony mecz w Gdańsku i wygrana Lechii

Lechia Gdańsk pokonała Śląsk Wrocław (3:2) w zaległym meczu ligowym. Gospodarze prawdziwy popis dobrej gry dali dopiero po przerwie.


Lechia Gdańsk wykorzystała atutu własnego boiska (fot. Grzegorz Radtke / 400mm.pl)


Spotkanie w Gdańsku było zapowiadane jako jedno z najciekawszych podczas tego weekendu w PKO Bank Polski Ekstraklasie. Nie mogło być inaczej, skoro na boisku mieli się spotkać piłkarze drużyny, których aspiracje sięgają czołowych lokat w tabeli.

Śląsk mógł się przed pierwszym gwizdkiem pochwalić dorobkiem czternastu punktów, natomiast Lechia legitymowała się bilansem gorszym o jedno „oczko”. Jeśli dodać, do tego fakt, że w obu spotkaniach przed reprezentacyjną przerwą gospodarze i goście nie doznali porażek, to można było zakładać, że emocji w piątkowy wieczór nie zabraknie.

Lechia miała od początku problem ze złapaniem odpowiedniego rytmu, natomiast Śląsk prezentował lepszy, bardziej dojrzały i poukładany futbol. W 20. minucie bliski szczęścia był Dino Stiglec, ale dobrą interwencją po jego strzale popisał się Zlatan Alomerović. Kilka chwil później piłka wpadła ostatecznie do siatki. Mateusz Praszelik świetnie wypuścił na pozycję Roberta Picha, a ten strzelił mocno i futbolówka po odbiciu się od bramkarza wleciała do bramki.


Gdańszczanie próbowali odrobić straty, szukali swoich szans, jednak w pierwszej połowie nie byli w stanie dogonić rywala. 

Przed przerwą Lechia rady nie dała, ale po zmianie stron dopięła swego. W 55. minucie po dobrej wrzutce w pole karne, piłka spadła pod nogi niepilnowanego Conrado. Ten nie zastanawiał się zbyt długo i oddał strzał. Matus Putnocky nie wyczuł intencji rywala i rzucił się w drugą stronę.

Podopieczni Piotra Stokowca poszli za ciosem i niespełna kwadrans później już znajdowali się na prowadzeniu. Conrado tym razem znalazł się na skrzydle, gdzie wypatrzył znajdującego się w polu karnym Flavio Paixao. Portugalczyk został obsłużony idealną piłką i lekkim jej trąceniem udało mu się zmylić bramkarza.

Wydawało się, że po takich ciosach Śląsk już się nie podniesie, ale to wciąż nie był koniec strzelania w Gdańsku. Do wyrównania kapitalnym uderzeniem z wolnego doprowadził Bartłomiej Pawłowski, ale radość gości z korzystnego wyniku nie trwała zbyt długo.

Minęło bowiem kilka minut, a Lechia ponownie prowadziła. Po raz kolejny w roli głównej wystąpił Conrado, który tym razem dostrzegł pod bramką przeciwnika Łukasza Zwolińskiego. Ten znalazł się siódmym metrze kompletnie niepilnowany i po otrzymaniu dobrego podania dopełnił formalności celnym strzałem.

Rezultat już finalnie nie uległ zmianie i po ostatnim gwizdku sędziego ze zwycięstwa i ważnych punktów mogli się cieszyć gospodarze.



gar, PiłkaNożna.pl

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024