Świerczok: W Niemczech mi się powiedzie!
– Polski klub w Lidze Mistrzów? Mam większe ambicje! – mówi nowy gracz 1. FC Kaiserslautern – Jakub Świerczok. Były zawodnik Polonii Bytom podzielił się z nami wrażeniami po transferze do Niemiec.
– Moja przygoda właśnie się rozpoczęła. Odbyłem dwa pierwsze treningi i jestem bardzo zadowolony. Pierwsze wrażenia? Fantastyczne warunki, bez porównania z tymi, które panują w Polsce. Ponadto są tu znacznie dłuższe zajęcia. Pierwszy trening trwał dwie godziny i piętnaście minut, a do tego doliczyć trzeba rozgrzewkę oraz ćwiczenia stabilizacyjne. Intensywność wysiłku również jest tu większa – dużo ćwiczeń, krótkie przerwy – to powinno przynieść efekty – stwierdza Jakub Świerczok w rozmowie z PilkaNozna.pl.
– W poniedziałek rozpoczął pan treningi w nowym klubie. Był stres przed pierwszym wejściem do szatni?
– Koledzy bardzo dobrze mnie przyjęli. Myślę, że to tylko w Polsce jest tak, że krzywo się patrzy na nowego zawodnika. Polakom towarzyszy zawiść, co chyba wynika z naszej mentalności. W 1. FC Kaiserslautern witano się ze mną serdecznie i wierzę, że było to szczere. Najbardziej pomocny okazał się Ilian Micanski, który przyjechał po mnie pod hotel i wspólnie pojechaliśmy na trening. Przy okazji wiele mi poopowiadał, oprowadził po bazie klubu, zapoznał z pozostałymi zawodnikami i ogólnie naprawdę bardzo mi pomógł.
– Miał pan okazję wcześniej go poznać?
– Spotkałem się z Ilianem jeszcze zanim podpisałem kontrakt. Wówczas długo z nim rozmawiałem i po części przekonał mnie do tego, abym dołączył do jego klubu. W niedzielę wystarczył jeden telefon, by następnego dnia zgodził się po mnie przyjechać. Trafiając do drużyny, w której nikogo nie się zna, a w dodatku ma się problemy z porozumiewaniem się – dobrze jest mieć kogoś z kim można porozmawiać w ojczystym języku i liczyć na jego pomoc.
– A jak u pana z niemieckim?
– Póki co kiepsko, bo nie rozmawiam w tym języku. Mam już jednak książki, niebawem powinienem mieć również nauczyciela, ale na razie muszę sobie radzić sam.
– Zdążył pan już znaleźć nowe mieszkanie?
– Obecnie mieszkam w hotelu, ale nie ukrywam, że poszukuję mieszkania. Szóstego stycznia lecimy z drużyną na obóz, dlatego też z ostateczną decyzją się nie śpieszę. Istnieje możliwość, że nowe lokum wybiorę jeszcze przed zgrupowaniem, ale przeprowadzka na pewno nastąpi już po powrocie z Alicante.
– Zamieszka pan sam, czy może z dziewczyną?
– Do Niemiec zabrałem ze sobą mamę. Jest ze mną również trener Artur Płatek, który towarzyszy mi na treningach i tłumaczy polecenia trenera Marco Kurza. Okazji do dłuższej rozmowy z niemieckim szkoleniowcem jeszcze nie miałem, dlatego, że mam za sobą raptem jeden dzień treningowy.
– Transfer z zaplecza polskiej ekstraklasy do Bundesligi to duży przeskok. Rzucił się pan na głęboką wodę i jak pokazują przykłady niektórych pana poprzedników – można mieć obawy, że się pan „utopi”…
– Wierzę w swoje umiejętności i uważam, że jeżeli czegoś bardzo się chce to można dokonać cudów. Na razie nie mogę dużo na ten temat powiedzieć, ponieważ mam za sobą raptem jeden dzień treningów. Mam jednak świadomość szansy, którą otrzymałem i sądzę, że wszystko zależy ode mnie. Jestem dobrej myśli.
– Zanim podpisał pan kontrakt z Kaiserslautern do Bundesligi trafili Artur Sobiech i Mateusz Klich, którzy w przeciwieństwie do pana mieli okazję zaprezentowania umiejętności na poziomie ekstraklasy. Obaj byli nawet wymieniani w gronie tych, którzy mają szansę powalczyć o miejsce w reprezentacji Polski na Euro 2012, a póki co daleko im do podstawowych jedenastek w swoich klubach. Czy nie obawia się pan tego, że podzieli ich losy?
– Jeżeli chodzi o Artura i Mateusza uważam, że jest za wcześnie by jednoznacznie oceniać to czym się udało, czy też nie. Moim zdaniem obaj potrzebują jeszcze trochę czasu. Nie mam wątpliwości, że ci będąc w Niemczech na pewno bardziej rozwiną się piłkarsko, niż gdyby byli w Polsce, nauczą się profesjonalizmu. A nawet jeśli za dwa – trzy lata okaże się, że faktycznie w Niemczech im się nie powiodło to każdy klub w polskiej ekstraklasie powinien przyjąć ich z otwartymi ramionami.
– Czy podpisując kontrakt z klubem Bundesligi miał pan w głowie właśnie to założenie?
– Wydaję mi się, że tak, ale ja naprawdę wierzę, iż powiedzie mi się w Niemczech.
– Zanim podjął pan decyzję o przeprowadzce na Zachód, jak wyglądała perspektywa kontynuowania kariery w Polsce?
– Miałem kilka ofert z polskich ekip, w tym najkonkretniejszą z Wisły Kraków.
– Czy zatem choć przez chwilę w pana głowie nie pojawiła się myśl, by jako młody chłopak poprowadzić polski klub do niedostępnej już od tylu lat Ligi Mistrzów?
– Nie, miałem większe ambicje takie jak zapewnienie utrzymania drużynie w Bundeslidze.
– Wypowiadając się temat Artura Sobiecha i Mateusz Klicha powiedział pan, że obaj potrzebują jeszcze trochę czasu. A czy pan wyznaczył sobie okres na to, by stać się podstawowym graczem 1. FC Kaiserslautern?
– Wolałbym nie wyznaczać jakiejś granicy czasowej, ale mogę zagwarantować, że będę robił wszystko, aby nastąpiło to jak najszybciej.
– Co jeżeli wcześniej będzie pan zmuszony występować w zespole rezerw?
– Każdy wariat trzeba brać pod uwagę, dlatego nawet na ten najgorszy jestem przygotowany.
– Historia pokazuje, że polskim zawodnikom, którzy trafiają do zagranicznych klubów, na przeszkodzie w rozwoju kariery stają czasem też czynniki poza sportowe…
– Kaiserslautern to małe miasto. Uważam, że można w nim w pełni skoncentrować się na pracy. Zresztą mam pełną świadomość tego, że przyjechałem tu grać w piłkę nożną, a nie imprezować.
– Euro 2012 także zamierza pan spędzić na boisku?
– Na razie moim celem jest wywalczenie silnej pozycji w klubie. To czy się uda i co z tego ewentualnie wyniknie – zobaczymy…
Rozmawiał Szymon Bartnicki,
PilkaNozna.pl
fot. Polonia Bytom