W najbliższy piątek wystartuje nowy sezon francuskiej ekstraklasy – czyli domowych rozgrywek świeżo upieczonych mistrzów świata. Globalna marka, jaką jest Paris Saint-Germain, przyciąga jak magnez, ale liga potrafi też obronić się innymi atutami.
Z PARYŻA JORDAN BERNDT
To właśnie na francuskich boiskach zaczynają się kariery topowych piłkarzy europejskich potęg. Liga talentów – takim sloganem od tego sezonu będzie reklamować się francuska ekstraklasa. Nowe hasło ma odzwierciedlać międzynarodowy charakter rozgrywek, które mają być promowane przede wszystkim wysokiej jakości szkoleniem piłkarzy. W Ligue 1 pierwsze kroki w seniorskiej piłce stawiają przyszłe gwiazdy światowego futbolu. Władze zamierzają wykorzystać pozytywną falę powstałą po sukcesie reprezentacji trójkolorowych na rosyjskim mundialu.
Po zeszłorocznym transferze Neymara atrakcyjność rośnie również wśród topowych zawodników, co ma potwierdzać chociażby angaż Gianluigiego Buffona przez PSG. Wszystko to sprawia, iż wartość rozgrywek rośnie – czego przykładem jest wynegocjowany w maju kontrakt sprzedaży praw telewizyjnych. W latach 2020-24 kluby dostaną do podziału nieco ponad miliard euro na sezon – o 60 procent więcej, niż gwarantuje im obecny kontrakt. Wywalczony tytuł mistrza świata ma być także impulsem dla zagranicznych inwestycji w klubach znad Sekwany. Chiny oraz Stany Zjednoczone to ostatnio uprzywilejowane kierunki dla francuskich działaczy. Tegoroczny Superpuchar Francji pomiędzy AS Monaco i Paris Saint-Germain odbył się w Shenzhen, z kolei od sezonu 2020-21 niedzielne spotkania popołudniowe zaplanowane zostały na godzinę 13.00 i 15.00 między innymi z myślą o chińskich telewidzach. Tym samym działacze Francuskiej Piłkarskiej Ligi Zawodowej (LFP) pragną odrobić dystans, jaki dzieli ich obecnie od angielskiej Premier League czy hiszpańskiej La Ligi.
Jedno jest pewne, wzrost siły medialnej rozgrywek na świecie uwarunkowany będzie głównie skalą inwestycji w poszczególnych klubach. A tych nie brakuje. Paris Saint-Germain (Katar), Olympique Marsylia (USA), AS Monaco (Rosja), OGC Nice (USA/Chiny), Le Havre (USA), FC Sochaux (Chiny), AJ Auxerre (Chiny), AS Nancy (USA) – do tego grona w najbliższym czasie może dołączyć Bordeaux. Po 19 latach klub zamierza sprzedać francuska telewizyjna grupa M6. Ekipą Żyrondystów zainteresowany jest amerykański fundusz inwestycyjny, na czele którego stoją Joseph DaGrosa oraz Philip Anschutz. Ten drugi znany jest z działalności w sporcie – w 2012 roku uplasował się na piątym miejscu w klasyfikacji najbardziej wpływowych osób w sporcie, opublikowanej przez dziennik „SportsBusiness Journal”. Anschutz posiada także akcje Los Angeles Lakers (NBA) i Los Angeles Kings (NHL), jednak to w piłce 78-latek wyrobił sobie solidną markę. Biznesmen z Teksasu jest jednym z ojców założycieli MLS i między innymi w 2007 roku znacząco przyczynił się do transferu Davida Beckhama do Los Angeles Galaxy. W rękach amerykańskiej fortuny wycenianej na ponad 13 miliardów dolarów Żyrondyści mogą w niedalekiej przyszłości stać się główną siłą w lidze. Na razie kibice znad Atlantyku z uwagą śledzić będą cały proces przejęcia klubu. To głównie perspektywa rozwoju Ligue 1 przyciąga uwagę inwestorów z USA, którzy coraz chętniej spoglądają w kierunku kraju znad Sekwany.
(…)
CAŁY TEKST MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (32/2018) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”