Jerzy Brzęczek błądzi. Po wrześniowym meczu z Włochami wydawało się, że szybko znalazł rozwiązanie problemów reprezentacji Polski, po październikowych spotkaniach wydaje się, że jeszcze ograniczenia uwypuklił. Ma prawo do eksperymentów, rozliczony zostanie z eliminacji Euro 2020. Niesmak jednak pozostał.
PRZEMYSŁAW PAWLAK
Porażki z Portugalią i Włochami oznaczają, że spadniemy z dywizji A Ligi Narodów i w kolejnej edycji nie będzie nam dane mierzyć się z najsilniejszymi zespołami w Europie. Opowiastki, że może to i dobrze, bo przynajmniej trafimy na rywali z naszej półki, są bezsensowne. W dywizji A mogliśmy zagrać z przeciwnikami, którzy wskazali nam błędy, ograniczenia. Na tle rywali słabszych otrzymamy obraz zamazany, zniekształcony, nie w pełni prawdziwy.
NIETRAFNE USTAWIENIE
Mając na uwadze nasz piłkarski potencjał, porażki z Portugalią i Włochami nie są zaskakujące, nie można ich traktować w kategoriach wypadku przy pracy. Natomiast trudno oprzeć się wrażeniu, że Brzęczek nie zrobił wszystkiego należycie, aby utrudnić życie przeciwnikowi. Przed październikowymi meczami selekcjoner czytelnie sugerował, że najbliższy jest mu model gry 1-4-4-1-1 i jego mutacje. Tymczasem w meczach z Portugalią i Włochami zdecydował się na grę w ustawieniu 1-4-3-1-2. W przypadku pierwszego spotkania z Portugalią można było to zrozumieć. W doskonałej formie strzeleckiej na zgrupowanie przybył Krzysztof Piątek, dlatego Brzęczek mógł szukać systemu, który pozwoli wykorzystać trójkę Piotr Zieliński – Robert Lewandowski – Piątek. Ale już wybór tego samego ustawienia na mecz z Włochami szokował! W pierwszym spotkaniu zostaliśmy zmiażdżeni, sami stworzyliśmy niewielkie zagrożenie pod bramką rywala, natomiast zespół Fernando Santosa stwarzał je regularnie, z dużą łatwością. Trzech polskich pomocników ustawionych przed linią obrony nie było w stanie poradzić sobie z szybko operującymi piłką Portugalczykami. Gra toczyła się z taką intensywnością, że po lewej stronie Artur Jędrzejczyk często zostawał sam z dwoma rywalami. Wyglądało to jak nękanie legionisty. Brzęczek dość szybko zrozumiał swój błąd, na drugą połowę wyszli na boisko skrzydłowi. No więc dlaczego z premedytacją powtórzył podobne ustawienie z Włochami?
– Można to było inaczej rozegrać, każda porażka ma zawsze wydźwięk negatywny. Mecze z Portugalią i Włochami dostarczyły trenerowi dużo materiału do analizy, trudno jednak doszukać się w nich pozytywów – mówi prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniew Boniek. – Inna sprawa, że w trakcie kwalifikacji mistrzostw Europy trener nie będzie miał już czasu na podejmowanie ryzyka. Październikowe porażki nie niosą za sobą twardych konsekwencji. To, czy jesienią 2020 roku zagramy w dywizji A z Włochami, czy w dywizji B z Turcją, w procesie budowania drużyny na eliminacje mundialu nie będzie miało wielkiego znaczenia. Eksperyment Jurka nie zgrał się z formą zawodników. Wypadł negatywnie.
A może ustawienie na mecz z Italią było identyczne, ale założenia piłkarzy inne? W pierwszym meczu na placu pojawili się Rafał Kurzawa, Grzegorz Krychowiak oraz Mateusz Klich. Czyli piłkarze bardziej kreatywni niż ci ze spotkania z Włochami (Karol Linetty, Jacek Góralski, Damian Szymański). Nie brakuje głosów, że Brzęczek próbował grać atak pozycyjny, chciał, żeby nasz zespół utrzymywał piłkę, natomiast z taką trójką w środku jak z Włochami, musiałby być nie do końca świadomy potencjału własnych zawodników, żeby faktycznie zaordynować akurat im taki sposób grania. Trudno w to uwierzyć. Selekcjoner tłumaczył potem, że liczył, iż będą agresywnie odbierali piłkę Włochom i szybko przekazywali do przodu. Zamysł się nie powiódł, bo jak w przypadku meczu z Portugalią, Włosi doskonale operowali piłką. Marco Verratti grał właściwie bez strat, biało-czerwoni nie mieli pojęcia, jak mu futbolówkę zabrać. To był popis zawodnika Paris Saint-Germain – przy okazji występ Włocha dobitnie pokazał, dlaczego miejsca w klubie z Paryża nie ma dla Krychowiaka. Nie ten rozmiar kapelusza.
(…)
CAŁY TEKST MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (43/2018) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”