Dawid Kort jako jeden z pierwszych rozwiązał kontrakt z Wisłą Kraków, przeżywającą w ostatnich tygodniach apogeum chaosu organizacyjnego i walczącą o przeżycie. Po odejściu z Wisły podpisał 2,5-letni kontrakt z Atromitosem Ateny i lada chwila zadebiutuje w lidze greckiej.
Kort twierdzi, że jest gotowy do wyzwania jakim jest gra poza granicami Polski.
Z Wisły nikt mnie nie wyganiał, ale nie mogłem nie skorzystać z oferty greckiego klubu, która jest dla mnie sportowym awansem – mówi Kort. – Dojrzałem do wyjazdu za granicę, spróbowania czegoś nowego.
Dużo się dzieje w twojej karierze w ostatnich siedmiu miesiącach. Dwukrotnie zmieniłeś klub i wyjeżdżasz daleko od rodzinnego Szczecina.
To prawda. Z Pogoni odchodziłem, bo nie było w niej miejsca dla mnie. W Wiśle mimo wszystkich problemów klubu spędziłem niezapomniane pół roku. To był chyba udany okres, skoro zostałem zauważony i dostałem ofertę z Atromitosu, co uważam za awans sportowy i nowe wyzwanie. Z tego, co wiem i już widziałem osobiście, klub jest dobrze poukładany organizacyjnie, a celem sportowym jest walka o europejskie puchary. Przed podpisaniem kontraktu obejrzałem trzy mecze Atromitosu w telewizji, to ciekawy zespół, grający dobrze w piłkę.
Czyli był to twój świadomy wybór, a nie za wszelką cenę ucieczka z pogrążonej w problemach Wisły?
Z Wisły nikt mnie nie wyganiał. Mogłem jeszcze czekać na rozwój sytuacji, ale oferta z Atromitosu była bardzo atrakcyjna po względem sportowym. Przy takiej liczbie rozegranych meczów w Ekstraklasie (79 – przyp. red.) dojrzałem do wyjazdu za granicę. Chcę spróbować sił w nowej lidze, a jednocześnie poznać nowy kraj i ludzi.
Może sugerowałeś się przykładem Łukasza Zwolińskiego, który po zmianie klimatu znakomicie spisuje się w Chorwacji?
Nie. Każdy z nas pisze swoją historię, a dla mnie głównym impulsem do wyjazdu była ciekawa oferta Atromitosu. Wprawdzie niektóre greckie kluby, takie jak Panathinaikos, przeżywają problemy, ale uważam, że poziom piłki klubowej jest wyższy niż w Polsce.
Co zapamiętasz z Wisły?
To, co było pozytywnego. Mieliśmy bardzo dobrego trenera w osobie Macieja Stolarczyka. Wszyscy piłkarze go chwalili. Wykonywał dobrą pracę i chyba dało się nas oglądać na boisku. To dobry motywator i psycholog, co było bardzo ważne w sytuacji, w jakiej znaleźliśmy się w Wiśle, nie dostając przez wiele miesięcy pieniędzy. Dzięki niemu byliśmy świadomi, że na boisku nie ma co myśleć o problemach finansowych, tylko trzeba wykonywać swoją robotę. Dla mnie była to jedna z najlepszych rund w Ekstraklasie.
Gdy w lipcu przychodziłeś do Wisły, wiedziałeś, że jej sytuacja finansowa jest aż tak zła?
Wiedziałem, że jest trudna, bo nawet media dużo o tym pisały. Liczyłem jednak na stopniową poprawę, a stało się odwrotnie i klub znalazł się na skraju upadku.
Niedawno wyszła informacja, że zarząd Wisły wypłacił sobie za miniony rok kwotę 910 tysięcy złotych, podczas gdy większość piłkarzy nie widziała od lipca żadnych pieniędzy. Jak to skomentujesz?
Byłem tym zawiedziony. Wprawdzie już po ujawnieniu tej informacji jeden z członków zarządu Daniel Gołda próbował wyjaśniać na Twitterze, że z tej kwoty otrzymał około 8 tysięcy, ale nie tak to wszystko powinno wyglądać.
Jaką sumę jest tobie winna Wisła?
Część pieniędzy mi wypłaciła, a pewną kwotę zalega. To nie jest teraz najważniejsze dla mnie ani dla Wisły, która na głowie ma ważniejsze sprawy. Nie rozwiązałem kontraktu z winy klubu, ale za porozumieniem, po rozmowie z nowym prezesem Rafałem Wisłockim. Mam dla niego duży szacunek i życzę, żeby udało mu się uratować Wisłę, wraz z ludźmi, którzy tego bardzo chcą.
Porozmawiajmy o twoim transferze do Grecji. Powiedziałeś, że jesteś przygotowany do wyjazdu za granicę. Pod każdym względem, znajomości języka również?
Po angielsku dogadam się bez problemu. Z tego, co słyszę, język grecki jest trudny, ale może podejmę się nauki. Myślę, że z aklimatyzacją nie będzie problemu. W najbliższych dniach dołączy do mnie dziewczyna, wspólnie poszukamy tutaj mieszkania.
Na ile zdążyłeś już poznać nowy klub?
Z trenerem Damirem Canadim krótko porozmawialiśmy przy okazji pierwszej mojej wizyty w Atenach, gdy podpisywałem kontrakt. To było miłe z jego strony, że znalazł dla mnie chwilę, bo prawie w tym samym czasie wyjeżdżał z zespołem na mecz Pucharu Grecji. Kiedy już na stałe przyleciałem do Aten, byłem na stadionie przed meczem, gdzie poznałem nowych kolegów. Później jednak wróciłem do hotelu i mecz obejrzałem w telewizji, bo jestem trochę przeziębiony. W klubie widziałem jeszcze znajome twarze, a konkretnie Marcina Baszczyńskiego i Marka Saganowskiego na… dużym zdjęciu na ścianie. Obaj grali w Atromitosie przed kilku laty. Teraz jestem jedynakiem z Polski w całej lidze.
Czyli Grecja nie okazuje się tak ciepła i słoneczna, skoro złapało cię przeziębienie. Jak odbierasz wpisy kibiców, którzy twój wyjazd skomentowali między innymi takim memem i słowami: Lepszy brak wypłaty w słonecznej Grecji niż w krakowskim smogu.
Trochę się uśmiałem z tego memu. Obaw o sprawy finansowe zbyt dużych nie mam. Z tego, co wiem, klub jest stabilny pod tym względem, dobrze zorganizowany, skoro po raz kolejny jest w czołówce ligi. Gra w nim kilku obiecujących piłkarzy, z reprezentantami Grecji włącznie. W Atenach jest wciąż moda na Panathinaikos, ale zauważyłem, że w moim nowym klubie panuje fajna, rodzinna atmosfera, co jest dla mnie ważne. A co do przeziębienia, złapało mnie jeszcze w Polsce, ale to nic groźnego. Myślę, że już w poniedziałek, najpóźniej we wtorek, będę pierwszy raz trenował z zespołem, a na debiut też nie chcę długo czekać.
Rozmawiał: Jerzy CHWAŁEK