Słodko-gorzki powrót Edena Hazarda
Złe złego początki. Tak należy opisać dzisiejsze spotkanie na Santiago Bernabeu z perspektywy gospodarzy. Ci nie osiągnęli ostatecznie swojego celu.
Hazard robił, co mógł, lecz trzech punktów Realowi nie zapewnił. (fot. Reuters)
Osiemdziesiąt jeden długich, zimowych dni. Tyle Eden Hazard spędził na dochodzeniu do pełni sprawności po urazie kostki, której nabawił się w listopadowym starciu z PSG. Dziś skrzydłowy pojawił się w wyjściowej jedenastce Królewskich, którzy zamierzali utrzymać trzypunktową przewagę nad Barceloną.
Jak Real radził sobie bez piłkarza, który miał stanowić o jego obliczu w tym sezonie? Całkiem dobrze. Starczy napisać, iż na przestrzeni szesnastu spotkań przegrał tylko raz i zdobył w tym czasie Superpuchar Hiszpanii. Mimo to, powrót 29-latka był wielce wyczekiwanym wydarzeniem. Pierwsza połowa dzisiejszej potyczki na Santiago Bernabeu unaoczniła dlaczego.
Były lider Chelsea był w jej trakcie jednym z najjaśniejszych punktów gospodarzy. Każdy zwód przychodził mu z dużą łatwością, każde podanie było dobrze wyważone i precyzyjnie wymierzone. Podobnie jak Benzemie, Casemiro i całemu zespołowi prowadzonemu przez Zidane’a, Hazardowi zabrakło jednak celnych strzałów. Fedorowi Smolovowi wprost przeciwnie. Rosjanin już w 7 minucie widowiska dał przyjezdnym prowadzenie, stając się pierwszym Rosjaninem, który zdobył bramkę w wyjazdowym meczu ligowym z ekipą ze stolicy Hiszpanii, od Alexandra Mostovoia, który dokonał tej sztuki w 2003 roku.
Na początku drugiej połowy do siatki rywala trafił Sergio Ramos. Jego satysfakcja trwała jednak zaledwie kilka sekund – potem do głosu doszedł VAR, który wykazał pozycję spaloną. Co się wówczas odwlekło, to w 52 minucie nie uciekło. Wtedy to Marcelo zagrał do Kroosa, a Niemiec doprowadził do wyrównania.
Niespełna kwadrans później przypomniał o sobie Hazard. Belg wbiegł w pole karne, został sfaulowany przy próbie minięcia golkipera i wywalczył jedenastkę. Tę na gola zamienił Ramos.
Na nieszczęście gospodarzy nie było to ostatnie trafienie tego wieczoru w stolicy Hiszpanii. W 86 minucie bramkę na wagę remisu zdobył bowiem Santi Mina, który wykorzystał kapitalne podanie Filipa Bradaricia. Owy rezultat oznacza, iż choć Real pozostał liderem La Liga, nie uciekł Barcelonie na preferowaną odległość.
sar, PiłkaNożna.pl