Przejdź do treści
Sławomir Cisakowski: Wolałem zostać bez pracy niż działać wbrew swoim wartościom [WYWIAD]

Polska

Sławomir Cisakowski: Wolałem zostać bez pracy niż działać wbrew swoim wartościom [WYWIAD]

Sławomir Cisakowski od lutego jest trenerem Nomme United. Otrzymał nagrodę dla najlepszego trenera marca w drugiej lidze estońskiej. W CV ma także pracę w Zambii, na Litwie oraz w Anglii i Stanach Zjednoczonych.

Karol Kołdej

Nie mogłeś sobie wymarzyć lepszego początku pracy dla Nomme United.

Tak. Szczególnie, że w okresie przygotowawczym wyniki były średnie. Przegraliśmy większość meczów, aczkolwiek graliśmy z drużynami najczęściej z wyższej ligi – mówi Sławomir Cisakowski. – Start był więc dla nas trochę niewiadomą, ale też przez to, że graliśmy z wymagającymi przeciwnikami, wiedzieliśmy, który zawodnik jest w stanie nam coś zaoferować w starciu z lepszymi drużynami. Uwypuklono nasze mankamenty i jestem z tego zadowolony, bo widzieliśmy, nad czym pracować.

Prezesem twojego klubu jest Mart Poom, były bramkarz Derby County i Arsenalu, jak oceniasz dotychczasową współpracę?

To był jeden z powodów, dla których przyszedłem do klubu. Podczas rozmów przed dołączeniem do Nomme United zrobił na mnie bardzo duże wrażenie, jeżeli chodzi o jego podejście do piłki, profesjonalizm, zrozumienie całego procesu. Wiedziałem, że osoba, która zarządza klubem, jest z piłki na najwyższym poziomie, wie że to nie jest tak, iż na pstryknięcie palcami wygrywa się wszystkie mecze. Przeciwnie, potrzebna jest ciężka praca, długi czas i zaufanie oraz wsparcie sztabu. I jak na razie nie mogę powiedzieć złego słowa, współpraca układa się wzorowo. Mart to super gość, pomocny człowiek. Niedawno zaraz po złożeniu hali pneumatycznej spadł śnieg, to też pojawił się w klubie, żeby ten śnieg pomóc odgarniać. Ze względu na swój status, nie musiałby takich rzeczy robić, a bardzo dużo w klubie pomaga, nawet przy takich drobnych rzeczach. Dba, by zawodnicy i trenerzy mieli to, czego potrzebują do efektywnej pracy.

Osoby, które wcześniej były związane z piłką, są bardziej wyrozumiałe, wiedzą, że trener potrzebuje więcej czasu?

Nie, jest to kwestia indywidualna. Bardziej liczy się czy ktoś analizował i miał jakąś refleksję, grając w piłkę, czy tylko skupiał się na swoich zadaniach. Spotkałem na swojej drodze byłych piłkarzy, którzy pomimo gry na profesjonalnym poziomie wykazywali się niewielkim zrozumieniem całego procesu. U Marta da się natomiast wyczuć zrozumienie tego, jak to wszystko wygląda, bo jest osobą, która posiada w sobie bardzo dużo pokory. Często powtarza, że może wyrazić swoją opinię, ale nie zna się na tyle, żeby nam mówić, co mamy robić, bo specjalizuje się w treningu golkiperów, a to, co my robimy, jest dużo szerszym zakresem działań i fakt, że grał na najwyższym poziomie nie oznacza, że wie lepiej. W piłce często można jednak spotkać byłych piłkarzy, którzy wykazują zbytnią pewność siebie niepopartą kompetencjami. To jest kwestia perspektywy, bo często ktoś w Ekstraklasie może powiedzieć, że się zna, bo grał w Ekstraklasie. Czyli piłkarz, który grał w Premier League automatycznie zna się lepiej? Jak spojrzysz w obecną tabelę Ekstraklasy, z top 6 tylko jeden trener grał na najwyższym poziomie rozgrywkowym…

Poziom kadry Estonii nie powala na kolana, próżno w niej szukać takich postaci jak Poom. A jak sprawa poziomu wygląda na zapleczu estońskiej ekstraklasy?

Niby kadra na kolana nie powala, ale z drugiej strony w rankingu FIFA Estonia jest najwyżej spośród Krajów Bałtyckich, a ma najmniejszy potencjał ludnościowy. Do tego, jak na taki mały kraj, dość sporo zawodników gra za granicą. Natomiast na drugim poziomie rozgrywek kluby są bardzo zróżnicowane pod względem organizacyjnym. Jeżeli chodzi o nasz zespół, mamy wszystko, czego nam potrzeba do pracy na profesjonalnym poziomie. Mamy boiska, w zimie balon, siłownię, zaplecze dla fizjoterapeutów, biura, wszystko jest w jednym miejscu. To nam daje duży komfort pracy. Jednak nie każdy klub na tym poziomie ma takie warunki. Dlatego też naszym celem jest gra w ekstraklasie.

Pojawiły się różne doniesienia odnośnie powodów twojego odejścia z Riteriai, które było dość zaskakujące. Awansowałeś z zespołem do elity i rozstałeś się z klubem za porozumieniem stron przed rozpoczęciem nowego sezonu.

To była w stu procentach moja decyzja. Jeszcze sześć, siedem kolejek przed końcem awans nie był pewny. Klub borykał się z bardzo dużymi problemami finansowymi, ale drużyna była w stanie dalej walczyć o ten awans. Kiedy skończył się sezon, dowiedziałem się, że podstawowemu bramkarzowi i kapitanowi zespołu wygasł kontrakt i nie został zaproponowany nowy, a ustalaliśmy, że zostanie przedłużony. Odszedł trener przygotowania motorycznego i jeden asystent, bo zostały przekroczone granice szacunku ze strony managementu. Poziom zaufania do ludzi zarządzających klubem był na bardzo niskim poziomie. Pojawiły się sytuacje, które z mojego punktu widzenia były trudne do zaakceptowania pod względem wartości i standardów pracy. Jak zawodnikom nie płacili, to prosiłem, żeby prezes coś z tym zrobił. Nie wykazał wówczas inicjatywy, choć miał możliwości, by wesprzeć zespół. Zaległości wobec zawodników sięgały niemal dwóch miesięcy, a wobec trenerów – około czterech i ciągnęło się to od czerwca. Kończył się sezon, niektórzy nie mieli nawet na loty do domu. Jako zespół musieliśmy pomyśleć o jakiejś formie protestu wobec tego, co się dzieje w klubie. Zdecydowaliśmy, że jeśli w weekend przed ostatnim meczem zaległości nie zostaną uregulowane, pójdziemy do mediów. Informacja dotarła do dyrektora, że takie spotkanie miało miejsce, bo nie było to żadną tajemnicą. Przed meczem klub wyrównał część płatności i zdecydowaliśmy się nic nie robić. Gdy już wyjechałem z Wilna, zadzwonił do mnie jeden z trenerów i mówi: “Sławek, jestem po spotkaniu z szefami”. Z relacji wynikało, że właściciel i dyrektorzy zadawali pytania, próbując ustalić, czy zebranie z zawodnikami mogło być odebrane jako działanie przeciwko klubowi. Jakiś czas później jeden asystent, który był bardzo ceniony przez sztab i zawodników, dostał maila o rozwiązaniu umowy bez podania przyczyny. Sprawa jest obecnie w FIFA. Nie było to dobrze odebrane w zespole, że klub prowadzi takie działania, pomimo wygrania przez nas ligi w takich okolicznościach.

W pewnym momencie stwierdziłem, że jest tego za dużo. Pewnych rzeczy nie mogłem zaakceptować, poziom zaufania był zbyt niski i zdecydowałem się odejść. Zadzwoniłem do właściciela i powiedziałem, że w takich okolicznościach nie widzę sensu dalszej współpracy. 15 lat pracowałem na to, żeby na najwyższym poziomie zaistnieć jako trener. Miałem swoją szansę, nie była to więc dla mnie łatwa decyzja, ale uważam, że nie powinno się działać wbrew swoim wartościom – wolałem zostać bez pracy. Reszta sztabu również odmówiła dalszej współpracy i odeszła zaraz po mnie, nawet fizjoterapeutka, która była tam osiem lat. Chyba nie spotkałem się wcześniej z taką sytuacją, że po awansie cały sztab zdecydował się odejść. Szkoda, że tak się to skończyło, ale poza wspomnianymi sytuacjami był to wyjątkowy sezon. Mój pierwszy awans, w którym miałem okazję pracować z super sztabem i ambitnymi zawodnikami, dlatego Wilno i Litwę zapamiętam pozytywnie.

Co było najtrudniejszym momentem w całej tej sytuacji?

Działania klubu po zakończeniu sezonu. Wygraliśmy ligę w trudnych warunkach i zamiast skupić się na przyszłym sezonie, klub podejmował działania, o których wspomniał wcześniej.

Riteriai w ostatnich latach bardzo często zmieniało trenerów.

Byłem pierwszym trenerem od 2017 roku, który przepracował cały sezon. Idąc tam, wiedziałem, jakie to jest ryzyko, ale z drugiej strony kusiło spróbować nowego kraju i kultury. Teraz klub znowu ma problemy finansowe, bo nowy inwestor się jednak wycofał. Nie jest to tajemnicą, bo federacja oficjalnie udzieliła pożyczki, ale mam nadzieję, że jakoś to poukładają, bo jest tam grupa młodych i utalentowanych zawodników.

Kontaktowałeś się z osobami, które wcześniej pracowały w Riteriai?

Tak, zanim podjąłem pracę, rozmawiałem z dwoma trenerami i ostrzegali mnie przed tym, co może się wydarzyć, więc liczyłem się z ryzykiem.

W Riteriai miałeś najmłodszą kadrę w historii zespołu. Średnia wieku oscylowała w granicach 21 lat. Jak współpracuje się z tak młodymi piłkarzami, a przede wszystkim ludźmi?

To nie jest kwestia wieku, a mentalu. W przeszłości pracowałem z zawodnikami młodymi, ambitnymi, ale też trafiałem na młodych i rozpuszczonych, którzy myśleli, że są już nie wiadomo jak dobrzy. W przypadku starszych zawodników bywa podobnie, nawet jeśli grali tylko w pierwszej lidze – też są tacy, którzy noszą głowy bardzo wysoko. W Riteriai trafiłem na ambitną grupę. Każdy chciał pracować, żeby w piłce się pokazać i zaistnieć. Cieszy mnie, że czterech zawodników z drużyny, którą wygrywaliśmy ligę, dostało nagrody piłkarza meczu w pierwszych seriach gier. Jak ktoś ma ambicję i poukładane w głowie, to już dużo.

Pracowałeś w wielu polskich klubach. Nie tęsknisz za polską piłką?

Pomimo bardzo pozytywnych doświadczeń w polskich klubach, to za samą piłką nie, bo piłka sprawia mi bardzo dużą satysfakcję bez względu na kraj.

A za krajem?

Za krajem już tak, bo są tam rodzice, bracia, znajomi i jakby nie patrzeć to Polska jest super miejscem do życia.

Istnieje jakaś niepisana zasada, że kluby z bardziej renomowanych lig nie są przekonane do zatrudniania polskich trenerów?

Myślę, że to kwestia czasu, gdy polscy trenerzy zaczną się przebijać. Uważam, że kierunek przez kraje bałtyckie jest ciekawy. Kilku trenerów się stąd wybiło. Były trener Riteriai trafił do ekstraklasy portugalskiej. To Portugalczyk, więc miał łatwiej, ale później trafił też do Chin. Jest Valdas Dambrauskas, który pracował w Chorwacji, Grecji i na Cyprze. Są trenerzy z Estonii, którzy też trafiali do większych klubów piłkarskich z Finlandii. Nie zapominajmy, że jest też sporo ciekawych lig poza Europą jak w Maroko, RPA, Japonii czy na Bliskim Wschodzie. Dlatego uważam, że krok do przodu to też Azja, Afryka, Ameryka Południowa.

W Anglii pracowałeś w kilku miejscach – na przykład w magazynie jako operator wózka widłowego. Byłeś też trenerem w filii Evertonu pod Nowym Jorkiem. Która praca nauczyła cię najwięcej?

Każda praca uczy. Jeżeli chodzi o pracę fizyczną w magazynie, to był dla mnie bardzo ciężki moment. W Polsce już utrzymywałem się z piłki, miałem licencję UEFA A, ukończyłem studia magisterskie, a poszedłem do pracy, w której większość ludzi była fajnymi osobami, ale o zupełnie innym światopoglądzie. Gdy mówiłem, że chcę być trenerem, że jeżdżenie wózkiem widłowym to etap przejściowy, mówiono mi: “Młody – każdy tak mówi, że jest tu na chwilę. Zostaniesz tu pewnie 10 lat”. Środowisko, pewnie nieświadomie, zabijało motywację. Była to ciężka chwila, ale też ucząca pokory. Mam duże ambicje, ale nauczyłem się też doceniać drogę, którą przeszedłem i gdzie teraz jestem. Może właśnie dlatego, że pracowałem na magazynie? Wszystkie doświadczenia traktowałem jako inwestycję. Do Anglii wyjechałem głównie po to, żeby nauczyć się języka angielskiego i robić kursy zagraniczne, bo na tamten moment, czyli w 2012 roku, w Polsce szkolenie trenerów – delikatnie mówiąc – nie stało na dobrym poziomie. W Anglii zaczynałem jako magazynier. Później były Stany Zjednoczone, gdzie spędziłem sześć lat, pracując w kilku różnych stanach, po kilku latach zacząłem się uczyć dodatkowo języka hiszpańskiego i później trafiłem do szkoły trenerów w Barcelonie. Z niej wróciłem do Polski, potem była Zambia, znowu Polska, Litwa, teraz jest Estonia. Jeśli chcesz pracować na różnych kontynentach, kluczowa jest nauka języka. Poza tym otwartość, ciekawość i odwaga. Gdy wyjeżdżałem do Anglii, pracowałem już jako trener, w miarę się z tego utrzymywałem, a na Wyspy pojechałem pracować fizycznie. Sugerowano mi, że jeśli zrezygnuję z niezłej pracy w Polsce, może być ciężko wrócić do kraju. Jednak finalnie nauczyłem się języków, pracowałem w kilku krajach i poznałem ludzi z całego świata, a to przydaje mi się teraz w scoutingu zawodników. W Zambii miałem natknąć się na trudne do przeskoczenia różnice kulturowe i brak bezpieczeństwa. Tymczasem kraj okazał się bardzo bezpieczny, a różnicę kulturowe pomogły mi lepiej zrozumieć innych ludzi i rozwinąć się jako człowiek, a przy okazji wszystkie te doświadczenia rozwijają mnie jako trenera.

W krajach takich jak Zambia jest dużo nieoszlifowanych piłkarskich diamentów?

Talenty są wszędzie, ale nie wszędzie są jeszcze odkryte. W zachodniej części Afryki – w Nigerii, Ghanie, Senegalu – masz bardzo dużo agentów, akademii, kluby z Europy tam inwestowały, mają swoje ośrodki. Jednak południowa część Afryki, Zambia, Zimbabwe, Angola, nie jest już aż tak eksplorowana. Zambia to 20-milionowy kraj, piłka nożna jest sportem numer jeden, a nie widziałem tam aż tak wielu agentów z Europy. Na poziom Europy Wschodniej spokojnie można znaleźć kilku zawodników, jednak odszukanie gracza na poziom Bundesligi czy Premier League będzie trudniejsze. Co nie znaczy, że niemożliwe. Napastnik Atletico Lusaka Kingstone Mutandwa pojechał na testy do Cagliari. Teraz już ma kilka występów w Serie A i trafiał już do siatki. A jeszcze niedawno grał na drugim poziomie w Zambii. Ricky Chanda, który jest teraz w Estonii, był w szerokiej kadrze na Puchar Narodów Afryki U-20. Miguel Chaiwa poszedł do Young Boys i zagrał już w Lidze Mistrzów. To byli zawodnicy, którzy w sezonie, kiedy ja pracowałem w Zambii, występowali na drugim poziomie.

W Zambii łączyłeś pracę w roli trenera z posadą dyrektora sportowego, dzisiaj myślisz jeszcze o podjęciu się roli dyrektora w Europie?

Niekoniecznie teraz, ale możliwe, że na dalszym etapie życia zawodowego. W Zambii przejąłem tę rolę, bo właściciel chciał poukładania pewnych spraw między innymi dotyczących akademii. W tym przypadku funkcja dyrektora sportowego nie polegała jedynie na sprowadzaniu zawodników, skupialiśmy się też na ułożeniu scoutingu, a także pomocy akademii. Teraz w Nomme United też w zakresie obowiązków mam kilka kwestii wchodzących w kompetencje dyrektora sportowego. Takie doświadczenie każdemu trenerowi się przydaje. Nawet w samej pracy trenerskiej, nie tylko pod kątem przyszłości na stanowisku dyrektora sportowego.

Czego nauczyłeś się wystrzegać w pracy trenera?

Zbyt pochopnego wyciągania wniosków. Zawodników i ludzi w klubie widujemy tylko przez określony czas. Każdy ma inny charakter, doświadczenia, swoje życie i zmartwienia. Często dochodzi do sytuacji, które mogą wyglądać na jednoznaczne, a nasz mózg działa tak, że od razu wydajemy opinię i szufladkujemy. Tymczasem wielokrotnie kryje się za tym coś głębszego. Prowadziłem piłkarza, po którym widać było, że targa nim dużo negatywnych emocji. Wyrzucał to z siebie na boisku, łapał kartki, wykłócał się z sędziami. Pojawił się nacisk z klubu, żeby go posadzić na ławce, dać mu lekcję. Jednak był to kluczowy zawodnik, starałem się dociec, co się dzieje. Okazało się, że trudno mu było połączyć grę w piłkę i kończenie studiów. Czekały go stresujące egzaminy. Do tego miał dziewczynę, ale nie był w stanie znaleźć dla niej czasu. Dużo rzeczy mu się nawarstwiło, wyrzucał to na boisku. Oceniając go przez pryzmat tylko tego, co widać na pierwszy rzut oka, przez pryzmat głupich żółtych kartek, i sytuacji pełnych negatywnych emocji można dojść do niewłaściwych wniosków. Porozmawialiśmy o sposobach radzenia sobie ze stresem, o ćwiczeniach oddechowych, medytacji. Problem rozwiązał się sam, chłopak zdał egzaminy, presja z niego zeszła, do końca sezonu nie było z nim najmniejszych problemów na boisku. Takich sytuacji w piłce jest sporo. Ktoś się spóźni, czegoś nie zrobi i od razu dostaje łatkę, że jemu pewnie nie zależy, że nie ma profesjonalnego podejścia. Za bardzo lubimy szufladkować i przypinać łatki.

guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Wbudowane opinie
Zobacz wszystkie komentarze

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 19/2025

Nr 19/2025

Polska 1 Liga

Obrońca opuścił Stal. Kontrakt rozwiązany

Piłkarzem Stali Stalowa Wola nie jest już 33-letni Adi Mehremić. Kontrakt z bośniackim obrońcą został rozwiązany za porozumieniem stron.

2025.05.16 Krakow
Pilka nozna , Betclic I liga , sezon 2024/25
Wisla Krakow - Stal Stalowa Wola
N/z Adi Mehremic
Foto Krzysztof Porebski / PressFocus

2025.05.16 Krakow
Football , Polish league, second level , 2024/2025 season
Wisla Krakow - Stal Stalowa Wola
Adi Mehremic
Credit: Krzysztof Porebski / PressFocus
Czytaj więcej

Polska Ekstraklasa

SKRÓT MECZU: Widzew Łódź 2:0 Puszcza Niepołomice

W ostatnim meczu 33. kolejki PKO BP Ekstraklasy, Widzew Łódź pewnie pokonał Puszczę Niepołomice 2:0.

SKRÓT MECZU: Widzew Łódź 2:0 Puszcza Niepołomice
Czytaj więcej

Polska 1 Liga

Chrobry pozostanie w Betclic 1. Lidze. Tabela po 33. kolejce

W poniedziałek, 19 maja, zakończyła się 33. kolejka Betclic 1. Ligi. Tego dnia m.in. Chrobry Głogów zapewnił sobie utrzymanie. Oto tabela zaplecza Ekstraklasy.

2025.05.19 Glogow
pilka nozna Betclic 1 liga sezon 2024/2025
Chrobry Glogow - Ruch Chorzow
N/z Szymon Lewkot Bartłomiej Baranski
Foto Pawel Andrachiewicz / PressFocus

2025.05.19 Glogow
Football - Betclic polish first league season 2024/2025
Chrobry Glogow - Ruch Chorzow
Szymon Lewkot Bartłomiej Baranski
Credit: Pawel Andrachiewicz / PressFocus
Czytaj więcej

Polska Ekstraklasa

Tabela Ekstraklasy po 33. kolejce

Za nami przedostatnia (33.) kolejka Ekstraklasy w sezonie 2024/2025. W poniedziałek, 19 maja, Widzew Łódź wygrał u siebie 2:0 z Puszczą Niepołomice. Oto tabela ligowa.

2025.05.19 Lodz Pilka Nozna PKO BP Ekstraklasa Sezon 2024/2025 Widzew Lodz - Puszcza Niepolomice Nz Fran Alvarez Foto Dawid Figura / PressFocus

2025.05.19 Lodz Football Polish League PKO BP Ekstraklasa Season 2024/2025 Widzew Lodz - Puszcza Niepolomice Fran Alvarez Credit: Dawid Figura / PressFocus
Czytaj więcej

Polska 1 Liga

Lewandowski strzelił gola na wagę utrzymania!

Chrobry Głogów zremisował u siebie 2:2 z Ruchem Chorzów, mimo że przegrywał 0:2. Bohaterem gospodarzy został Mateusz Lewandowski, który strzelił decydującego gola i zapewnił swojej drużynie utrzymanie w Betclic 1. Lidze.

2024.09.16 Pruszkow
pilka nozna Betclic 1 Liga sezon 2024/2025
Znicz Pruszkow - Chrobry Glogow
N/z Mateusz Lewandowski
Foto Pawel Bejnarowicz / PressFocus

2024.09.16 Pruszkow
Football - Betclic 1 Liga season 2024/2025
Znicz Pruszkow - Chrobry Glogow
Mateusz Lewandowski
Credit: Pawel Bejnarowicz / PressFocus
Czytaj więcej