Sensacja na Wembley. Anglia nie dała rady Grecji
Po dwóch zwycięstwach w trakcie wrześniowego zgrupowania, październikowe reprezentacja Anglii zaczęła od porażki z Grecją. To prawdziwa sensacja.
fot. Reuters / Forum
Jednym z priorytetowych zadań Lee Carsleya, tymczasowego selekcjonera Synów Albionu, na trwające zgrupowanie jest właściwe wykorzystanie ofensywnych gwiazd, które ma do dyspozycji. Jude’a Bellinghama, Cole’a Palmera, Bukayo Sakę, Phila Fodena. Dziś sprawę ułatwiła mu nieco wymuszona urazem absencja Harry’ego Kane’a. Zrezygnował z klasycznego napastnika i zmieścił w podstawowym składzie wszystkich wspomnianych, dorzucając jeszcze Anthony’ego Gordona.
Najlepsi piłkarze nie zawsze tworzą jednak najlepszy zespół. Ważne jest zgranie, wzajemne zrozumienie, odpowiedni balans. W pierwszej połowie spotkania Anglii tego zabrakło. Długo utrzymywała się przy piłce, ale niespecjalnie zagrażała bramce rywala i nie strzeliła gola. Najdogodniejszą okazję zmarnował Palmer, uderzając z bliskiej odległości nad poprzeczką, po podaniu Bellinghama. Grecy natomiast kilkukrotnie nieźle skontrowali. Poza tym futbolówkę z linii bramkowej musiał wybić Levi Colwill, a trafienie po rzucie rożnym nie zostało uznane z powodu spalonego.
W drugiej części gry gospodarzom nie poszło lepiej. W 49. minucie stracili gola po strzale Vangelisa Pavlidisa. W kolejnych minutach mogli stracić następne, ale goście niweczyli swoje wysiłki, dając łapać się na spalone. Anglii w ofensywie nie szło, lecz w 87. minucie wyrównał Bellingham – kto inny? W doliczonym czasie gry Pavlidis po raz kolejny wykorzystał jednak niezdecydowanie obrońców w polu karnym rywala i zdobył bramkę na wagę zwycięstwa.
Zwycięstwa historycznego, pierwszego Greków na Wembley. Zwycięstwa symbolicznego, dedykowanemu zmarłemu wczoraj George’owi Baldockowi. Zwycięstwa ważnego, wszak gwarantującego utrzymanie pierwszego miejsca w tabeli grupy drugiej dywizji B Ligi Narodów. Grecy mają dziewięć punktów. Drudzy w stawce Anglicy sześć. (MS)