Rusza nowy sezon rozgrywek Premier League
Pep Guardiola wychodzi poza strefę komfortu, Juergen Klopp zaciska pięści, w Arsenalu raz skaczą sobie do gardeł, by później paść sobie w ramiona. United zastanawiają się, ile więcej i czy w ogóle coś da z siebie Paul Pogba, w Chelsea rzeczywistość zakrzywia obecność Franka Lamparda, a nawet w zwykle nudnym latem Tottenhamie działo się sporo. Trudno przed rozpoczęciem tego całego cyrku nie być choć trochę rozemocjonowanym.
MICHAŁ ZACHODNY
ŁĄCZY NAS PIŁKA
Zacznijmy jednak od polania rozpalonych głów zimną wodą. – To szaleństwo oceniać nas po meczu o Tarczę Wspólnoty z Manchesterem City – mówił Klopp, niemiecki szkoleniowiec Liverpoolu, choć do spotkania było jeszcze ponad tydzień. Ale on już wiedział, że nowy sezon jego zespół rozpocznie w średnim stanie przygotowań. – Nie szukam wymówek, ale mieliśmy kompletnie inny okres przygotowawczy. Graliśmy w nim bez sześciu kluczowych zawodników, a więc twierdzenie, że musimy zacząć od mocnego uderzenia jest całkowitym szaleństwem.
On już wie, co czeka drużynę. Zespół, który zdobył Puchar Mistrzów i został najlepszym, który nie wygrał Premier League w jej historii – a walka z Manchesterem City rozpalała piłkarski świat, stała się kapitalnym przykładem na rozwój rozgrywek i skalę zaangażowania. Ale teraz Klopp wraz ze swoimi piłkarzami będzie musiał dać z siebie jeszcze więcej. Niemiec jest świadom, że w grudniu Liverpool czekać może aż dziewięć meczów w 29 dni, licząc ligę krajową, europejskie puchary oraz klubowe mistrzostwa świata.
Jednak Klopp musi wymagać jeszcze więcej. Zwłaszcza że jego największy rywal zapowiada podniesienie poprzeczki. – Będziemy przygotowani na obronę potrójnej korony – zapowiedział Guardiola. – Będziemy mocniejsi, na pewno. Nie zamierzam zmieniać naszego stylu, ponieważ będziemy czuli się bardziej komfortowo, robiąc to, co dla nas najlepsze. W Premier League graliśmy bardzo równo, może w Lidze Mistrzów mieliśmy problemy ze względu na jakość rywali, napięcie na osiągnięcie wyniku, ale to wszystko jest dłuższym procesem.
Jednak Hiszpan też jest świadom rosnących wymagań. W poprzednich trzech sezonach do mistrzostwa trzeba było zdobyć odpowiednio 81,6; 87,7 i 85,9 procent wszystkich możliwych punktów. To Chelsea prowadzona przez Antonio Conte wyznaczyła nowe standardy konieczne do wywalczenia tytułu po tym, jak cały świat zszokowało Leicester City. Przed nimi to również londyńczycy przekroczyli barierę 80 procent, ale… w 2005 roku. Nie oznacza to, że wszyscy mistrzowie pomiędzy byli słabi, lecz na pewno nie byli aż takim walcem, jak choćby Manchester City w ostatnich dwóch latach. Seryjne zwyciężanie jest teraz zaskakującym rekordem, ale też obowiązkiem, by utrzymać się na topie.
Żeby nikt nie miał złudzeń – wymagania rosną nie tylko w tabeli. We współczesnym świecie o jakość marki trzeba dbać na każdym kroku. W trakcie przedsezonowego tournee po Chinach, Guardiola został oskarżony przez lokalną prasę o okazywanie braku entuzjazmu, bo nie uśmiechał się i nie rozdał tak wiele autografów, jak wymagały tego spotykane tłumy. Hiszpan odrzucił te teorie i nazwał pobyt w Azji „unikalnym doświadczeniem”, ale wrażenie lekko spiętego człowieka pozostało.
(…)
CAŁY TEKST MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (32/2019) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”