Przejdź do treści
2025.01.12 Jeddah King Abdullah Sports City
pilka nozna Superpuchar Hiszpanii final 2025
Real Madryt - FC Barcelona
N/z Robert Lewandowski gol bramka radosc rzut karny
Foto Szymon Gorski / PressFocus

2025.01.12 Jeddah King Abdullah Sports City
Football Spanish Super Cup final 2025
Real Madryt - FC Barcelona
Robert Lewandowski gol bramka radosc rzut karny
Credit: Szymon Gorski / PressFocus

Ligi w Europie La Liga

Robert Lewandowski: Pierwszy raz zobaczyłem gościa, który zrobił na mnie takie wrażenie [WYWIAD – CZĘŚĆ 1]

O adaptacji, wysiłku, mentalności, dziennikarskiej odpowiedzialności za słowa, Yamalu, Barcelonie, problemach reprezentacji i wielu innych sprawach. Ponieważ widział w wielkim futbolu wszystko i jego spojrzenie wykracza zwykle poza najbliższy mecz, to słuchanie Roberta Lewandowskiego bywa pouczające. A okazja do rozmowy trafiła się szczególna – właśnie po raz 12. został Piłkarzem Roku w Polsce!

Zbigniew Mucha

Fot. Szymon Górski/PressFocus

Pewnie trzeba dobrze sprawdzić w innych krajach, ale w Szwecji 12 razy triumfował Zlatan Ibrahimović, z tym że na tym skończył. Tymczasem, jako polski dominator, nie dajesz szans młodszym na triumf i odbierasz powoli innym nadzieję, bo kolejne twoje tytuły, patrząc zupełnie realnie, wcale nie są wykluczone.

Przede wszystkim dziękuję za uhonorowanie mnie tytułem Piłkarza Roku, bo niezmiennie to dla mnie ważne wyróżnienie – mówi Robert Lewandowski. – Ale czy nie daję szans? Tak bym nie powiedział, natomiast ujął to inaczej: dopóki gram, to chcę pokazywać co mam najlepszego i czerpać z tego radość. Dopóki więc mogę, dopóki daję radę i dzięki postawie na boisku mogę wygrywać plebiscyt, to jestem z tego dumny. To też w jakiś sposób dowodzi, że wiek to faktycznie tylko liczba. A właśnie w ten sposób to czuję, że ten wiek wcale mi nie ciąży, nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie. Okazuje się, że mając blisko 37 lat można pokazywać rzeczy, których wiele osób pewnie by się nie spodziewało. I z tego także jestem dumny.

W PEŁNI ZAADAPTOWANY

W skali od 1 do 10 jak byś ocenił miniony rok w kontekście wyłącznie zawodowym?

Miał na pewno plusy i minusy. Wydaje mi się, że w jego drugim półroczu wyciągnąłem jednak dużo pozytywów, więc jeśli już bawimy się w takie oceny, to całościowo oceniłbym go gdzieś między sześć a siedem.

fot. Rafał Oleksiewicz / PressFocus

Ta wspomniana druga część roku, pewnie nie perfekcyjna, ale faktycznie była znakomita. Czas więc może na obalenie mitu lub potwierdzenie teorii medialnych: czy to Hansi Flick stał za metamorfozą formy Roberta Lewandowskiego?

To jest już mój trzeci sezon w Barcelonie. I powiem szczerze, że po tych dwóch pierwszych latach, w końcu poczułem się tutaj nieco inaczej – w klubie, w mieście, w nowym kraju. Poczułem się w pełni zaadaptowany. W pierwszym roku wszystko było nowe i świeże. Drugi rok był trochę przejściowy, natomiast teraz mam wrażenie, że jestem w stu procentach zaaklimatyzowany. Czuję to choćby po relacjach i w kontaktach z młodymi zawodnikami. Opanowałem język hiszpański już na innym, wyższym poziomie. Nazwijmy to, bardzo umownie, komunikacją młodzieżową. To trudno wyjaśnić, ale taki prosty przykład dotyczy choćby funkcjonowania wewnątrz drużyny poza boiskiem. Mówię o takich zwykłych, codziennych żarcikach. Bo nawet jeśli nauczysz się prostego posługiwania językiem hiszpańskim, to niuansów, właśnie owych żartów, nie zrozumiesz. A teraz zaczynam już ten – tak to ujmę – młodzieżowy slang coraz lepiej kumać. Wiem, jak i o czym chłopaki w szatni rozmawiają.

CZUJĘ SIĘ JAK NASTOLATEK

No to o czym?

Powiem szczerze, że uczestnicząc w ich tematach czuję się znów jak nastolatek. Jasne, oni często pytają się mnie, jak to u mnie z czymś było w wieku 17, 18 czy 19 lat, wracają wtedy wspomnienia, zaczynają ponownie ożywać historie istotne dla nastolatków. Rozmawiam zatem o rzeczach i tematach, których nie poruszałem przez całe lata. Z jednej strony to śmieszne, z drugiej bardzo ciekawe…

W takim razie nie pytam o szczegóły tych rozmów.

Tak, lepiej zostawmy to w spokoju.

Ale nie jesteś dla nich boomerem w stylu: za moich czasów, to…

Nie, nie. Po prostu opowiadam im o własnych doświadczeniach, świadom jednak tego, że oni żyją już w innych realiach.

fot. Mateusz Porzucek/PressFocus

MUSZĘ ŁAPAĆ DYSTANS

Czy Hansi Flick zanim został latem trenerem Barcelony, dzwonił do ciebie? Czy może po prostu dowiedziałeś się o wszystkim, kiedy klub o tym oficjalnie poinformował?

Rozmawiałem z nim dopiero wówczas, gdy już praktycznie było pewne, że zostanie trenerem Barcelony. Dopóki nie było nic przesądzone, nie rozmawialiśmy.

Czy to faktycznie szkoleniowiec tak diametralnie różny od Xaviego?

Nie. Ja zresztą zawsze twierdziłem, że Xavi miał to coś. Każdy trener jest inny. Każdy ma swój pomysł na siebie, na futbol, na taktykę. Xavi był bardzo związany z klubem, ze środowiskiem, nawet z dziennikarzami. Wydaje mi się, że czasami dobrze być trochę na odległość, złapać pewien dystans. Bo trzeba pamiętać, że media barcelońskie, czy nawet szerzej – hiszpańskie, są jednak… inne. Zdarza się, że historie opisywane powstają nie wiadomo skąd i na jakiej podstawie. Sam się na to w pewnym momencie złapałem. Po jakimś czasie stwierdziłem, że to nie ma sensu, że chcąc zachować chłodną głowę muszę złapać dystans i nauczyłem się tego wszystkiego.

CORAZ CZĘŚCIEJ SIĘ UŚMIECHAM

Skoro wywołałeś temat dziwnych newsów, to ostatnio ponoć Robert Lewandowski zażądał zmiany klubowego kucharza…

Totalna bzdura. To są właśnie tego typu historie, o których mówiłem. Gdybyś mnie zapytał o dziesięć tego typu historii, w ośmiu przypadkach powiedziałbym, że to bzdury, w dwóch potwierdziłbym, że owszem, że niby tak, ale nie do końca o to chodziło… Tak to niestety wygląda. Są plusy i minusy bycia piłkarzem takiego klubu jak Barcelona.

Foto pressinphoto/SIPA USA/PressFocus

A da się porównać to, co dzieje się w mediach wokół piłkarzy i wokół samej Barcelony, tę ogromną skalę popularności i zainteresowania, z tym, czego doświadczałeś w Monachium?

Przede wszystkim zwróciłbym uwagę na inną kulturę dziennikarską w obu krajach. Nie mówię o wszystkich mediach, ale są w Hiszpanii takie, że dziennikarz cokolwiek usłyszy, natychmiast o tym pisze. Dlatego powtarzam konsekwentnie o tym niezbędnym dystansie. Coraz częściej się już tylko po prostu uśmiecham… Tak było właśnie ostatnio z tą kuchnią. Nie wiedziałem o co chodzi gdy chłopaki w szatni pytali: ty, zwalniasz kucharza za źle przyrządzone jajka? Pokazali artykuł, przeczytałem. Było naprawdę dużo śmiechu, ale inaczej się nie da. Oczywiście, wielu zawodników wciąż uczy się łapania tego dystansu, bo Hiszpania jest pod tym względem specyficzna. Z kolei w Polsce wszystko się przedrukowuje, nie weryfikując informacji, czy są one rzetelne czy nie.

CAŁY CZAS TRZEBA BYĆ GOTOWYM

Wróćmy na boisko. Z perspektywy kibiców w Polsce, wydaje się, że kulminacyjnym punktem świetnej dla ciebie jesieni był mecz z Realem. Rzeczywiście El Clasico było takim peakiem?

Wiadomo, że zawsze będę oceniany w kontekście zdobywanych bramek, a dwie bramki w El Clasico mają swoją wymowę, wzbudzają zainteresowanie, bo to absolutnie szczególny mecz. Ale to jednak… tylko bramki. Tymczasem nawet gdy spojrzymy na poprzedni sezon, to dwa moje najlepsze mecze, to były spotkania z PSG w Paryżu i Atletico w Madrycie. Tymczasem w obu, w sumie, strzeliłem tylko jednego gola. Wszystko zależy więc od tego, na co zwraca się uwagę, czy patrzy się tylko na suche statystyki i liczby, czy na szerszy obraz. Fakt jest jednak taki, że świat idzie w kierunku statystyk, z tym że często nie są one miarodajne.

Zostając jednak przy El Clasico i przy jesieni, to w pewnym momencie wszystko z perspektywy Barcelony wydawało się proste i przejrzyste. Byliście na fali, mieliście przewagę punktową, zmierzaliście pewnie w stronę odzyskania tytułu. Potem coś się zadziało i punkty pogubiliście. Czy czuć niepokój w drużynie, w klubie, czy jest inna atmosfera, zmienia się postrzeganie tego sezonu, tego jak on może się zakończyć?

Faktycznie, końcówka rundy była słabsza w naszym wykonaniu. Pokazała nam, że tak łatwo nie będzie. Może nawet łatwo to akurat złe słowo, bo nigdy nie jest łatwo i trzeba być na to wszystko przygotowanym. Ja zawsze szukam pozytywów w każdej sytuacji. Uważam, że to nawet lepiej, że ten słabszy moment złapaliśmy teraz, a nie później, w decydującej fazie sezonu, kiedy nie będzie czasu, by coś odrobić. Wielokrotnie przeżywałem takie sytuacje, że kryzys dotykał zespół w momentach niewłaściwych i brakowało czasu na reakcję. Mam nadzieję, że po kryzysie z końcówki jesieni wiele się nauczymy i wyciągniemy wnioski. Proszę pamiętać, że naprawdę mamy młodą drużynę i to normalne, że pod względem mentalnym młodzież cały czas się uczy, wciąż rozwija. Futbol to taka dyscyplina, że cały czas trzeba być gotowym, przygotowanym. Jeśli wyciągniemy wnioski z tego słabszego momentu, nauczymy się co robić lepiej na przyszłość, to będzie cenne. I ta przerwa w rozgrywkach była właśnie okazją do wielu przemyśleń. Nie ma wątpliwości, że w każdym meczu, niezależnie od tego z kim gramy, musimy dawać z siebie wszystko. Kolejna nauka, którą musimy sobie przyswoić jest taka, że jeśli nie możemy wygrać, to nie wolno nam przegrać, bo czasami remis też się może przydać. Jednym słowem, te negatywne chwile mogą w przyszłości dać nam wiele korzyści i to jeszcze w tym sezonie. Tym bardziej że to akurat sezon absolutnie inny, cięższy. Dwa mecze dodatkowe w Lidze Mistrzów, kolejne dwa w play-offach, choć Barcelona akurat ich uniknęła awansując bezpośrednio do 1/8 finału, to już spore obciążenie. Dlatego ten sezon będzie dużym wyzwaniem dla drużyn, dla zawodników, dla sztabów. Zarówno z punktu fizycznego, jak i mentalnego.

Foto Szymon Gorski / PressFocus

PIŁKARZ NIE DA RADY TWORZYĆ WIDOWISKA W KAŻDYM MECZU

Bo doszliśmy chyba do krytycznego punktu. Rozgrywacie tak dużo meczów, mowa o piłkarzach topowych klubów, że wygląda to powoli na testowanie ile jest w stanie wytrzymać organizm zawodowego futbolisty.

Niby mówi się, że w Lidze Mistrzów mogą dojść cztery więcej mecze, więc w skali sezonu może niedużo, ale to naprawdę robi różnicę. Rozłożone w czasie niby są niewidoczne, ale kiedy dochodzą cztery mecze Ligi Mistrzów rozgrywane w środku tygodnia, to – podkreślam – są to cztery tygodnie, kiedy nie możesz ani normalnie potrenować, ani się zregenerować, odpocząć. W kontekście końcówki sezonu to będzie mieć znaczenie.

Ale to przesuwanie granicy staje się powoli wręcz niebezpieczne. To musi odbywać się również kosztem jakości, nie sądzisz?

Oczywiście, że tak. Poziom meczów spadnie, piłkarz nie będzie w stanie zagrać całego, tak wyczerpującego sezonu na jednakowo wysokim poziomie fizycznym i mentalnym, jak mógł to robić jeszcze kilka lat temu. Piłkarz nie da rady tworzyć widowiska w każdym meczu. To nierealne. W grę wchodzi aspekt fizyczny, ale również mentalny. Mecze to przecież także męczące podróże, to powroty do domu o 4 rano i nieprzespane noce, których nie ma później gdzie i jak nadrobić. Jasne – jeden, drugi, trzeci mecz dasz radę. Ale później to wróci. Wystarczy, że zawodnik nie będzie gotowy w decydującym momencie na 100 procent, ale na 95, a to już zrobi różnicę.

I być może Robert Lewandowski, dbający o siebie, o swoją dietę, trening, regenerację, nie będzie wzorem, ale normą, bo inaczej się po prostu nie da.

Dbanie o siebie to jedna rzecz. To oczywiście pomaga. Świadomość i wiedza na ten temat są zresztą większe niż lata temu i wielu piłkarzy to rozumie, ale aspekt psychologiczny jest naprawdę bardzo istotny. Jeśli ktoś ma talent, to na tym talencie do 23. bądź 24. roku życia da radę. Mniej więcej, bo to sprawy indywidualne. Natomiast później sam talent nie wystarczy. Potrzebujesz mentalności. Tymczasem dziś świat futbolu trochę rozwija przed młodymi zawodnikami czerwony dywan. Ja rozumiem potencjał, talent, itd., ale to zabija nieco budowanie ich mentalności. Dążę do tego, że nie mam pewności czy ci młodzi, kiedy przyjdzie gorszy czas, będą potrafili sobie z tym poradzić. Prawda jest taka, że mając 18-20 lat możesz coś wygrać i zarobić pieniądze, ale jeśli w ślad za tym nie nastąpi odpowiedni rozwój mentalny, na najwyższym poziomie, to w wieku 25-26 lat nie będziesz w stanie przeskoczyć tych paru procent. I jeśli wówczas dopiero zaczniesz nad tym pracować, to będzie ci ciężej. Dlatego uważam, że w przyszłości dużo trudniej będzie zawodnikom utrzymać się na topowym poziomie więcej niż dziesięć lat, niż obecnie albo w przeszłości. To jest wyzwanie dla młodych piłkarzy.

NIE WIDZIAŁEM TAKIEGO TALENTU JAK YAMAL

No to w tej chwili zasmuciłeś fanów Lamine’a Yamala, którzy dziś widzą w nim kogoś, kto w przyszłości będzie kimś więcej niż Pele, Maradona czy Messi. Tymczasem może być mu trudniej.

Zgadza się. Jest super zawodnikiem o wielkim talencie, lecz ważne jest jego otoczenie, które powinno myśleć nie o tym, co będzie z nim za dwa-trzy lata, ale żeby na topowym poziomie był za dziesięć lat. Chodzi o to, co się dzieje wokół młodych zawodników. Bo pieniądze, które zarabiają są wspaniałe, ale – nie oszukujmy się – pieniądze potrafią też osłabić zawodnika. Jesteśmy ludźmi. Poza tym pamiętajmy o bodźcach zewnętrznych. Kiedy ja zaczynałem było inaczej. Czekało się do poniedziałku na gazetę i tyle, internet dopiero się rozwijał, inaczej zresztą funkcjonował. Łatwiej było mojemu pokoleniu pod tym względem. Teraz żyjemy w świecie, gdzie komentarze na social mediach bywają bardzo skrajne. To też może wykańczać młodych zawodników w dłuższej perspektywie. Dlatego choć talent Lamine’a jest bezsporny, to ważny jest szereg decyzji jego i jego otoczenia, żeby za dziesięć lat wciąż chciało mu się jeszcze więcej.

Foto IMAGO/PressFocus

A widziałeś wcześniej kogoś tak piekielnie utalentowanego jak on?

Nie. Przyszedł na trening do nas jak miał 15 lat. Wtedy zobaczyłem go po raz pierwszy. Wcześniej widziałem wielu młodych i utalentowanych. To było zawsze widać: o, mają to coś! Ale nigdy nie miałem pewności, że tak, to właśnie ten chłopak zrobi wielką karierę. Aż zobaczyłem Lamine’a i powiedziałem tylko: wow… Zapytałem ile on ma lat. Dowiedziałem się, że piętnaście. Odparłem, że to niemożliwe. Pierwszy raz zobaczyłem gościa, który zrobił na mnie takie wrażenie, a nie ukrywam, żeby na mnie ktoś zrobił wrażenie, to jest ciężko. Naprawdę nie widziałem nikogo podobnego. Nawet nie chodzi o sam talent jako taki, ale o to, że on gra jakby miał pięć, siedem lat więcej niż ma.

Jako człowieka, który w futbolu sporo już przeżył i zawodnika, który ma niewątpliwie szersze spojrzenie na wiele spraw, wykraczające poza najbliższy mecz, niepokoją cię te wszystkie doniesienia o problemach finansowych Barcelony? Czy potrafisz się od tego odciąć, skupiając na swoich zadaniach?

To akurat jest ciekawy temat. Faktycznie, jeśli ktoś śledzi wszystko z oddali i poczyta w mediach o różnych sprawach, to może się wydawać, że jest źle… Natomiast ja mam inną perspektywę, jestem blisko i wiem, że dla tego klubu nadchodzą powoli dobre czasy. Przychodząc do Barcelony zdawałem sobie sprawę, z jakimi wyzwaniami ten klub się mierzy. Za to, co zarząd i prezydent w ostatnich czterech latach zrobili na płaszczyźnie wyjścia z kryzysu finansowego, bo klub jeszcze kilka lat temu był być może na krawędzi bankructwa, jestem pełen uznania i szacunku dla tych osób, dla ich starań o wyprowadzenie klubu na właściwą ścieżkę. A czytając o naszych kłopotach warto też pamiętać, że media hiszpańskie dzielą się na probarcelońskie i prorealowskie. Odbywa się zatem ciągłe szukanie w dobrej sytuacji czegoś złego i na odwrót. Jeśli jeden klub zrobi dobrze, to druga strona zawsze znajdzie coś złego i umiejętnie to nagłośni.

DRUGA CZĘŚĆ WYWIADU Z ROBERTEM LEWANDOWSKIM UKAŻE SIĘ WE WTOREK

guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Wbudowane opinie
Zobacz wszystkie komentarze
Robert
Robert
9 lutego, 2025 12:04

Jeden z ciekawszych wywiadów z Lewandowskim. Zawsze gadał banały, ale teraz kilka ciekawych spraw powiedział

Iga
Iga
11 lutego, 2025 10:32
Odpowiedz  Robert

Nice try, Robert.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 10/2025

Nr 10/2025