Łatwo nie było, ale jeśli ma się w drużynie kogoś takiego jak Robert Lewandowski, to można wychodzić nawet z najgorszych opresji. Tak właśnie było w piątkowy wieczór, kiedy Bayern Monachium pokonał Paderborn (3:2), a „Lewy” zapisał na swoim koncie dublet.
Robert Lewandowski bohaterem Bayernu Monachium (fot. Łukasz Skwiot)
Po tym jak Bawarczycy rozbili przed kilkoma dniami w puch i pył Kolonię, piłkarze Paderborn mogli udać się w podróż na Allianz Arenę z duszą na ramieniu. Bayern wydaje się bowiem rosnąć w siłę, a starcie z tak nisko notowanym rywalem, powinno być dla niego formalnością.
Trzeba było jednak pamiętać – i właśnie na to dość mocno zwracano uwagę w niemieckich mediach – że już na początku nowego tygodnia podopiecznych Hansiego Flicka będzie czekać pierwszy mecz z Chelsea w ramach 1/8 finału Ligi Mistrzów. Można było więc przypuszczać, że gospodarze będą myślami właśnie przy tym spotkaniu i patrząc przez pryzmat klasy przeciwnika, po prostu nieco go zlekceważą.
Tak jak można było się spodziewać, Bayern od początku przejął kontrolę nad wydarzeniami na boisku i był stroną przeważającą. Goście nie mieli z kolei kompletnie nic do powiedzenia i wydawało się, że jeszcze przed przerwą mistrzowie Niemiec zdobędą kilka bramek, przechylając ostatecznie szalę na swoją stronę.
Problem w tym, że ta przewaga gospodarzy na niewiele się zdawała. Bawarczycy może i dominowali, jednak problem w tym, że nie miało to żadnego przełożenia na ilość i jakość akcji bramkowych. Kiedy jednak w 25. minucie trochę miejsca w polu karnym Paderbornu dostał Serge Gnabry, to momentalnie udało mu się skierować piłkę do siatki. Reprezentant Niemiec okrasił golem swój występ numer 100 w rozgrywkach Bundesligi.
Gospodarze nie poszli jednak za ciosem i jeszcze przed zmianą stron, po fatalnym błędzie Manuela Neuera, który wybrał się na daleką wycieczkę poza własne pole karne, futbolówkę do bramki skierował Dennis Srbeny i cała zabawa na Allianz Arenie zaczęła się od nowa.
Po przerwie Bayern wcale nie ruszył do huraganowych ataków, ale pod bramką Paderbornu kilka razy się zakotłowało. Za każdym razem w roli głównej występował Robert Lewandowski, który najpierw groźnie uderzał nogą, a następnie głową, ale w obu tych przypadkach fenomenalnie interweniował Leopold Zingerle.
Stare porzekadło mówi jednak, że do trzech razy sztuka i dokładnie tak było w przypadku „Lewego”. W 70. minucie w pole karne na pełnej szybkości wpadł Gnabry, który wyłożył piłkę do Lewandowskiego, a ten po nodze rywala trafił do siatki, zdobywając przy okazji 24 gola w tym sezonie ligowym.
Wydawało się, że jest już po zawodach, jednak Bayern Monachium ponownie nie potrafił zamknąć spotkania. Paderborn to wykorzystał i wyprowadził kontratak na wagę remisu. Na kwadrans przed końcem do odbitej przez Neuera piłki dopadł Sven Michel, który z bliska dopełnił formalności.
Bayern ponownie był w opałach, ale po to właśnie ma w drużynie Lewandowskiego, by ten w takich sytuacjach przychodził na pomoc, co uczynił na trzy minuty przed końcem, kiedy strzałem z bliska wykończył szybki wypad swojej drużyny.
Rezultat już finalnie zmianie nie uległ i po końcowym gwizdku Bawarczycy mogli się cieszyć z kompletu punktów, które na końcu wszystkich rachunków mogą okazać się kluczowe w wyścigu o mistrzostwo.
gar, PiłkaNożna.pl