Reprezentacja Polski odpada z Euro. Jest żal, ale nie rozpacz
– Wiemy gdzie jesteśmy – mówiły po porażce 0:3 ze Szwecją i odpadnięciu z Euro 2025 reprezentantki Polski i ich trenerka Nina Patalon. Dominowała świadomość, że tylko cierpliwa, ciężka praca jest sposobem na dalszy postęp.
Nina Patalon długo i cierpliwie odpowiadała na pomeczowej konferencji na kolejne pytania dziennikarzy. Odnosiła się zarówno do samego meczu ze Szwecją, jak i szerszego kontekstu odpadnięcia z turnieju przez jej zespół.
ZAMKNIJ
Reklama
CIERPLIWOŚĆ
– Może to niektórych zaskoczy, ale ja jak zwykle jestem spokojna – mówiła pytana o emocje na gorąco jakie jej towarzyszą. – Po bardzo dobrym, ale jednak przegranym meczu z Niemcami nie jest łatwo zregenerować się także mentalnie by po kilku dniach znów wejść na ten sam poziom koncentracji w meczu z zespołem ze światowego topu. Zdecydowałam się na zmiany, był w nich pomysł, ale graliśmy z naprawdę silnym rywalem. Po przerwie chcieliśmy odrabiać straty, strzelić gola, nie było już czego bronić. Potrzebujemy cierpliwości i zrozumienia długoterminowych procesów działań. Wszelkie działania rozwijające piłkę kobiecą w Polsce rozpoczęły się w 2019 roku, więc jeśli po tych sześciu latach dzisiaj chcemy być mistrzem świata czy Europy to musimy się zastanowić, czy rzeczywiście racjonalnie na to wszystko patrzymy.
POSTĘP
– Wiem, ile kosztowało to poświęcenia i inwestycji, żeby się tu znaleźć – mówiła dalej selekcjonerka. – Nasza reprezentacja z drużyny, która nie miała mega wysokich standardów, stała się w pełni profesjonalną. Począwszy od organizacji, przez poziom sportowy, zmieniło się wszystko i nadal będzie się zmieniać. Musimy być świadomi, że na mistrzostwach Europy gra 16 najlepszych drużyn. Nam przyszło się mierzyć z drugą i piątą. Powinniśmy spojrzeć przez pryzmat tego, że w pierwszym meczu reprezentacja zagrała naprawdę imponująco, wlała dużo nadziei, ale tu trzeba zagrać co najmniej trzy mecze. A żeby nagrać trzy mecze, a nie jeden, to w Polsce nie może być 30 tysięcy piłkarek, tylko 150 tysięcy jak w Szwecji i Niemczech. Nie ma innego sposobu na postęp jak dalsza ciężka praca, ale i ona nie daje gwarancji sukcesu, a jedynie szansę na niego.
W końcu rzecznik polskiej reprezentacji Maciej Mastalerek musiał przeprosić i zakończyć konferencję, bo na swoją kolej nie mógł doczekać się trener Trzech Koron. Tymczasem w tzw. strefie mieszanej zawodniczki dopiero wychodziły do czekających na nie dziennikarzy. – Powiedziałyśmy sobie po meczu, że nie zawsze jesteś zwycięzcą kiedy wygrywasz – komentowała Adriana Achcińska. – Zwycięzców charakteryzuje to, że się nie poddają, idą dalej. Nasza drużyna też się nigdy nie poddaje i będziemy szły do przodu. Dzisiaj głosy będą różne, bo przegrałyśmy 3:0, ale wiem jaką ta drużyna przeszła drogę wzlotów i upadków i już samo to, że tu jesteśmy bardzo doceniam, ale wymagamy od siebie, jesteśmy profesjonalistkami i chcemy więcej.
SMUTEK
Jako jedna z ostatnich z szatni, grubo po północy, wyszła Ewa Pajor. – Jesteśmy smutne – mówiła napastniczka Barcelony. – Dałyśmy z siebie sto procent, wiedziałyśmy jaką jakość mają rywalki, z którymi się tu mierzymy. Zbieramy doświadczenie, które wiem, że zaowocuje w przyszłości. Przed nami trzeci mecz i jestem pewna, że znów damy z siebie wszystko i będziemy walczyć o zwycięstwo dla naszych kibiców, którzy niesamowicie nas tu wspierają. Jesteśmy w Szwajcarii, a czujemy się jakbyśmy grały u siebie.
Ostatni mecz z Danią Polki zagrają w Lucernie w sobotę, początek o 21:00.
7 komentarzy
najstarszy
najnowszyoceniany
Wbudowane opinie
Zobacz wszystkie komentarze
Gizmo
9 lipca, 2025 08:20
Co do naszych dziewczyn to jest jeszcze jeden problem. Z pełnym zrozumieniem i z całym szacunkiem dla jej pracy, Nina Patalon jest po prostu słabym selekcjonerem. Warsztatowo i taktycznie to jest takie combo Czesia Michniewicza i Michała Probierza. Tej kadrze przydałby się solidny trener zza granicy, zwłaszcza że sytuację kadrową mamy analogiczną do męskiej reprezentacji. Jest Ewa, która odsadza resztę drużyny o lata świetlne, oraz gromada mniej lub bardziej uzdolnionych zawodniczek grających w niezłych klubach. Różnica polega na tym, że dziewczynom naprawdę się chce, więc ktoś kumaty mógłby z tego zrobić coś fajnego. Niestety Kulesza Niny nie zwolni, a nawet gdyby to wątpię żeby potrafił wybrać odpowiedniego kandydata, nawet gdyby ten wpadł pod jego auto.
Lata świetlne z Europą niestety. Polska myśl szkoleniowa, laga do Ewy. Brak techniki, dokładności, zimnej głowy. Samym sercem meczów się niestety nie wygrywa.
Mamy słabe szkolenia, słabych trenerów i takie tego wyniki.
To jest fakt, ale problem leży głębiej. Piłka kobieca w Polsce dopiero się rozwija, do niedawna mało kto chciał pracować w klubach, zwłaszcza że pieniądze tu a w męskiej piłce dzieli przepaść. Jest perspektywa rozwoju, ale na to potrzeba lat. Żeby nie było, ja Ninę szanuję i doceniam, ale żeby nasza kadra zrobiła kolejny krok do przodu, potrzebuje nowego impulsu.
Stańczyk
9 lipca, 2025 09:37
My, naród polski, mamy pewien wyodrębniony nam GEN: otóż, jak mało który naród, zawsze potrafimy porażki zamienić w sukces ……
Te dziewczyny wolą walki i zaangażowaniem mogłyby obdzielić reprezentacje męskie przynajmniej tą pierwszą i U – 21. Tak, były słabsze i od Niemek i od Szwedek. Była różnica klasy , była niedokładność w odbiorze i przyjęciu, była jak nic nie szło ” laga na Robercika ” – znaczy na Ewę . Ale oglądając to , ani przez sekundę nie miałem poczucia wstydu i zażenowania jak oglądam mężczyzn. Bo one walczyły, a nie snuły się po boisku. Gdyby tak walczyli faceci nie byłoby kompromitacji z Mołdawią , czy Finlandią i Albanią .
Historyczny wynik! Polki zakończyły mistrzostwa Europy
Reprezentacja Polski kobiet po fazie grupowej pożegnała się z mistrzostwami Europy. Biało-czerwone pozostawiły po sobie jednak dobre wrażenie, a przecież grały w grupie śmierci.
Udział Polek na Euro powinien być kamieniem milowym. „Nie możemy zaprzepaścić szansy”
Obecność podopiecznych Niny Patalon na mistrzostwach Europy powinna być kamieniem milowym w rozwoju żeńskiego futbolu w Polsce. – Nie możemy zaprzepaścić szansy, jaką jest rekordowe zainteresowanie turniejem – przede wszystkim pod względem zachęcenia dziewczynek do uprawiania tej dyscypliny – wypowiada się trener Marek Chojnacki, niegdyś mistrz Polski z piłkarkami UKS SMS Łódź.
Rekordowa oglądalność meczów Polek. „Opinie ludzi, że żeńska piłka mało kogo interesuje nie przekładają się na rzeczywistość”
Ponad dwa miliony widzów zasiadło w piątek, 4 lipca, przed telewizorami, aby kibicować Polkom w spotkaniu z Niemkami w debiucie na mistrzostwach Europy.
Co do naszych dziewczyn to jest jeszcze jeden problem. Z pełnym zrozumieniem i z całym szacunkiem dla jej pracy, Nina Patalon jest po prostu słabym selekcjonerem. Warsztatowo i taktycznie to jest takie combo Czesia Michniewicza i Michała Probierza. Tej kadrze przydałby się solidny trener zza granicy, zwłaszcza że sytuację kadrową mamy analogiczną do męskiej reprezentacji. Jest Ewa, która odsadza resztę drużyny o lata świetlne, oraz gromada mniej lub bardziej uzdolnionych zawodniczek grających w niezłych klubach. Różnica polega na tym, że dziewczynom naprawdę się chce, więc ktoś kumaty mógłby z tego zrobić coś fajnego. Niestety Kulesza Niny nie zwolni, a nawet gdyby to wątpię żeby potrafił wybrać odpowiedniego kandydata, nawet gdyby ten wpadł pod jego auto.
Dobrze pisze, polać mu.
Lata świetlne z Europą niestety. Polska myśl szkoleniowa, laga do Ewy. Brak techniki, dokładności, zimnej głowy. Samym sercem meczów się niestety nie wygrywa.
Mamy słabe szkolenia, słabych trenerów i takie tego wyniki.
To jest fakt, ale problem leży głębiej. Piłka kobieca w Polsce dopiero się rozwija, do niedawna mało kto chciał pracować w klubach, zwłaszcza że pieniądze tu a w męskiej piłce dzieli przepaść. Jest perspektywa rozwoju, ale na to potrzeba lat. Żeby nie było, ja Ninę szanuję i doceniam, ale żeby nasza kadra zrobiła kolejny krok do przodu, potrzebuje nowego impulsu.
My, naród polski, mamy pewien wyodrębniony nam GEN: otóż, jak mało który naród, zawsze potrafimy porażki zamienić w sukces ……
Bardziej widzieć sukces w porażce…
Te dziewczyny wolą walki i zaangażowaniem mogłyby obdzielić reprezentacje męskie przynajmniej tą pierwszą i U – 21. Tak, były słabsze i od Niemek i od Szwedek. Była różnica klasy , była niedokładność w odbiorze i przyjęciu, była jak nic nie szło ” laga na Robercika ” – znaczy na Ewę . Ale oglądając to , ani przez sekundę nie miałem poczucia wstydu i zażenowania jak oglądam mężczyzn. Bo one walczyły, a nie snuły się po boisku. Gdyby tak walczyli faceci nie byłoby kompromitacji z Mołdawią , czy Finlandią i Albanią .
Więc to nie jest ten sam problem.