Remis w meczu na szczycie ligi angielskiej
Podziałem punktów zakończył się szlagier 36. kolejki Premier League. Manchester United zremisował na własnym terenie z Chelsea (1:1)
David De Gea popełnił kolejny kosztowny błąd (fot. Reuters)
Po porażkach Tottenhamu i Arsenalu, niedzielne starcie na Old Trafford urastało do rangi najważniejszego w sezonie dla piłkarzy Manchesteru i Chelsea. Obie drużyny walczą w końcu o zajęcie miejsca w TOP 4 Premier League i wygrana w takim starciu byłaby sporym krokiem na drodze do osiągnięcia celu.
„Czerwone Diabły” przegrały siedem z dziewięciu ostatnich spotkań na wszystkich frontach, ale to i tak właśnie w gospodarzach upatrywano faworyta do zwycięstwa. Jak się okazało, podopieczni Ole Gunnara Solskjaera faktycznie rozpoczęli zawody z dużo większym animuszem i potrzebowali zaledwie 11 minut, by wyjść na prowadzenie.
To właśnie wtedy miejscowi przeprowadzali szybki atak, po którym w polu karnym Chelsea szarżował Luke Shaw. Obrońca nie miał jednak pozycji do oddania strzału i widząc przed sobą wychodzącego bramkarza, przytomnie odegrał do Juana Maty. Ten zdołał opanować futbolówkę i umieścił ją w siatce, idealnie pomiędzy blokującymi obrońcami.
Manchester grał bardzo solidnie i wydawało się, że kontroluje przebieg wydarzeń na boisku. Kiedy pierwsza połowa zbliżała się więc do końca, nic nie wskazywało na to, by zespół Solskjaera miał zejść do szatni bez jednobramkowego kapitału. Cóż, jak się okazało, zawodnicy Chelsea mieli innych plan na ostatnie sekundy pierwszej części spotkania.
Pomocną dłoń do słabo grającej Chelsea wyciągnął David De Gea, który znajduje się ostatnio w dość mizernej formie. Hiszpan popełnił poważny błąd przy strzale z dystansu Antonio Rudigera i zamiast złapać piłkę, ewentualnie odbić ją do boku, ten po prostu „wypluł” ją w pole karne. Z okazji skorzystał Marco Alonso, który dopadł do futbolówki i mimo ostrego kąta, zdołał posłać ją do siatki.
W drugiej połowie gra była już dużo bardziej wyrównana. Po stronie Manchesteru poważnej kontuzji kolana nabawił się Eric Bailly, a jego następca na boisku, Marcos Rojo, po zaledwie kilkunastu minutach powinien zostać odesłany po prysznic. Argentyńczyk w bezmyślny sposób zaatakował Williana wyprostowaną nogą, jednak sędzia – niesłusznie zresztą – postanowił go oszczędzić.
W końcówce więcej okazji miał Manchester, ale kolejnych goli na Old Trafford już nie zobaczyliśmy i spotkanie zakończyło się ostatecznie remisem. Taki rezultat sprawia, że ligowy klasyk zakończył się ranieniem dwóch gigantów i żaden z nich nie może mieć powodów do zadowolenia.
gar, PiłkaNożna.pl