Rekordowy finał i wspomnienie fałszywego proroka
Dzięki sobotniej wygranej nad Manchesterem City, Arsenal wciąż może zakończyć obecny sezon z trofeum na koncie. Kanonierzy awansowali do finału Pucharu Anglii, a zwycięstwo w tych rozgrywkach będzie dla nich niosło poważne konsekwencje.
Arsenal zagra w finale Pucharu Anglii już po raz 21. (fot. Reuters)
Po pierwsze, wygranie trofeum pozwoli zamknąć sezon 2019-20 udanym akcentem i będzie dowodem na to, że praca wykonywana przez Mikela Artetę i jego podopiecznych przynosi efekty. W kontekście nieudanej kadencji Unaia Emery’ego, a także gruntowej przebudowy drużyny, byłaby to bezcenna wartość.
Po drugie, ewentualne zwycięstwo w Pucharze Anglii pozwoli wywalczyć londyńczykom przepustkę do europejskich pucharów, co przez rozgrywki ligowe może okazać się wykluczone. Kanonierzy plasują się aktualnie na dziesiątej pozycji, a chociaż ich strata do szóstego Wolves wynosi tylko trzy punkty, to czasu na odrobienie tego dystansu nie ma już za dużo.
Po trzecie, zakończenie kampanii z trofeum na koncie może się okazać kamieniem węgielnym nowego projektu i zamknięcie raz na zawsze epoki Arsene’a Wengera. Wspomniany Emery okazał się być na Emirates Stadium fałszywym prorokiem, a włożenie do gabloty pucharu byłoby jasnym sygnałem dla wszystkich, że pogłoski o śmierci Arsenalu były zdecydowanie przedwczesne.
No i w końcu po czwarte, Kanonierzy mają okazję wyśrubować swój własny rekord w liczbie wywalczonych Pucharów Anglii. Do tej pory udało się im zgromadzić ich aż trzynaście w dwudziestu finałach, w których wystąpili. Tylko w tym wieku Arsenal wygrał te najstarsze rozgrywki piłkarskie na świecie sześciokrotnie.
Drugi w klasyfikacji wszech czasów jest Manchester United, który również meldował się w wielkim finale dwudziestokrotnie, ale na swoje konto zapisał dwanaście pucharów. Czerwone Diabły zmierzą się z Chelsea w drugim półfinale rozgrywek, który wyłoni rywala dla Arsenalu.
Grzegorz Garbacik