W narracji płynącej z centrali UEFA w Nyonie finał Champions League to święto, a kilka dni poprzedzających wydarzenie nazywanych jest piłkarskim festiwalem. Dla Ukrainy i Kijowa to był powrót do normalności w futbolu, niewidzianej tu przez wielu od meczu Hiszpanów z Włochami o złoto mistrzostw Europy w 2012 roku. Kijowskie zwycięstwo oznaczało dla Realu Madryt zdobycie po raz trzynasty Pucharu Mistrzów i trzeci z rzędu triumf w Champions League.
Z KIJOWA MICHAŁ CZECHOWICZ
To zabawne, że dwóch trenerów niemających pojęcia o taktyce zagra o Puchar Mistrzów – jak zwykle menedżer Liverpool FC Juergen Klopp brylował dowcipem na konferencji prasowej dzień przed meczem. Uśmiechnięty od ucha do ucha nie sprawiał wrażenia człowieka, którego boli przypominanie na każdym kroku pięciu przegranych meczów finałowych z rzędu. W tym tego najważniejszego, w 2013 roku na Wembley w Lidze Mistrzów z Bayernem Monachium, kiedy w składzie Borussii Dortmund miał między innymi Roberta Lewandowskiego, Jakuba Błaszczykowskiego i Łukasza Piszczka. Niemiec potem mówił, że ten mecz wymazał z pamięci. Nie chciał wyciągać wniosków? Mimo nazywania preferowanego przez niego futbolu thrash metalem i maksymalnego dociskania gazu, żeby jego drużyny grały atrakcyjnie – 134 gole strzelone do soboty w tym sezonie i 17 meczów z trzema lub więcej zdobytymi bramkami – znalezienie podobieństw między projektem w żółto-czarne paski a czerwonym nie jest oczywiste.
ARGUMENTY ZIDANE’A
– Wiemy, jak zapanować nad chaosem – zapowiedział szkoleniowiec Królewskich Zinedine Zidane. W tym jednym zdaniu zawarł klucz do zwycięstwa nad LFC. Wchodząc w szczegóły, to pozorowany chaos w rzeczywistości będący projekcją analitycznego geniuszu Kloppa. Rotując wyjściową jedenastką i zadaniami piłkarzy na boisku, stworzył potwora, którego rozpracowanie stanowi dla rywali koszmar.
– Jakim jest trenerem? Pracuje krócej niż ja w Liverpoolu (ZZ został szkoleniowcem Realu 4 stycznia 2016 roku – przyp. red.), a jutro może mieć wygrane jako trener trzy finały Ligi Mistrzów – Klopp na konferencji sporo naopowiadał się na temat Zidane’a. Angielskie media powątpiewały, że Francuzowi uda się złamać szyfry stworzone przez Niemca. Ten w końcu zbudował drużynę dużo bardziej wyrafinowaną piłkarsko od Atletico Madryt (rywal z finału z Mediolanu sprzed dwóch lat) i zdecydowanie lepiej przygotowaną fizycznie od Juventusu Turyn przed rokiem w decydującej batalii LM w Cardiff. W dniu meczu w Kijowie można było odnieść wrażenie, że to bardziej pojedynek trenerów niż zderzenie piłkarskich gwiazd: Cristiano Ronaldo i Mohameda Salaha.
Za Liverpoolem w finale przemawiała nie tylko romantyczna historia, ale także zatrzęsienie starym układem na klubowym topie w Europie. Tyle że w zderzeniu z atutami Realu mocne strony angielskiego zespołu wydawały się nieco bledsze. Już od kilku tygodni Klopp powtarzał słowa o doświadczeniu rywali, o ich mentalności zwycięzców oraz o zgraniu drużyny, która bez większych zmian personalnych dotarła do trzeciego finału z rzędu.
Przy wulkanie emocji i bon motów Kloppa Zidane sprawiał wrażenie szkoleniowca prowadzącego swój zespół w okręgowym finale ligi szóstek oldbojów. Spokojny, wyważony, dla wielu robiący dobrą minę do złej gry. Walka o kolejny Puchar Mistrzów była dla niego wielką szansą, ale i zagrożeniem. W przypadku porażki zostawał w tym sezonie bez trofeum, co od kilku tygodni nakręcało karuzelę kandydatów do zastąpienia Francuza na stanowisku szkoleniowca Realu. Jednym z najczęściej powtarzanych nazwisk potencjalnych następców był… Klopp.
– On nie zarządza zawodnikami, już gotowymi, ukształtowanymi piłkarsko, tylko ich tworzy. Kto rok temu spodziewał się, że Mo Salah zostanie w pierwszym sezonie po transferze do Anglii piłkarzem takiego formatu, robiącym różnicę w europejskich pucharach? Kto słyszał rok temu o Trencie Alexandrze-Arnoldzie? To facet z innej planety, dlatego nie nadaje się do Realu. W Liverpoolu zna z imienia wszystkie sprzątaczki. Korporacyjny styl to nie dla niego – tłumaczył jeden z angielskich dziennikarzy w dyskusji, która toczyła się w centrum prasowym kilka godzin przed finałem na kijowskim Stadionie Olimpijskim.
(…)
CAŁY TEKST MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (22/2018) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”