Reaktywacja Pione Sisto w Vigo
Pochodzący z Sudanu Południowego reprezentant Dani Pione Sisto, strzelił w niedzielny wieczór w meczu swojej Celty z Sevillą gola na wagę zwycięstwa i wydobycia się ze strefy spadkowej. W ten sposób zawodnik niedawno skreślony przez władze klubu i trenera udowodnił, że nadal warto na niego stawiać.
W Vigo wciąż liczą na Pione Sisto (fot. Reuters)
Latem 2019 prezydent klubu Carlos Mourino uznał, że po trzech latach gry w jego klubie Duńczyk już nie ma wystarczającej motywacji, nie potrafi dać z siebie wszystkiego i postanowił go sprzedać. Najpierw jednak nie było kupca, a gdy się takowy zgłosił, a była to Aston Villa – zawodnik odmówił przenosin. Pierwszy trener Celty w tym sezonie, Fran Escriba nie cenił skrzydłowego – dopóki prowadził zespół, Sisto spędził na boisku raptem 71 minut grając wyłącznie ogony.
Nowy trener Oscar Garcia szukając sposobu na ożywienie drużyny postanowił dać mu jeszcze jedną szansę. Sisto znalazł się w jedenastce na debiut Oscara przeciwko Barcelonie, a potem jeszcze pięciokrotnie w meczach ligowych wybiegał w wyjściowym składzie. Strzelił dwa gole, a dwa kolejne dołożył w Copa del Rey. Oscar powiada, że Sisto to zarówno odmienny piłkarz, jak i odmienny człowiek od wszystkich pozostałych, których ma w kadrze i trzeba umieć z nim postępować, by mieć z niego korzyść. Niedawno ukarał go grzywną za niewłaściwą reakcję na zmianę w meczu z Eibar, ale nie skutkowało to odsunięciem od składu. Po meczu z Sevillą Duńczyk znów jest idolem kibiców, którzy też mieli go już czasami dosyć.
Przed nerwową końcówką sezonu fani wręcz modlą się, by Sisto znów nie strzeliła do głowy jakaś głupota. W maju zeszłego roku w celu oczyszczenia organizmu przez trzy tygodnie jadł wyłącznie owoce. Innego razu wypowiedział wojnę… własnej błonie śluzowej stwierdziwszy, że to jej obecność w organizmie odpowiada za wszystkie choroby. Postanowił się jej całkowicie pozbyć, ogłosił hasło: zniszczyć się, żeby stworzyć się na nowo. Na tym tle takie ekscentryzmy jak lektura klasyków filozofii nikogo nie szokowały.
Leszek Orłowski
„Piłka Nożna”