Raków Częstochowa pokonał Górnik Łęczna 2:1, choć zespół Marka Papszuna miał zdecydowaną przewagę i wymiar zwycięstwa mógł być bardziej okazały.
Kolejne zwycięstwo podopiecznych Marka Papszuna (fot. 400mm.pl)
Raków tego meczu zwyczajnie nie mógł przegrać. Górnik Łęczna teoretycznie jest pewniakiem do spadku i stanowi czerwoną latarnię, która rozdaje punkty reszcie drużyn w stawce. Podobnie było z częstochowianami, którzy skorzystali na starciu z Łęczną i zainkasowali komplet oczek.
Piłkarze Papszuna kwestię zwycięstwa rozstrzygnęli już w pierwszej połowie. W 32. minucie pierwszą bramkę zdobył Ivi Lopez. Hiszpan trafił do siatki na raty. Pierwsze uderzenie wybronił Gostomski, jednak przy dobitce as Rakowa się nie pomylił i skierował futbolówkę do siatki.
Kilka minut przed przerwą wynik podwyższył Tomas Petrasek. Czech znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie przy akcji ofensywnej Rakowa. Odbita piłka tuż przed bramką nie miała swojego właściciela, Petrasek pewnie do niej podbiegł i umieścił w bramce.
W drugiej części meczu Raków miał przewagę zarówno w posiadaniu piłki i jak i licznie sytuacji bramkowej, jednak to Górnikowi udało się zdobyć kontaktowego gola. W 71. minucie Lokilo otrzymał fantastyczną piłkę na wybieg od Gąski. Gracz Górnika zrobił użytek z dostarczonej piłki i w pierwszym kontakcie oddał strzał w kierunku bramki.
Raków dowiózł korzystny wynik do ostatniego gwizdka sędziego i komplet punktów zostaje zgodnie z oczekiwaniami w Częstochowie. Dzięki temu Raków powraca na fotel lidera i wykonał kolejny krok w kierunku tytułu mistrza Polski.
Los drużyny z Łęcznej jest już raczej przesądzony. Tylko niewyobrażalny cud uchroni ją przed spadkiem na drugi szczebel rozgrywkowy.
młan, PiłkaNożna.pl