Przejdź do treści
Raków nauczył się wygrywać

Ligi w Europie Liga Konferencji

Raków nauczył się wygrywać

Dziś wieczorem przekonamy się, ile polskich drużyn zobaczymy w III rundzie kwalifikacji do Ligi Konferencji Europy. Rewanże grają Lech i Raków, które są praktycznie pewne awansu oraz Pogoń i Lechia, które muszą potwierdzić dobrą formę z zeszłego tygodnia. Przed meczami naszych drużyn w pucharach rozmawiamy z byłym piłkarzem, obecnie ekspertem telewizyjnym, Sebastianem Milą.




Na początek – ile drużyn zobaczymy w kolejnej rundzie eliminacji do LKE?

Chciałbym cztery, ale myślę, że będą dwie.

Jak się domyślam Lech i Raków.

Tak, zdecydowanie. Wierzę jednak, że przynajmmniej jedna z tych drużyn, które mają trudniejsze mecze – Lechia i Pogoń – da radę awansować do kolejnej rundy.

Lech i Raków mogą potraktować swoje rewanże bardziej ulgowo z racji zaliczki, jaką sobie wypracowały?

Myślę, że nie, bo nie ma takich rzeczy w sporcie. Każdy chciałbym mieć taki przycisk, który sprawia, że w danym spotkaniu gra się na przykład na 20 procent, żeby się nie zmęczyć. Nie ma niestety takiego przycisku, nikt go jeszcze nie wymyślił. Piłkarze z Częstochowy muszą wyjść skoncentrowani, aby tę rundę wygrać. Trener Papszun może jedynie oszczędzić jednego czy dwóch piłkarzy. Rewanż wycieczką rowerową na pewno jednak nie będzie.

Czyj występ przed tygodniem bardziej panu zaimponował – Lecha czy Rakowa?

Raków mi się bardziej podobał. Lech grał trochę zdenerwowany. Porażka w lidze, porażka z Karabachem – to wszystko zabrało Kolejorzowi pewność siebie. Oczywiście, to był bardzo dobry mecz, ale jeśli porównujemy te dwie drużyny, to w spotkaniu Rakowa było widać, że drużyna Marka Papszuna idzie po wyznaczonej ścieżce i nie musi zjeżdżać do pitch stopów. Drużyna z Częstochowy nauczyła się wygrywać.

Raków zagra w Kazachstanie na sztucznej murawie. Jak duży może to być problem dla piłkarzy Marka Papszuna?

Nie będzie to duży problem. W tych czasach sztuczna murawa jest częściej spotykana. Kiedyś jak była jedna taka nawierzchnia na całe miasto, to rzeczywiście trudno się grało. Jest to inna specyfika gry. Piłka inaczej się toczy, inaczej się odbija, inaczej się po niej biega. Nie sądzę jednak, żeby było to jakąś dużą trudnością.

Co pan sądzi o obecności tego rodzaju boisk na takim poziomie?

Ja bym wykluczył takie boiska, chyba że występują ekstremalne sytuacje. Kiedy ja grałem w norweskim Tromso, to tam była sztuczna murawa. Tam rzeczywiście pogoda nie jest zimą najlepsza, więc trudno byłoby utrzymać naturalną nawierzchnię.

Czy jeśli Lech awansuje do fazy grupowej LKE, będzie można mówić o rehabilitacji za słaby mecz w Baku z Karabachem?

Nic nie zrekompensuje Champions Leauge. To nie ulega wątpliwości. Awans do fazy grupowej LKE będzie takim minimum, jakie Lech mógł zrobić. Dla takiego wielkiego klubu, który w takim stylu zdobył mistrzostwo Polski, udział w europejskich pucharach jest niezbędny. Dlatego grupa Ligi Konferencji Europy to według mnie minimum Lecha.

 

 

 

Kto według pana będzie mieć trudniejszą przeprawę – Pogoń czy Lechia?

Obejrzawszy te spotkania, mam wrażenie, że Lechia będzie miała trudniej. Gra za to mecz u siebie. Pogoń natomiast zdominowała Broendby w drugiej połowie. Pokazała, że jest w stanie przejść Duńczyków, ale gra na wyjeździe. Pamiętam, że trzy lata temu, kiedy Lechia grała z Broendby, po pierwszym meczu wydawało mi się, że kwestia awansu jest otwarta, lecz w Kopenhadze rywal Biało-Zielonych zagrał dużo lepiej. Myślę, że skala wyzwania w kontekście dwóch naszych ekip jest porównywalna. Rapid jest do przejścia, Lechia gra u siebie, ale na pewno będzie ciężko.

Lechia jako jedyna w czwartek zagra na u siebie. Wsparcie kibiców i przewaga własnego boiska odegrają pana zdaniem istotną rolę w meczu z Rapidem?

Muszą odegrać. To jest atut, który Lechia musi wykorzystać. Kiedy sportowcy mierzą się z teoretycznie lepszym przeciwnikiem w starciu, w którym nie są faworytami, to wiara własnych kibiców jest szalenie istotna. Nie tylko przez 10 czy 15 minut, ale ta wiara musi być do samego końca spotkania. Piłkarze naprawdę to czują. Nikt z nas nie potrafił nigdy wytłumaczyć, dlaczego coś się w nas odblokuje w takich momentach. Prawda jest taka, że fani są w stanie dać zawodnikom trochę więcej mocy i pomóc im wznieść się na wyżyny swoich umiejętności. Wejście w mecz będzie jednym z kluczowych momentów. Kibice mogą w tym pomóc.

Jak drużyna Tomasza Kaczmarka może zaskoczyć Rapid?

Lechia w pierwszym spotkaniu z Akademiją Pandew grała świetnie. Piłkarze wyszli wysokim pressingiem, potrafili się utrzymać przy piłce, narzucili przeciwnikowi własny styl gry. To było fantastyczne! Macedończycy byli oczywiście o wiele słabszym rywalem od Rapidu, ale te aspekty, o których wspomniałem, muszą się powtórzyć. Kiedy można wyjść wysokim pressingiem i nie pozwolić uwierzyć Rapidowi, że będzie tu grał na własnym warunkach, to trzeba to zrobić. Lechia musi także kreować sobie sytuacje, utrzymywać się przy piłce, bo to zepchnie rywala do defensywy i zmusi do budowania akcji od własnej bramki, co też nie jest aż takie proste. Do tego szczelność w obronie. Nie ulega wątpliwości, że nie można sobie pozwolić na takie błędy, jakie piłkarze Lechii popełniali w pierwszym meczu ligowym w Płocku. No i wykańczanie akcji. To, co masz, musisz strzelić. W spotkaniu w Wiedniu Flavio miał dobrą sytuację, bramkarz obronił. W takich meczach, kiedy masz okazję, musisz ją wykorzystać. Później można ułożyć sobie mecz, mając ten komfort przewagi bramkowej.

Lechia nadal nie przeprowadziła żadnego transferu. Czy Biało-Zieloni są w stanie awansować do fazy grupowej z aktualną kadrą?

Będzie to bardzo trudne. Zespół jest przyzwoity, trener Kaczmarek potrafi budować piłkarzy. Nie oczekuje gotowego produktu. Świeżość i inna charakterystyka piłkarzy na poszczególnych pozycjach na pewno by jednak pomogły. Repertuar w ofensywie by się zwiększył, jeśli Lechia pozyskałaby nowych zawodników do ataku.

Czy proces sprzedaży klubu wpływa według pana na drużynę?

Jeśli pensje są płacone regularnie, piłkarze mają, gdzie trenować i standard funkcjonowania zespołu nie zmalał, to drużyna tego nie odczuwa.

Czy awans Lechii będzie dla pana niespodzianką?

Tak, na pewno będzie to dla mnie niespodzianka. Przygotowując się do meczu z Rapidem, analizowałem piłkarzy, którzy tam występują i sposób, w jaki grają. Poziom austriackiej piłki jest porównywalny, wyłączając Red Bull Salzburg. Reszta ekip jest na podobnym poziomie. Wiedziałem, że Rapid jest w zasięgu Lechii, ale też zdawałem sobie sprawę, że jest w lepszej formie. Jeśli Lechii uda się wyeliminować Austriaków, będzie to spory sukces gdańszczan.

W pierwszym meczu z Broendby Pogoń pokazała dwie twarze. Jak teraz powinni zagrać Portowcy, żeby odnieść dobry wynik w Kopenhadze?

Obejrzałem każdy mecz Pogoni w tym sezonie i muszę przyznać, że niestety te dwie twarze pokazuje cały czas. W czwartek najbardziej chciałbym zobaczyć Pogoń z zeszłego sezonu. Grała wówczas fantastycznie, obok Lecha była to najlepiej grająca w piłkę drużyna w Polsce. W tym roku w pamięci utkwiła mi druga odsłona w ubiegłotygodniowym spotkaniu z Broendby. To była stara, dobra Pogoń. Jeśli drużyna ze Szczecina tak zagra, narzuci Duńczykom swój styl gry i pokaże swoje atuty w ofensywie, to jest w stanie stłamsić swojego rywala, który ostatnio nie mógł sobie z tym poradzić. Będzie to mecz na wyjeździe, trudno jest w takich warunkach zdominować przeciwnika, ale zespół Jensa Gustafssona jest w stanie to zrobić.

Pogoń jako jedyna nie przełożyła swojego meczu w Ekstraklasie. Sądzi pan, że porażka ze Śląskiem wpłynie na Portowców?

Myślę, że nie wpłynie. To początek sezonu, piłkarze nie są jeszcze bardzo wyeksploatowani i nadal są głodni gry. Regeneracja przebiega dobrze, więc jeżeli transfer z Wrocławia to Szczecina odbył się w komfortowych warunkach i wszystko było, jak należy, to w czwartek nie powinno być problemów z tym związanych. Ja jestem pełen uznania dla Pogoni, że nie przełożyła swojego meczu. Uważam, że przekładanie spotkań w tej fazie sezonu nie jest potrzebne. Podejrzewam, że Raków i Lech pluli sobie trochę w brodę, że to zrobili, widząc jaki wynik, osiągnęli w pierwszym meczu. Wydaje mi się, że mogli poczekać na lepszy moment, kiedy drużyna faktycznie będzie potrzebować tego oddechu. Teraz było to niepotrzebne. Bardzo się cieszyłem, że Pogoń grała w 2. kolejce. Mam nadzieję, że to też przełoży się na atut Portowców, że będą w rytmie meczowym. Mocno trzymam kciuki za dobry mecz w Kopenhadze.

Czyli na tym etapie sezonu przekładanie spotkań to raczej zbędny zabieg?

Tak. Ja bym tego teraz nie robił, tylko poczekał na inny moment. Są oczywiście takie sytuacje, w których warto przełożyć mecz ligowy, wszystko zależy od kadry zespołu, odległości, jaką musi pokonać dana drużyna. Pogoń postąpiła rozsądnie. Czekam na mecz w Kopenhadze. Mam nadzieję, że Portowcy pokażą, że są świetnie przygotowani.

Czy w przypadku porażki z Broendby, uważa pan, że pojawią się głosy, że jedną z przyczyn było właśnie rozegranie ligowego meczu w weekend?

Mam nadzieję, że nikt nie jest aż tak naiwny. Pamiętajmy, że Pogoń nie jest faworytem w dwumeczu z Broendby. Wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę, że będzie to trudna przeprawa. Nawet, jeśli Pogoń nie grałaby przez dwa tygodnie przed rewanżem w Danii, to nie daje to gwarancji optymalnego wyniku.

Polskie drużyny są aktualnie gotowe na granie co trzy dni?

Jesteśmy gotowi grać, ale musimy się tego nauczyć. Gotowość to jedno, a nauka to drugie. Myślę, że jeśli jedno połączylibyśmy z drugim, to wyszłoby coś, co spowoduje, że za jakiś czas będziemy wiedzieć, z czym się je taka gra. Jest to oczywiście duże obciążenie dla organizmu zawodników, ale można się do tego przyzwyczaić. Tak jak się człowiek przyzwyczaja do zimy, to może przyzwyczaić się do trudnych warunków. Trenerzy, na przykład Marek Papszun czy Piotr Stokowiec, bardzo często mawiają, że piłkarze są w stanie zaadaptować się do ciężkich treningów, więc myślę, że szkoleniowcy przygotują też swoje zespoły do grania co trzy dni.

W środowisku piłkarskim trwa dyskusja na ten temat. Uważa pan, że należy grać co trzy dni już na etapie eliminacji czy za wszelką cenę awansować do fazy grupowej?

Zawsze praktyka jest najlepsza. Kiedy przychodzi okres gry w eliminacjach, to należy przygotować się, żeby pokonywać te ekipy, które faktycznie musimy pokonać. Ja pamiętam, że kiedyś odpadłem jako piłkarz ze szwedzką drużyną, Helsingborgs IF. Jest to najsłabszy przeciwnik, który mnie wyeliminował. Przegrywałem z Bordeaux, Sevillą – z takimi ekipami można przegrywać. Jeśli chodzi już o drużyny prezentujące podobny poziom, to nauka najlepsza jest wtedy, jeżeli będzie się grało co trzy dni i ich eliminowało. Metoda prób i błędów. My rok po roku odpadamy we wczesnych rundach i nie mamy, kiedy się tego nauczyć. Nie będzie warunków do nauki, jeśli nie będzie się grało w europejskich pucharach i przechodziło kolejnych rund.

Jakub Kowalikowski

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 43/2024

Nr 43/2024