Radomiak kontynuuje zwycięski marsz
Zwycięski marsz Radomiaka trwa w najlepsze. Beniaminek odniósł zwycięstwo w piątym meczu z rzędu. Tym razem ofiarą piłkarzy z Radomia padła krakowska Wisła.
Od początku spotkanie układało się po myśli Radomiaka. Już w 6. minucie radomianie objęli prowadzenie. Aschraf El Mahdioui nadepnął na stopę Karola Angielskiego w obrębie pola karnego, pierwotnie sędzia nie dopatrzył się faulu, lecz po przejrzeniu całego zdarzenia za pomocą systemu VAR, zrewidował swoją dotychczasową decyzję i wskazał na wapno, a piłkę z jedenastu metrów do siatki posłał sam poszkodowany.
Szybko objęte prowadzenie najwyraźniej zadowoliło podopiecznych Dariusza Banasika, bowiem w kolejnych minutach ich poczynania na murawie ograniczały się do bronienia korzystnego wyniku i jednocześnie szukania następnych okazji podbramkowych w postaci kontrataków.
Oddanie inicjatywy przeciwnikowi zawsze jest ryzykowną taktyką, tym bardziej wówczas, gdy ów przeciwnik zacznie stopniowo przejmować kontrolę nad przebiegiem boiskowych wydarzeń, co wraz z upływem czasu stało się udziałem Wisły.
Jednak mimo długich fragmentów przeważania, a momentami nawet dominacji, Biała Gwiazda nie potrafiła, poza kilkoma epizodycznymi wyjątkami, poważnie zagrozić bramce strzeżonej przez Filipa Majchrowicza, który na przestrzeni całych 90 minut musiał interweniować tylko raz, kiedy to El Mahdioui oddał strzał z dystansu.
Było to jedyne celne uderzenie po stronie krakowian, aż do końcówki, w trakcie której desperacko ostrzeliwali bramkę Radomiaka. Gdyby piłkarze pod wodzą Adriana Guli byli bardziej skuteczni, raczej nie powinniby mieć problemów z przechyleniem szali zwycięstwa na swoją korzyść, a przynajmniej wyrównaniem, lecz m.in. Michal Skvarka, Nikola Kuveljic, czy Jan Kliment pudłowali w dogodnych okazjach.
Tego samego nie można powiedzieć o Radomiaku, który wprawdzie rzadziej gościł pod bramką rywali, ale gdy już to robił, to za każdym razem stwarzał realne i konkretne zagrożenie, jak chociażby wtedy, gdy Mario Rondon przegrał pojedynek sam na sam z Michałem Biegańskim lub wtedy, gdy Leandro ostemplował słupek lub jeszcze wtedy, gdy Thabo Cele trafił w spojenie bramki.
Ostatecznie więcej trafień poza tym autorstwa Angielskiego nie padło, a piąte z rzędu zwycięstwo Radomiaka stało się faktem, dzięki czemu radomianie awansowali aż na czwarte miejsce w ekstraklasowej tabeli, ustępując tylko zespołom na podium. Piękny sen beniaminka trwa w najlepsze.
Zupełnie inne nastroje panują przy Reymonta. Nic dziwnego, bowiem Wisła poniosła już kolejną porażkę, nadal pozostaje w dolnych sferach tabeli tuż nad strefą spadkową, a co za tym idzie, notowania trenera Guli są coraz słabsze w oczach kierownictwa klubu.
jbro, PilkaNozna.pl