Puchar Biedronki czy Ekstraklasy? Jagiellonia i Legia chcą podbić Ligę Konferencji
Każdy szuka swojego miejsca na ziemi. Ekstraklasowe kluby przez wiele lat nie potrafiły go znaleźć, wyściubiając nos poza krajowe podwórko. Utworzenie Ligi Konferencji przed kilkoma laty sprawiło, że polskim zespołom łatwiej jest zaznaczyć swoją obecność na międzynarodowych arenach. W tym sezonie bardzo dobrze radzą sobie na nich Jagiellonia i Legia – obie drużyny znajdują się na tę chwilę na podium w tabeli. Na co warto zwrócić uwagę w grze mistrza Polski oraz Wojskowych?
Jakub Żubrowski
FILIP TROKIELEWICZ
„Po raz kolejny okazuje się, że puchary są dla naszych zespołów pocałunkiem śmierci. Wcześniej zaczynamy sezon, nie jesteśmy w stanie utrzymać najlepszych piłkarzy i kolejne rozgrywki są trudniejsze” – stwierdził kiedyś bez ogródek selekcjoner reprezentacji Polski, Michał Probierz, wówczas prowadzący Jagiellonię.
W drugiej edycji rozgrywek z rzędu dwa polskie kluby zakwalifikowały się do fazy zasadniczej europejskich rozgrywek. Ekstraklasa śrubuje swoją pozycję w rankingu UEFA. Obecnie nasza liga plasuje się na 18. pozycji, a strata do upragnionego 15. miejsca w klasyfikacji, które gwarantuje dwie ekipy w kwalifikacjach Ligi Mistrzów, powoli topnieje.
Dużą cegiełkę dokładają do tego Jagiellonia oraz Legia. Zespół prowadzony przez Adriana Siemieńca imponuje, stawiając czoła wyzwaniom na dwóch frontach. Że nie jest to lekki kawałek chleba, przekonał się między innymi Śląsk Wrocław, który pożegnał się z grą na międzynarodowych arenach w sierpniu, a mimo to wciąż nie może się „odkręcić” i szoruje po dnie ligowej tabeli. Stołeczni piłkarze z kolei naprawdę dobrze radzą sobie w Europie, ale w Ekstraklasie na miarę oczekiwań zaczęli się spisywać właściwie dopiero od października, a i tak przydarzają im się dotkliwe potknięcia, jak chociażby w starciu z Lechem Poznań.
ZMIANA SYSTEMU KLUCZEM?
Choć porażka z Kolejorzem w minionej kolejce, to poważna rysa na wizerunku Legii Goncalo Feio, poprzednie tygodnie były w wykonaniu Wojskowych naprawdę udane. Poprawa postawy warszawian, którzy wciąż nie mogą być usatysfakcjonowani z pozycji w ligowej stawce, zbiegła się ze zmianą systemu z 1-3-5-2 na 1-4-3-3. Portugalskiemu szkoleniowcowi trzeba oddać – potrafił przyznać się do błędu, poszukał nowych rozwiązań, kiedy zespół zawodził.
Ruben Vinagre to niekwestionowana gwiazda ligi, jeden z najciekawszych graczy, którzy w ostatnich latach zostali sprowadzeni do Ekstraklasy. Mowa bowiem o piłkarzu, który znalazł się w swojej karierze na zakręcie, ale w przeszłości zaliczył między innymi 37 występów w Premier League czy 11 w Serie A. Portugalczyk odgrywa istotną rolę w budowaniu ataków przez Legię – pojawia się w środku pola, uczestnicząc w rozegraniu piłki. Trener Feio pozostawia 25-latkowi sporo swobody w podejmowanych działaniach zarówno pod własnym polem karnym, jak i szesnastką oponentów. Vinagre jest czwarty w Ekstraklasie, jeżeli chodzi o liczbę udanych dryblingów, ich skuteczność wynosi u lewego obrońcy 56 procent. Bardzo dobrą formę Portugalczyka dostrzegł selekcjoner reprezentacji Portugalii, Roberto Martinez, który na konferencji prasowej przed meczem z Polską przyznał, że Vinagre znalazł się w orbicie jego zainteresowań. Sporo wskazuje na to, że Legia może zagiąć parol na zawodnika Sportingu. Umowa wypożyczenia 25-latka obowiązuje do 30 czerwca 2025 roku, ale stołeczny klub zagwarantował sobie możliwość wykupu lewego obrońcy.
Choć oczekiwania względem Legii są ogromne, warszawianie nie są nastawieni wyłącznie na dominowanie rywali poprzez posiadanie piłki i cierpliwe budowanie ataków. Przykładowo w bieżącym sezonie Górnik Zabrze czy Lech wymienili ponad 1000 podań więcej od legionistów. Trener Feio w swojej pracy kładzie mocny nacisk na fazy przejściowe. Jak na dłoni widać, że jego drużyna ma ten element opanowany bardzo dobrze i potrafi też zaskoczyć przeciwnika, grając bardziej bezpośrednio.
Zdecydowanie lepiej wygląda aktualnie prawa strona zespołu z Łazienkowskiej. Odżył nieco Kacper Chodyna, który latem trafił do Legii z Zagłębia Lubin. Początki 25-latka w Warszawie nie należały do najłatwiejszych, miał problemy, aby odnaleźć się na wahadle. Nie ma się czemu dziwić, ponieważ jest to zawodnik, który czerpie korzyści z szybkości i atakowania wolnej przestrzeni za plecami defensorów. 25-latek często operuje w okolicach szesnastki, gdzie stosunkowo często zdarza mu się odpowiadać za finalizację akcji. Co ciekawe, skrzydłowy Legii jest drugi w lidze pod względem liczby kontaktów z futbolówką w polu karnym w przeliczeniu na 90 minut. Jednym z zachowań piłkarzy Legii, któremu warto się przyjrzeć, jest poruszanie Marca Guala. Hiszpan aktywnie uczestniczy w rozegraniu piłki, często obniżając swoją pozycję. W fazie otwarcia gry i budowania ataku pozycjonuje się jako środkowy pomocnik. Przestrzeń, w której nominalnie operuje napastnik, wypełnia jedna z dziesiątek albo skrzydłowy. Są to najczęściej Bartosz Kapustka lub Luquinhas.
Jednym z czynników, który niewątpliwie ma też wpływ na poprawę dyspozycji Legii, jest wykrystalizowanie się składu, w którym nie następuje zbyt wiele rotacji. W przeszłości Feio był analitykiem w sztabie Henninga Berga. 34-latek pracował wówczas między innymi nad case study związanym z optymalnym rotowaniem składem w odniesieniu do łączenia rozgrywek ligowych z europejskimi pucharami. W skrócie – w łańcuchu siedmiu spotkań zmian nie powinno być w pierwszym, drugim, szóstym i ostatnim meczu, w pozostałych maksymalnie jedna roszada na formację. Trudno nie odnieść wrażenia, że podstawowy skład Legii, który się wyklarował w ostatnim czasie, znalazł się na fali wznoszącej między innymi właśnie z powodu stabilizacji.
DUCH PUSZCZY STRASZY
Adrian Siemieniec wszedł do Ekstraklasy z drzwiami i futryną. W poprzednim sezonie wszyscy pialiśmy z zachwytu nad ofensywną, proaktywną wizją, którą wdrożył szkoleniowiec białostoczan. Jagiellonia stała się pod batutą 32-latka sprawnie funkcjonującym mechanizmem. Nawet jeżeli wyciągnięto z niego latem ważne elementy, bo takimi byli Dominik Marczuk czy Bartłomiej Wdowik, zespół się nie zaciął. Miał dołek w sierpniu, na który przypadły między innymi rywalizacje z Ajaksem Amsterdam czy Bodo/Glimt, ale szybko się z niego wydostał. Ekipa ze Słonecznej polega na indywidualnościach, ale jednocześnie jednym z jej największych kapitałów jest kolektyw. Choć trener Siemieniec, podobnie do większości swoich podopiecznych, zbiera dopiero pierwsze szlify w europejskich pucharach, jego podejście może się podobać. Mistrz Polski trzyma się swojego DNA niezależnie od tego, z kim się mierzy.
Istotną funkcję w rozegraniu przez Jagiellonię piłki odgrywają obrońcy. Adrian Dieguez potrafi siać zamęt w szykach obronnych rywala, posyłając otwierające podania. Michal Sacek w dużym stopniu przyczynił się do historycznego mistrzostwa, a w kolejnej edycji rozgrywek nie spuszcza z tonu. Obaj defensorzy znajdują się w pierwszej dziesiątce w Ekstraklasie, jeśli chodzi o liczbę wymienionych podań. Co więcej, hiszpański środkowy obrońca jest drugi pod względem progresywnych zagrań, posyła ich średnio 13,37 na 90 minut. Lepszym wynikiem pochwalić się może jedynie Erik Janża z Górnika.
Jesusa Imaza przedstawiać nikomu nie trzeba. Legenda Jagiellonii jest kluczowa w talii Adriana Siemieńca. To piłkarz, bez którego dziś trudno wyobrazić sobie ekipę z Podlasia, jeden z najlepszych zagranicznych graczy, jacy kiedykolwiek występowali w Polsce, wolny elektron, który porusza się między liniami, grając jako fałszywa dziewiątka. Hiszpan jest w kapitalnej formie, dziewięć występów okrasił ośmioma punktami w klasyfikacji kanadyjskiej. Rozpędzony jest też Afimico Pululu, który sprawia rywalom mnóstwo kłopotów, wykorzystując swoje walory fizyczne. To czołg, piłkarz, którego piekielnie trudno jest zatrzymać, a ponadto jest dobrze wyszkolony technicznie. Jeżeli Angolczyk podtrzyma dyspozycję, szczególnie w fazie ligowej Ligi Konferencji, gdzie zdobył już cztery bramki i dołożył asystę, Łukasz Masłowski i spółka będą mieli twardy orzech do zgryzienia, jak zatrzymać go na dłużej, mimo że niedawno jego kontrakt uległ prolongacie do 2026 roku.
Potencjał ofensywny Jagiellonii jest jednym z największych w Ekstraklasie. Jedną ze statystyk, która może jednak zaskakiwać jest fakt, iż pod względem liczby oddawanych uderzeń Jagiellonia jest na dole stawki w Ekstraklasie. Rzadziej strzelają jedynie Puszcza Niepołomice oraz Radomiak Radom. Tę piłeczkę można jednak szybko odbić, a nawet uderzyć, i to celnie, ponieważ mistrz Polski procentowo najczęściej uderza w światło bramki. Statystyka ta świadczy o tym, że białostoczanie kreują dogodne okazje i rzadziej próbują zaskoczyć bramkarzy z nieprzygotowanych pozycji.
Szerokim echem odbiły się swego czasu różnorakie wypowiedzi na temat Pucharu Biedronki. Liga Konferencji to na chwilę obecną miejsce polskich klubów w piłkarskim łańcuchu pokarmowym. Dobry punkt wyjścia, aby z biegiem czasu zacząć mierzyć wyżej. Fundamenty pod to wylał w sezonie 2022-23 Lech, aktualnie na dobrej drodze są Jagiellonia oraz Legia.