Pozbawiony stylu awans Arsenalu
W poniedziałek przełamanie z West Hamem, w czwartek remis ze Standardem Liege. Mimo wywalczenia promocji do 1/16 finału Ligi Europy, marazm Kanonierów trwa w najlepsze.
Alexandre Lacazette zapewnił Arsenalowi punkt w starciu ze Standardem. (fot. Reuters)
64 (słownie: sześćdziesiąt cztery) dni Aubameyang i spółka czekali na pierwsze ligowe zwycięstwo od października. Dzięki obiecującemu występowi Nicolasa Pepe, katastrofalną passę udało się przełamać, lecz zamiast pójść za ciosem i przypieczętować awans do fazy pucharowej rozgrywek na Starym Kontynencie w przekonującym stylu, podopieczni Freddiego Ljungberga tylko zremisowali z drużyną z Belgii.
Oczywiście, londyńczycy wyszli na mecz na Stade Maurice Dufrasne w mocno rezerwowym składzie – obok Lacazette’a, Guendouziego i Sokratisa w wyjściowej jedenastce zagościli między innymi Mavropanos, Saka oraz Smith Rowe.
Oczywiście, tylko totalna klapa i pogrom mogły zagrozić ich awansowi, lecz ekipa z Emirates Stadium potrzebuje obecnie czegoś więcej niż tylko prześlizgnięcia do 1/16 finału Ligi Europy. Potrzebuje budowania morale i pewności siebie.
Czy może to czynić za sprawą remisów z zespołami pokroju Standardu? Z całym szacunkiem do Belgów – wątpliwe. Co więcej, gdyby nie błysk wspomnianych wyżej Saki i Lacazette’a, rezultat spotkania prezentowałby się jeszcze mizerniej.
Wprawdzie w pierwszej połowie Kanonierzy stworzyli sobie kilka niezłych sytuacji do wyjścia na prowadzenie, lecz konkretniejsi w poczynaniach okazali się gospodarze. W 47 minucie wynik meczu otworzył Samuel Bastien, zaś nieco ponad kwadrans później na 2:0 podwyższył Selim Amallah. Tym samym, zespół prowadzony przez Ljungberga nie tylko osunął się na drugie miejsce w tabeli grupy F, ale również przedłużył niechlubną serię występów bez zachowania czystego konta.
Na szczęście gości, przynajmniej pierwszą niekorzyść udało się jako tako zniwelować. W 78 minucie kontaktową bramkę zdobył Saka, zaś chwilę później młody Anglik podał do Lacazette’a, który ustalił rezultat spotkania na 2:2. I choć ten dał Kanonierom pierwsze miejsce w ich grupie (Eintracht sensacyjnie uległ Guimaraes), niesmak pozostał. Tak londyńczycy do Ligi Mistrzów nie wrócą.
sar, PiłkaNożna.pl