Reprezentacja Polski kończy rok 2020 porażką. Biało-czerwoni w swoim ostatnim meczu drugiej edycji Ligi Narodów przegrali na Stadionie Śląskim w Chorzowie z Holandią (1:2).
Kamil Jóźwiak strzelił gola, ale Polska przegrała (fot. Piotr Kucza / 400mm.pl)
Atmosfera wokół reprezentacji po ostatnim meczu z Włochami była bardzo zła. Wynik to oczywiście jedna strona medalu, jednak styl w jakim porażka została poniesiona i pomeczowe komentarze, w tym samego selekcjonera, sprawiły, że można było czekać na starcie z Holandią z niepokojem.
Biało-czerwoni mieli co prawda matematyczne szanse na awans do turnieju finałowego Ligi Narodów, jednak to nie było w środowy wieczór najważniejsze. Kibice zastanawiali się, czy po klęsce w Reggio Emilia piłkarze zdołają się podnieść i odpowiedzieć, a na boisku będzie można zobaczyć chociażby namiastkę ciekawego pomysłu Jerzego Brzęczka na spotkanie w mocnym rywalem.
Selekcjoner rzucił do boju niemal wszystkich swoich najbardziej doświadczonych piłkarzy, oczekując, że ci staną w jego obronie na boisku. Już pierwsze minuty pokazały, że będziemy oglądać na Stadionie Śląskim zupełnie inny zespół, który przede wszystkim powalczy z wyżej notowanym rywalem, a nie wyjdzie na murawę w roli petenta z prośbą o jak najniższy wymiar kary.
W 6. minucie świetnie wypuszczony na skrzydle został Kamil Jóźwiak, który zyskał przewagę kilku metrów nad przeciwnikiem i popędził samotnie w stronę bramki. Skrzydłowy Derby County wpadł w pole karne, nawinął zwodem obrońcę i strzelił obok bramkarza. Piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do siatki obok rozpaczliwie interweniującego Holendra.
Biało-czerwoni rzucili się Pomarańczowym do gardeł, jednak w tyłach zostawiali im stanowczo zbyt dużo miejsca. Efekt był taki, że goście z łatwością dochodzili do okazji strzeleckich, jednak na końcu wszystkich rachunków brakowało im wykończenia oraz celnego strzału. Przewaga Holendrów rosła jednak z minuty na minutę i było jak na dłoni widać, że rywale przewyższają na zdecydowanie, jeśli chodzi o kulturę gry, utrzymanie się przy piłce i jej wyprowadzanie.
Nasi piłkarze potrafili się jednak odgryźć, a zdecydowanie najlepsze okazje do zdobycia drugiego gola miał Przemysław Płacheta. Skrzydłowy Norwich City najpierw trafił jednak w słupek, a przy kolejnym podejściu nie zdołał trafić w bramkę.
Na drugą połowę nie wyszedł już Robert Lewandowski, którego telewizyjne kamery uchwyciły w momencie, gdy rzucił kilka słów w kierunku dyrygującego zespołem selekcjonera. Zmiana nie miała jednak z tym związku, ponieważ nasz kapitan zmagał się z problemami mięśniowymi po Brzęczek dał mu już po prostu wolne, dając sobie 45 minut na sprawdzenie w boju Krzysztofa Piątka.
Holendrzy długo polowali na swojego gola na kwadrans przed końcem dopięli swego. W naszym polu karnym Jan Bednarek sfaulował Memphisa Depaya i chociaż było to zagranie z kategorii tych dość „miękkich”, to sędzia i tak wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł sam poszkodowany, który huknął pod poprzeczkę, nie dając szans Łukaszowi Fabiańskiemu.
Podopieczni Franka De Boera poszli za ciosem i w 84. minucie wyprowadzili decydujący cios. Zadał go Georginio Wijnaldum, który skierował piłkę do siatki strzałem głową.
Polacy próbowali jeszcze odpowiedzieć, zerwali się do ataku, ale na niewiele się to zdało. Końcówka meczu była w wykonaniu biało-czerwonych słaba, a patrząc przez pryzmat całego spotkania, wygrana Holendrów była jak najbardziej zasłużona.
Nasza reprezentacja zajęła ostatecznie trzecie miejsce w swojej grupie Ligi Narodów i utrzymała się w pierwszej dywizji.
gar, PiłkaNożna.pl