– Łatwiej wyrzucić jednego trenera niż piętnastu zawodników – powiedział kiedyś Józef Birka, członek Rady Nadzorczej Śląska Wrocław. Jak się okazało, to wcale nie był zwykły frazes i kolejna „mądrość” rodem z polskiego podwórka Niedługo po tym jak słowa te poszły w eter, ze swoim stanowiskiem pożegnał się bowiem Orest Lenczyk. Przypadek? Niekoniecznie.
Podsumowanie kadr młodzieżowych 2012 – KLIKNIJ!Tak to już jest w naszym kraju, że jeśli drużynie nie idzie, to można w ciemno zakładać, że głową zapłaci za to trener. Piłkarze mogą kopać się na boisku po czołach, kompromitować się na oczach swoich kibiców, czy też przynosić wstyd całej Polsce w europejskich pucharach, ale winny zawsze będzie szkoleniowiec… nawet jeśli winny tak naprawdę nie jest. Czy jest jednak możliwy taki scenariusz, w którym to zawodnicy grają przeciwko swojemu trenerowi? Robią wszystko, by ten został wyrzucony, by stał się osobą niepożądaną, taką która próbuje przewrócić poukładany dotąd świat piłkarzy? Zdecydowanie tak.
Przykładów na to nie trzeba szukać zbyt daleko, chociaż te najbardziej jaskrawe pochodzą rzecz jasna z naszego podwórka. Chociażby wspomniany wcześniej Lenczyk. Człowiek, który uratował Śląsk przed spadkiem, a następnie poprowadził go do wicemistrzostwa i mistrzostwa kraju, musiał odejść, bo popadł w konflikt z piłkarzami. To nic, że większość (jeśli nie wszyscy) graczy wrocławskiego klubu nigdy już więcej nie otrze się nawet o takie sukcesy jak pod Lenczykiem. To nic, że to właśnie dzięki niemu mogli oni zaistnieć, zagrać w europejskich pucharach i wypromować swoje nazwiska. Nestor polskich trenerów, to osoba bardzo ciężka w codziennym pożyciu i ktoś, kto sprzeciwu nie toleruje. Piłkarzom się to nie podobało, ale czarę goryczy przelało dopiero wyciekniecie tzw. „taśm prawdy”, na których można było usłyszeć jak Lenczyk w ostrych słowach skrytykował swoich podopiecznych, a jednego z nich nazwał nawet bałwanem. To był przełom, po którym było już wiadomo, że rozbieżności w szatni są zbyt duże żeby do zespołu wróciła chemia z poprzednich miesięcy. Piłkarze zaczęli grać słabo, przegrywać kolejne mecze i na reakcje nie trzeba było zbyt długo czekać. Twórcy największych sukcesów Śląska od lat, po prostu podziękowano.
Idźmy dalej. Z twardej ręki słynie także Michał Probierz, który w poprzednim sezonie objął Wisłę Kraków. Młody trener zapowiadał odnowę i odważne postawienie na młodzież. Niestety, jego nowi podopieczni ani myśleli, by podporządkować się nowemu reżimowi. „Przegląd Sportowy” już we wrześniu doniósł, że szatnia Białej Gwiazdy jest rozbita, a piłkarze skonfliktowali się z Probierzem już podczas letnich przygotowań, kiedy ten zaaplikował im końskie dawki treningowe. Sam zainteresowany zaprzeczał wszystkiemu: – Nie widzę żadnego problemu. Rozmawiałem z zawodnikami, a zawsze jest tak, że jak jest niedobrze, to trener ma konflikt, bo tak jest najprościej – zdradził. Kilka tygodni później Probierz podał się do dymisji. Co ciekawe, bunt piłkarzy przeciwko trenerom, którzy każą pracować zbyt ciężko i wymagają zbyt wiele, to już taka wiślacka specjalność. Wszyscy bowiem dobrze pamiętają okoliczności w jakich z Reymonta żegnał się Dan Petrescu i stawiam dzisiaj dolary przeciwko orzechom, że kibice Wisły oddaliby wszystko za jego powrót.
Lenczyk, Probierz i Petrescu, to jednak wcale nie jedyne przypadki, kiedy to piłkarzom przestawał się podobać trener i trzeba było go odstawić na bocznicę. Tak było także w przypadku jednego z najbardziej obecnie cenionych polskich szkoleniowców, czyli Ryszarda Komornickiego. Były opiekun Górnika Zabrze udzielił swego czasu bardzo głośnego wywiadu, w którym bez ogródek wygarnął polskim piłkarzom brak profesjonalizmu i chęci do pracy. Ciężko nie przyznać mu racji, a o tym, że Komornicki dobrze wie co mówi, niech świadczy fakt, że kilka lat temu sam został wyrzucony z klubu z powodu obrażalstwa swoich podopiecznych.
– Oni nie chcą po prostu ciężko trenować. Nie chcą się wysilać. „Po co mam dużo biegać na treningu , skoro mogę mniej, a i tak kasa będzie się zgadzała” Tak myśli większość polskich piłkarzy – wyznał swego czasu podczas rozmowy z dziennikiem „Fakt”.
– A w jaki sposób oni chcieli mieć siłę do biegania i wytrzymałość? Bez tego nie ma czego szukać w futbolu. A jak piłkarze Górnika dbali o kondycję? Po treningu jechali przekąsić coś do McDonalda. Nic dziwnego, że później było dla nich za ciężko. A później wyjeżdżają do zagranicznej ligi i zamiast grać, siedzą na trybunach. Bo tam nikt nie będzie słuchał, że jest za ciężko. Jeśli dla ciebie jest za ciężko, to na twoje miejsce jest trzech innych, którzy chcą trenować. A on przecież jest nauczony w Polsce, że jak jest za ciężko, to się idzie do prezesa i zwalnia trenera. Tam to jednak nie działa i trzeba z podkulonym ogonem wracać z powrotem do Polski – kontynuował Komornicki, który dzisiaj jest cenionym szkoleniowcem FC Luzern, a ostatnio łączono go z niemieckim Dynamo Drezno. Czy to możliwe, że 53-letni trener się mylił? Bardzo wątpliwe.
Podobnych przykładów znalazłoby się jeszcze kilka, ale te przedstawione wyżej należą do tych najświeższych i najbardziej jaskrawych. Niezależnie od tego jak dobry jesteś, jak ambitne masz plany, to jeśli podpadniesz swoim podopiecznych (czyt. będziesz od nich wymagał zbyt dużo), to w każdej chwili możesz zobaczyć swoje walizki wystawione za drzwi. Tak jest w naszym futbolu, a teraz wyobraźcie sobie podobną sytuację w świecie profesjonalnej piłki nożnej, np. w Manchesterze United. Wyobraźcie sobie, że grupa leniwych zawodników gra przeciwko Sir Aleksowi Fergusonowi, a ten zostaje wyrzucony z klubu. I jak? No właśnie, ja też nie mam takiej wyobraźni.