Polska przegrała z Włochami w Lidze Narodów
Reprezentacja Polski nadal bez zwycięstwa za kadencji Jerzego Brzęczka. Biało-czerwoni przegrali z Włochami (0:1), tracąc bramkę w doliczonym czasie gry. Taki wynik oznacza, że nasza drużyna będzie w kolejnej edycji Ligi Narodów występować w dywizji B.
Polska przegrała z Włochami na Stadionie Śląskim (fot. Piotr Kucza / 400mm.pl)
Jerzy Brzęczek meczem z Włochami rozpoczął miesiąc temu swoją przygodę z reprezentacją narodową i to właśnie w nim jego zespół zaprezentował najlepszy futbol, a kadra miała konkretny pomysł na grę. Później (w starciach z Irlandią i Portugalią – red.) postawa podopiecznych nowego selekcjonera pozostawiała sporo do życzenie, a kolejne roszady taktyczne i personalne sprawiły, że trudno było stwierdzić, by reprezentacja zyskiwała już jakąś konkretną tożsamość.
W stosunku do wspomnianego meczu z Portugalią, Brzęczek ponownie zamieszał w składzie, kompletnie przemeblowując drugą linię, stawiając m.in. na Karola Linettego, który otrzymał kolejną szansę, by zaistnieć w zespole narodowym. Raz jeszcze na ławce rezerwowych zasiedli Jakub Błaszczykowski i Kamil Grosicki, którzy nie mają sił na pełne 90 minut, ale można było się spodziewać, że selekcjoner pozostawił sobie ich w roli jokerów.
Jeśli ktoś się spodziewał, że Polska zagra lepiej niż w czwartkowym meczu, ten srogo się pomylił. Biało-czerwoni od pierwszych minut prezentowali się bardzo słabo, co przy znakomitej organizacji i pomyśle taktycznym Włochów było otwarciem drzwi do stworzenia sobie poważnych problemów. Nasza drużyna długimi momentami nie istniała na boisku, mając kłopot z wymianą kilku składnych podań. Rywale dominowali i co rusz zapuszczali się w okolice polskiego pola karnego.
Piłkarze Brzęczka mogli zostać skarceni już kilkadziesiąt sekund po rozpoczęciu zawodów, kiedy to ładnie z dystansu przymierzył Jorginho. Wojciecha Szczęsnego po tym strzale uratowała jednak poprzeczka.
Po pół godzinie gry poprzeczka ponownie uchroniła nas przed utratą gola, tym razem po uderzeniu Lorenzo Insignie. W tych sytuacjach mieliśmy sporo szczęścia, a w dwóch innych kapitalnie interweniował wspomniany Szczęsny, który miał ręce pełne roboty. Bramkarz Juventusu najpierw w akrobatyczny sposób sięgnął piłki po uderzeniu głową Giorgio Chielliniego, a tuż przed zakończeniem pierwszej połowy odbił do boku strzał Alessandro Florenziego.
Gdyby nie świetna gra Szczęsnego i nieskuteczność rywala, to Polska już do przerwy powinna przegrywać w Chorzowie różnicą przynajmniej dwóch, a może nawet trzech bramek.
Po zmianie stron polscy piłkarze zaczęli się budzić. Selekcjoner nie zamierzał czekać i wpuścił do gry wspomnianych wcześniej Błaszczykowskiego i Grosickiego. Drugi z nich miał w 57. minucie najlepszą okazję na to, byśmy zdobyli gola. „Grosik” został obsłużony znakomitym podaniem z głębi pola i wpadając w pole karne, przyjął piłkę i momentalnie zdecydował się na strzał. Pozycja była ostra i dobrze ustawiony Gigi Donnarumma nie miał problemów ze skuteczną interwencją.
W 64. minucie piłka wpadła do bramki Szczęsnego, jednak gol nie został uznany, ponieważ na pozycji spalonej został złapany Insignie. Polska miała w tej sytuacji sporo szczęścia, ponieważ zagrała skandalicznie w obronie, pozwalając kilku rywalom przedrzeć się w okolice dziesiątego metra.
Na nieco kwadrans przed końcem, Stadion Ślaski w Chorzowie powinien fetować bramkę dla biało-czerwonych… no właśnie, powinien, ale naszym piłkarzom zabrakło skuteczności – dwóm w przeciągu zaledwie jednej akcji. Najpierw w pozycji sam na sam z Donnarummą znalazł się Grosicki, który mógł zrobić wszystko, a zdecydował się na strzał w środek bramki i bramkarz zdołał odpić. Do futbolówki dopadł Arkadiusz Milik, który z odległości zaledwie kilku metrów nie zdołał trafić w światło bramki. To powinno być 1:0 dla Polski!
Nieskuteczność naszych zawodników sprawiła, że im bliżej końca zawodów, tym coraz mocniej trybuny zaczęły się domagać wejścia na boisko Krzysztofa Piątka. Jerzy Brzęczek wymyślił jednak inną zmianę i za Arkadiusza Recę, którego zaczęły łapać skurcze, do gry wszedł Artur Jędrzejczyk.
Kiedy arbiter przygotowywał się powoli do zakończenie zawodów, Włosi zadali decydujący cios. Goście dobrze rozegrali rzut rożny, a piłkę do bramki z najbliższej odległości skierował Cristiano Biraghi…
Wynik już do końca się nie zmienił i Polska przegrała z Italią, mogąc się po trzech spotkaniach Ligi Narodów pochwalić zdobyciem jednego punkciku. To z kolei oznacza spadek z dywizji A.
Grzegorz Garbacik