Inny wybór w tej kategorii byłby skandalem na miarę największej afery w polskim futbolu w ostatnich stu latach. Niezależnie od tego co osiągnęli inni polscy zawodnicy, dokonania Lewego były z zupełnie innej ligi.
2020 rok był dla (prawie) wszystkich Polaków bardzo trudny ze względu na pandemię koronawirusa. Dla Lewandowskiego wręcz przeciwnie. Na twarzy kapitana reprezentacji Polski uśmiech w zasadzie mógł nie schodzić z twarzy.
Dowody? Proszę bardzo, najpierw drużynowe: mistrzostwo Niemiec, Superpuchar Niemiec, Puchar Niemiec, triumf w Lidze Mistrzów, Superpuchar Europy. Indywidualne? Król strzelców Bundesligi, DFB Pokal i Champions League. Do tego wyróżnienia w głosowaniu na najlepszego piłkarza świata przez wielu organizatorów z FIFA na czele. Żal tylko, że „France Football” nie przyznał w tym roku Złotej Piłki, ale nagrodzenie Polaka zwycięstwem byłoby w zasadzie tylko formalnością.
Tytuły tytułami, puchary pucharami, ale trzeba oddać, że bez Lewandowskiego Bayern prawdopodobnie nie wygrałby wszystkiego, co miał do wygrania. Polak bił kolejne rekordy, ustanawiał nowe wyczyny czy serie i można powiedzieć, że bawił się w najlepsze z rywalami. Jeszcze kilka lat temu nikt nawet nie pomyślał, że ktokolwiek może zagrozić rekordowi Gerda Muellera w Bundeslidze, a dzisiaj zaczynamy się zastanawiać, kiedy to może nastąpić – to mówi samo za siebie.
„Piłka Nożna”