Przejdź do treści
Piękny sen zamienił się w koszmar

Polska Reprezentacja Polski

Piękny sen zamienił się w koszmar

Żołnierze Czesława Michniewicza zakończyli wojnę po trzech bitwach. Piękny sen Orłów w brutalny sposób przerwali Hiszpanie, którzy zdeklasowali nas w każdym aspekcie piłkarskiego rzemiosła. Kolejny mecz o wszystko przegrany…


(fot. Piotr Kucza/400mm.pl)

Biało-czerwoni przystępowali do spotkania naładowani optymizmem po dwóch zwycięstwach, ale już po meczu z Włochami widać było, że w starciu z Hiszpanami większość zawodników z podstawowego będzie jechała nawet nie na resztkach paliwa, a oparach. W dodatku Dawidowi Kownackiemu odnowiła się kontuzja mięśnia dwugłowego uda, co wykluczyło go z występu w finale grupy A.

Od pierwszych minut już było widać, że drużyna Michniewicza jest styrana po 180 minutach dwóch ciężkich bitew. Szymon Żurkowski nie był już takim motorem napędowym, jak chociażby w starciu z Belgią. Sebastian Szymański nie miał już sił, aby raz za razem sprintować przy linii i nękać bocznych obrońców. Patryk Dziczek nie nadążał i nie potrafił tak skutecznie doskakiwać do ofensywnych pomocników, jak robił to w dwóch poprzednich spotkaniach.

Brakowało sił, pomysłu, umiejętności – w zasadzie wszystkiego. Polacy ograniczali się jedynie do nieprzygotowanych prób z dystansu, które nie przyniosły żadnych rezultatów, a Antonio Sivera z uśmiechem na twarzy łapał piłkę w koszyczek.

Hiszpanie grali swoje. Utrzymywali się przy piłce, wymieniali tysiące krótkich podań, wymieniali się pozycjami, robili przewagę w każdym sektorze boiska i z łatwością wchodzili w nasze pole karne. Kamil Grabara po raz kolejny wyprawiał cuda w bramce, ale to starczyło tylko na to, aby do przerwy utrzymać trzybramkową stratę, a po przerwie dać sobie strzelić jeszcze dwa gole.

Najlepszy na placu gry był duet Fabian Ruiz – Dani Ceballos. Pierwszy po raz kolejny udowodnił, że ma doskonale ułożoną lewą nogę. Dwukrotnie sprawdził wytrzymałość poprzeczki polskiej bramki, a przy trzeciej próbie uderzył nie do obrony. Ceballos z kolei potwierdził, że na Euro U-21 czuje się jak u siebie przed blokiem na podwórku. Pomocnik Realu Madryt dzielił i rządził w środku pola, zakładał siatki polskim zawodnikom, a świetny występ ukoronował pięknym trafieniem z rzutu wolnego. Hiszpan po raz kolejny wysłał sygnał, że chciałby obronić tytuł najlepszego piłkarza MME, który został mu nadany dwa lata temu. Trzy minuty przed końcem selekcjoner zdecydował się go ściągnąć, ale chyba tylko po to, aby zawodnik otrzymał owację na stojąco od kibiców.

Marzenia o igrzyskach w Tokio prysły. Już w trakcie spotkania pojawiły się głosy, że mecz z Włochami był jedną wielką furą szczęścia i w zasadzie już trzy dni temu nie potrafiliśmy grać w piłkę. Jak szybko zmienia się podejście do drużyny po zaledwie jednym spotkaniu. Przed turniejem każdy taki wynik końcowy wziąłby w ciemno. Zakończyliśmy Euro U-21 z dorobkiem sześciu punktów, czyli o co najmniej pięć więcej niż wszyscy się spodziewali jeszcze dziesięć dni temu. Jedno jest pewne pewne – z tych chłopaków będziemy mieli jeszcze spory pożytek w pierwszej reprezentacji. Może nie ze wszystkich, ale wielu udowodniło, że zasłużyło na szansę od Jerzego Brzęczka.

Z Bolonii,
Paweł Gołaszewski

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024