Przejdź do treści
Paul Pogba, czyli historia rozczarowania

Ligi w Europie Premier League

Paul Pogba, czyli historia rozczarowania

Dreptał w środku pola, jakby nie mógł dać z siebie wszystkiego, jakby jego talent i możliwości były spętane i ograniczone. Obserwowanie Paula Pogby w meczu Manchesteru United z Sevillą było dodatkową udręką w i tak beznadziejnym spotkaniu. Lecz już sama sprawa losów Francuza w drużynie Jose Mourinho jest niezwykle ciekawa.


MICHAŁ ZACHODNY

Gdy w 2012 roku coraz głośniej mówiono o zakończeniu kariery menedżerskiej sir Aleksa Fergusona, Manchester United stracił trzech wychowanków, talenty, którym prognozowano wielkie kariery. Powody rozstań były różne – agenci młodych piłkarzy byli w negocjacjach zbyt zachłanni, ale też szkocki szkoleniowiec coraz mniej chętnie dawał im szanse na wejście do pierwszego składu. Po sześciu latach można stwierdzić, że to jednak Ferguson miał rację. Ravel Morrison obecnie występuje przecież w Club Atlas w lidze meksykańskiej, a Ezekiel Fryers rozegrał tylko kilkanaście spotkań w Premier League, teraz nawet nie jest podstawowym obrońcą w drugoligowym Barnsley.

KWESTIA SZACUNKU
Natomiast Ferguson najostrzej wypowiadał się o tym trzecim. – Wiedziałem, że odejdzie od nas, już od jakiegoś czasu. Jestem rozczarowany. Będąc szczery, nie sądzę, by pokazał nam choć odrobinę szacunku. Mogę być jednak zadowolony, jeśli oni pójdą tą swoją drogą, z dala od nas – ostro komentował Szkot odejście do Juventusu Turyn… Paula Pogby, czyli zawodnika, który na Old Trafford z pełną pompą wartego ponad 100 milionów euro transferu wrócił do Manchesteru latem 2016 roku.

Brak szacunku? Tego tematu ani Jose Mourinho, ani sam Pogba po podpisaniu kontraktu nie poruszali. – To był zawsze klub, który nosiłem w sercu. Czas spędzony w Turynie był bardzo udany, pozostaną mi fantastyczne wspomnienia z gry w drużynie z przyjaciółmi. Ale uważam, że to właściwy moment na powrót na Old Trafford. Radowała mnie myśl o grze przy tych kibicach i nie mogę się doczekać, aż będę mógł pomóc United. To właściwe miejsce, bym mógł osiągnąć w futbolu wszystko to, co sobie założyłem – mówił Pogba po transferze.

Jeszcze ciekawsze w kontekście obecnych wydarzeń w Manchesterze są słowa Mourinho z prezentacji Francuza. – Paul to jeden z najlepszych piłkarzy na świecie, będzie odgrywał kluczową rolę w drużynie, którą chcę zbudować na przyszłość. Jest silny, szybki, strzela gole i czyta grę znacznie lepiej od wielu starszych pomocników. W wieku 23 lat ma szansę, by zająć miejsce w zespole na lata. Jest młody i będzie się rozwijał, ma szansę pozostać w centrum klubu na dekadę, a nawet dłużej – zaznaczał Portugalczyk.

A MIAŁO BYĆ TAK PIĘKNIE…
Po 18 miesiącach z pięcioletniej umowy można przynajmniej częściowo zweryfikować te zapowiedzi Mourinho. Zapowiedzi, których nikt nie uznawał wtedy za przesadzone, a zwłaszcza osoby, które miały okazję oglądać Pogbę w środku pola Juventusu, jak zdobywał uznanie najpierw w Serie A, a potem w Europie.

Lecz po półtora roku nikt nie będzie zaliczał Pogby do najlepszych zawodników na świecie. Pogby zabrakło wśród 20 piłkarzy nominowanych do nagrody The Best w plebiscycie FIFA, w eksperckim rankingu „Guardiana” Francuz zamykał trzecią dziesiątkę, jeszcze niżej spadł w mniemaniu swoich rodaków, którzy w zestawieniu top 30 „Ballon d’Or” nawet nie znaleźli dla niego miejsca.

Nie strzela też goli, wraz z występem w Sewilli minął kwartał od ostatniego trafienia, w poprzednim sezonie jego przerwa od wbijania piłki do siatki trwała cztery miesiące. W pięciu spotkaniach od Burnley do wyjazdu do Hiszpanii nawet nie zdołał trafić w bramkę. Kto widział jego występ w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów, na pewno przyzna, że nie jest to już zawodnik szybki. Zresztą Mourinho właśnie z tego powodu wybrał do indywidualnej opieki nad Everem Banegą 21-letniego Scotta McTominaya…

Nikt też nie szarżuje już z twierdzeniem, że Pogba wytrzyma na Old Trafford dekadę. Wynika to choćby z tego, że mowa ciała Francuza dosyć otwarcie wyraża jego męki w grze. Nie trzeba wnikliwego spojrzenia profesjonalnego skauta, by dostrzec potencjał Francuza, jego technikę, lekkość wykonywania trudnych zagrań, lecz także ograniczenia, jakie są mu narzucone i które sprawiają, że z gry dla United nie ma i nie może mieć frajdy. Dziennikarze jeżdżący na mecze Manchesteru żartowali, że najczęściej powtarzającym się schematem Czerwonych Diabłów jest ten z pomeczowego wyjścia zasępionego Pogby przez strefę wywiadów, oczywiście bez szansy na uzyskanie od niego jakiejkolwiek wypowiedzi. Ale trudno mu się dziwić, skoro z miesiąca na miesiąc Francuz jest coraz bardziej przeciętnym piłkarzem, gdy sam wie, że powinien się doskonalić.

Z BŁĘKITNEJ PERSPEKTYWY
Zwłaszcza patrząc na to, co dzieje się po drugiej stronie Manchesteru. W błękitnej części miasta dostrzega przykład środkowego pomocnika, który w innej taktyce, stylu gry odnajduje się fantastycznie, jest bohaterem obecnego sezonu. Kevin De Bruyne też, za pierwszym razem będąc w Anglii, sobie nie poradził, potrzebował okresu przejściowego na kontynencie, ale również trafienia na właściwego człowieka. Tym, który nie dostrzegł lub nie był w stanie wydobyć z niego niezwykłego potencjału, był w Chelsea Jose Mourinho. Tym, który sprawia, że Belg jest jedną z najbardziej kreatywnych ósemek w europejskiej piłce, jest Pep Guardiola.

Przez głowę Pogby nie raz musiała przemknąć myśl o tym, co z jego karierą i rozwojem byłoby po drugiej stronie Manchesteru. Jest to dla piłkarzy wszak norma – zastanawiać się, czy byłoby się zdolnym do gry w konkretnym ustawieniu, innej roli, u wybierającego alternatywną taktykę szkoleniowca. Prawdą jest, że Mourinho też potrafi rozwijać – spytajcie Franka Lamparda, niedowiarki – ale od dłuższego czasu ta sztuka z piłkarzami ofensywnymi po prostu mu się nie udaje. Potencjał Jessego Lingarda wybucha tylko okresowo, Anthony Martial musiał oddać swoje ulubione miejsce na lewym skrzydle Alexisowi Sanchezowi, Romelu Lukaku wielkiego skoku jakościowego nie zrobił, podobnie Marcus Rashford, którego talent jest naturalny, może jeszcze zbyt surowy na schematy Portugalczyka.

A Pogba? Jeśli można powiedzieć, że po powrocie do Anglii udało mu się w jakimkolwiek aspekcie wyróżnić lub resztę zdominować, to właśnie w ogólnokrajowej dyskusji nad jego samopoczuciem, postawą, rolą na boisku i relacjami z Jose Mourinho. Na Wyspach całkiem otwarcie sugeruje się, że Francuzowi Manchester w tej wersji już się przejadł, że zrezygnowany chciałby znaleźć się w bardziej przyjaznym miejscu.

– Rozumiem, dlaczego Pogba mógłby być zirytowany z powodu pozycji, na której Mourinho go wystawia. On lubi biegać po całym boisku, mieć swobodę w atakowaniu. Nikt nie zatrudniał go jako defensywnego pomocnika, to nie jest ani jego atut, ani coś, w czym się lubuje. Dlaczego więc używać go w tej roli – pytał Paul Ince, były pomocnik United w analizie „Daily Mirror”. – To jeden z najlepszych zawodników na świecie i należy mu się właściwa pozycja, na której mógłby się wyrazić. Sygnały, które on sam wysyła, pokazują, że nie jest zadowolony, nie czuje, że pasuje. Jeśli prawdą jest to, co się o nim mówi, że żałuje przejścia do United, to byłbym zawiedziony, ale nie zaskoczony – dodawał ekspert.

OD POLA DO POLA
Pogba wywiadów nie udziela, czasem rzuci coś na swoim koncie twitterowym, na przykład coś niespodziewanego. – Żałuję, że nie mogę być w Huddersfield – napisał o spotkaniu Pucharu Anglii, które dla klubów pokroju United powinno oznaczać możliwość dania odpoczynku swoim liderom. – Muszę się poprawić – dodał Francuz. Czy naprawdę mogło chodzić wyłącznie o jego zdrowie?

Mourinho oczywiście do tematu Pogby się odnosi, ale albo enigmatycznie, albo ogólnikowo. – Każdy piłkarz przechodzi ewolucję aż do końca swej kariery. Jako dziecko rozwijasz się bardziej, ale do ostatniego dnia czegoś się uczysz, by móc się adaptować. Nie widzę u niego tego problemu – mówił na początku lutego. – A jeśli chodzi o jego najlepszą pozycję na boisku, to chciało mi się śmiać, gdy widziałem, słyszałem i czytałem, że w Anglii odbiera się go jako pomocnika w typie box-to-box (biegającego od jednego do drugiego pola karnego – przyp. red.).

Niektóre komentarze ważnych osobistości z futbolu nieco mnie zdziwiły, ponieważ dla mnie ta rola oznacza umiejętność bronienia we własnej szesnastce, grę fizyczną, zadziorność i intensywność, wytrzymałość fizyczną, by biec na drugą stronę, kreować, strzelać i tak dalej. A ja słyszę, że box-to-box miałoby odciążać zawodnika od zadań w defensywie. Gdy zatem ludzie mnie pytają, jaka jest najlepsza rola dla Paula, to odpowiadam, że to piłkarz środka pola – tłumaczył Portugalczyk.

W Sewilli Mourinho miał piłkarza, który grał wedle jego definicji box-to-box – ale nie Pogbę, lecz… McTominaya. 21-latek dopiero w tym sezonie dołączył na stałe do pierwszego zespołu, ale również jest wysoki, właśnie agresywny w grze, a szkoleniowiec rezerw United Warren Joyce twierdzi, że świetnie radzi sobie w ćwiczeniach na utrzymanie piłki na małej przestrzeni. McTominay przeciwko Sevilli oddał jedyny celny strzał United, wygrał więcej pojedynków od Pogby, zaliczył pięć odbiorów przy jednym Francuza, podawał z 94-procentową dokładnością. Nie ma takiego talentu w dryblingu, nie widać w nim też ciągu na bramkę przeciwnika, lecz wydaje się w tym momencie bardziej skrojony pod to, czego chce Mourinho – chłopak rzetelnie wykonuje narzucone mu zadania. Niby tak proste, lecz rozumiane w szerszym kontekście już bardziej skomplikowane.

– Nie trafił do nas z księżyca – powiedział o McTominayu Mourinho. – W poprzednim sezonie trenował z nami wielokrotnie, latem dołączył na przygotowania i uznaliśmy, że pomimo odejścia Andreasa Pereiry do Valencii nie potrzebujemy nowego pomocnika, bo on może wejść w jego miejsce. Taki jest cel posiadania nieprzesadnie dużego składu: by tworzyć możliwości – tłumaczył. Jednak na tej samej konferencji prasowej Portugalczyk dodawał, że latem i tak będzie zmuszony spojrzeć na rynek transferowy w poszukiwaniu środkowego pomocnika. – Cały czas mówicie, że potrzebujemy napastnika, konkretnego skrzydłowego, prawego czy lewego… Ale potrzebujemy pomocnika. Na koniec sezonu stracimy przecież Michaela Carricka, a skład wymaga równowagi – zaznaczał i prosił, by nie wiązać tego transferu z możliwym odejściem Pogby. Jako dowód zapewnił przedstawicieli prasy, że przecież on nigdy dotąd ich nie okłamał.

JAK POWIEDZIAŁ PAUL…
Jeśli jednak wyskok formy i talentu McTominaya wraz z przyjściem kolejnego środkowego pomocnika miałby wypchnąć z Old Trafford Pogbę, to można przywołać historię Paula Scholesa z ostatnich tygodni. Na antenie BT Sports opowiadał, jak po raz pierwszy skończył karierę, ale do gry w United wrócił. Było to na początku 2012 roku, tuż przed derbami Manchesteru w Pucharze Anglii, gdy Ferguson nawet nie powiedział o tym fakcie reszcie drużyny, Scholesa zaprosił na przedmeczowe zgrupowanie i usadził przy swoim stoliku, by myśleli, że jest częścią sztabu. Musieli się zdziwić, gdy w szatni zobaczyli wywieszoną koszulkę z jego numerem i nazwiskiem…

– Wróciłem do rezerw we wrześniu, po trzech, czterech miesiącach odpoczynku z rodziną. Trenowałem z Lingardem, Pogbą… To był naprawdę dobry zespół, sprawiało mi to frajdę. Pierwszy zespół miał jednak z czasem coraz więcej problemów z kontuzjami, w pewnym momencie w środku pola musieli grać Fabio da Silva i Phil Jones, było to bodaj z Blackburn Rovers na Old Trafford. I, co zabawne, był to koniec Pogby w United, który uważał, że powinien już wtedy grać w podstawowym składzie. Jednak nie radził sobie tak dobrze w rezerwach, by mieć ku temu podstawy – opowiadał Scholes. Reszta oczywiście jest historią: w tamtym sezonie United przegrali tytuł, Ferguson został na kolejny rok, by mistrzostwo odzyskać, a Pogba już rozwijał się w Turynie. Jednak anegdota Scholesa pokazuje Pogbę jako osobę niecierpliwą, gdy przejawia się wobec niego brak wiary, cierpliwości i nie stwarza mu się środowiska do rozwoju. A tak na ten moment w kontekście Francuza należy traktować Manchester United pod wodzą Jose Mourinho.

TEKST UKAZAŁ SIĘ W NAJNOWSZYM NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA” (9/2018)

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024