Oto najgorsza drużyna rundy wiosennej. Co się stało z Widzewem Łódź?
Pogoń Szczecin kontynuuje świtny start w nowym roku i pewnie pokonał drużynę Daniela Myśliwca 4:0. W efekcie nastroje w Łodzi zrobiły się coraz bardziej minorowe
fot. Artur Kraszewski / pressfocus
Kryzys Widzewa trwa
Zespół Roberta Kolendowicza można śmiało ogłosić mianem rewelacji początku roku w PKO BP Ekstraklasie. Portowcy jako jedyni wygrali wszystkie trzy spotkania, a następnym przystankiem miało być Serce Łodzi, gdzie atmosfera jest zdecydowanie daleka od idealnej.
Porażka ze Śląskiem Wrocław (0:3) sprawiła, że presja na trenerze oraz drużynie rosła, gdyż strefa spadkowa zaczęła się niebezpiecznie zbliżać do łodzian. Niestety dla drużyny trenera Myśliwca, początek starcia z Pogonią rozpoczął się równie katastrofalnie. Po błędzie Frana Alvareza już w 8. minucie goście mogli cieszyć się z prowadzenia.
Nie można jednak odmówić Widzewiakom w pierwszej połowie walki i zaangażowania, ponieważ sytuacje do wyrównania były i to całkiem niezłe. Ba, okazja Gonga, który wyszedł sam na sam, powinna skończyć się wyrównaniem. Na nieszczęście łodzian, na kilka minut przed końcem pierwszej odsłony Portowcy otrzymali rzut karny, który Koulouris zamienił na gola na 2:0. Zatem do szatni goście schodzili w znakomitych humorach.
Koniec ery Daniela Myśliwca?
O ile pierwsze 45 minut w wykonaniu Widzewa nie były wcale najgorsze, tak ich występ po przerwie można określić co najmniej niezrozumiałym. Grecki napastnik Pogoni znów dał o sobie znać, strzelając drugiego gola już w 53. minucie. Łodzianie byli na deskach.
Oburzenie przy al. Piłsudskiego narastało z każdą kolejną minutą tak, jak coraz swobodniejsza gra piłkarzy ze Szczecina. Odmiana Portowców względem występów wyjazdowych z jesieni była naprawdę imponująca. Goście nie chcieli się zatrzymywać, więc ich rywali czekały kolejne problemy.
Po podaniu Kamila Grosickiego Koulouris skompletował hat-tricka. I trzeba szczerze powiedzieć, że definitywnie zamknął spotkanie. Drużyna trenera Myśliwca była kompletnie rozbita. A co gorsza, była to już 12(!) stracona bramka przez łodzian w tej rundzie. Średnia trzech goli traconych na mecz jest kompromitacją.
Jeśli kibice Widzewa na siłę chcieliby poszukać jakichkolwiek pozytywów z tego spotkania, to takowych można się doszukać. W 70. minucie spotkania po długiej pauzie na boisku znów pojawił się Bartłomiej Pawłowski. Powrót kapitana oczywiście spotkał się z gromkimi brawami wśród kibiców na stadionie w Łodzi.
Katastrofalny występ nie tylko dziś, ale i w poprzednich meczach stawia pod znakiem zapytania przyszłość trenera Myśliwca. Przypomnijmy też, że jego kontrakt wygasa wraz z końcem czerwca tego roku. Zatem jego przedwczesne zakończenie nie wiązałoby się z dużymi stratami finansowymi dla klubu.
Do przemyślenia przez trenera Widzewa słowa trenera Legii :”Jeśli problemem jestem ja, to nawet złotówki nie chcę od Legii, mogę odejść nawet jutro.”