Obywatele odnieśli pewne zwycięstwo
Manchester City wywiązał się z roli faworyta. Popularni Obywatele wykorzystali atut własnego boiska i w ostatnim meczu ligi angielskiej w 2019 roku pokonali Sheffield United (2:0).
Manchester City wykorzystał atut własnego boiska (fot. Reuters)
Po porażce z Wolves w trakcie minionej kolejki, a także kolejnym zwycięstwie Liverpoolu, piłkarze Manchesteru City wiedzieli, że każda następna wpadka może ich kosztować bardzo drogo. Mistrzowie Anglii już dziś mają ogromną stratę do lidera, a gdyby potknęli się raz jeszcze, wtedy ich szanse na dogonienie The Reds byłby już iluzoryczne.
Drużyna prowadzona przez Pepa Guardiolę była zdecydowanym faworytem niedzielnego meczu i tak jak można się było spodziewać, od początku przejęła ona kontrolę na wydarzeniami na boisku. Manchester dominował, był lepszy, ale niewiele z tego wszystkiego wynikało. Sheffield ograniczało się kontrataków, a jeden z wypadów zakończył się zdobyciem gola. Do siatki trafił Lys Mousset, ale radość gości nie trwała zbyt długo, ponieważ do akcji – po raz kolejny podczas tej kolejki – wkroczył system VAR.
Sytuacja bramkowa została poddana szczegółowej analizie i bardzo szybko okazało się, że sędzia musiał anulować gola z powodu pozycji spalonej napastnika beniaminka.
Bezbramkowa pierwsza połowa i stracony, choć nieuznany gol, mógł wprawić kibiców na Etihad Stadium w zaniepokojenie. The Citizens przyzwyczaili już bowiem swoich fanów, że na własnym stadionie prezentują się bardzo dobrze i są skuteczni, często już przed przerwą rozstrzygając o losach meczów.
Tym razem piłkarze Manchesteru kazali czekać aż 53. minuty. To właśnie wtedy Kevin de Bruyne obsłużył prostopadłym podaniem Sergio Aguero, a ten wpadła w pole karne i bez większych problemów skierował futbolówkę do siatki.
W 70. minucie piłkarze Obywateli reklamowali u arbitra zagranie ręką w polu karnym przez jednego z rywali. Raz jeszcze o losach akcji zadecydował VAR i jak się okazało, Manchester City jedenastki nie dostał.
Co się jednak odwlecze, to nie uciecze i dokładnie tak było w przypadku gospodarzy. Tym razem w roli głównej wystąpił już sam Kevin de Bruyne, który po podaniu Riyada Mahreza nabrał na prostu zwód przeciwnika i sprytnym strzałem dał swojej drużynie dwubramkowe prowadzenie.
Takiego kapitału podopieczni Guardioli już nie roztrwonili i po ostatnim gwizdku to właśnie oni mogli się cieszyć z wywalczenia pełnej puli. Przy okazji walki o mistrzostwo oznacza to tyle, że strata Manchesteru City do prowadzącego Liverpoolu wynosi obecnie czternaście punktów, ale The Reds mają jeden mecz rozegrany mniej.
gar, PiłkaNożna.pl