Nokaut w Gdańsku, Lechia liderem tabeli!
Z przytupem piłkarze Lechii Gdańsk zakończyli tegoroczne zmagania w Lotto Ekstraklasie. „Biało-zieloni” rozbili na własnym boisku Górnika Zabrze (4:0) i trzeba jasno przyznać, że był to najmniejszy wymiar kary dla gości.
Lechia kończy rok na pozycji lidera ekstraklasy (fot. Figurski / 400mm.pl)
Gdańszczanie po dwóch kolejnych meczach, w których nie udało się im wygrać i strzelić choćby jednego gola, chcieli za wszelką cenę się przełamać i wrócić na właściwe tory. Sobotnie spotkanie miało dla nich szczególne znaczenie, ponieważ zapunktowanie dawało Lechii powrót na pozycję lidera i zimowanie na pierwszej lokacie.
Od pierwszych minut było widać, że podopieczni Piotra Stokowca zdają sobie sprawę ze stawki. Gospodarze ruszyli do ataków i sprawiali bardzo poważne problemy gościom z Zabrza. Górnik był nieporadny i miał niewiele do zaoferowania na boisku. To była woda na młyn dla „biało-zielonych”, którzy raz za razem zapędzali się w okolice pola karnego Tomasza Loski.
Znakomicie prezentował się Rafał Wolski, świetnie funkcjonowały skrzydła Lechii, a przed bramką na swoje szanse czyhał Artur Sobiech, który potrzebował niespełna kwadransa, by otworzyć swoje konto strzeleckie. Były reprezentant Polski dopadł do piłki, którą po strzale Lukasa Haraslina odbił Loska i bez większych problemów dobił ją do siatki.
Zabrzanie powinni w tej sytuacji zachować się dużo lepiej. Bramkowa akcja dla Lechii rozpoczęła się bowiem od poważnego błędu Szymona Żurkowskiego, który nie zdołał opanować futbolówki przed polem karnym. Wydaje się, że więcej mógł zrobić również Tomasz Loska, który odbił piłkę przed siebie, czym na pewno nie pomógł drużynie.
W pierwszej połowie Lechia była zdecydowanie lepsza, a po zmianie stron jedynie przypieczętowała swoją przewagę. Niedługo po zmianie stron brzemienny w skutkach błąd we własnym polu karnym popełnił Adam Wolniewicz, który… no nie bardzo wiemy, co chciał zrobić i zamiast wybić piłkę, głową wystawił ją do Rafała Wolskiego. Ten uderzył bez przyjęcia i tuż przy słupku nie dał Losce żadnych szans na interwencję.
Minęły zaledwie cztery minuty, a gospodarze wyprowadzili kolejny cios. Kontratak Lechii wykończył Filip Mladenović, który mógł szarżować w pole karne, ale uznał, że lepszym rozwiązaniem będzie strzał z dalszej odległości. Trafił idealnie i piłka po raz trzeci zatrzepotała w siatce Górnika. Nokaut!
Miejscowym nadal było mało, w dalszym ciągu byli nienasyceni. Na efekty nie trzeba było długo czekać i w 73. minucie swojego upragnionego gola strzelił Flavio Paixao. Po kiepskiej interwencji Loski, który próbował piąstkować piłkę, wyskoczył do niej właśnie Portugalczyk, który głową skierował ją do bramki.
Na kwadrans przed końcem zawody zostały przerwane, a piłkarze musieli zejść z boiska. Wszystko z powodu idiotycznego zachowania miejscowych „kibiców”, którzy urządzili sobie na trybunach kilkuminutowy pokaz fajerwerków. Kto wie, czy gdyby przerwa nie potrwała nieco dłużej, czy „kibice” nie załatwiliby swojej drużynie na święta walkowera.
Wynik zmianie już ostatecznie nie uległ i po końcowym gwizdku ze zwycięstwa cieszyli się gospodarze, którzy zakończyli rok na pierwszym miejscu w tabeli.
gar, PiłkaNożna.pl