Chelsea zgotowała kibicom prawdziwy festiwal nieskuteczności. Everton miał raptem kilka akcji jednak to wystarczyło, aby zremisować z The Blues 1:1.
Chelsea była zdecydowanym faworytem tego starcia. Everton w ostatnim czasie prezentował się ze znacznie gorszej strony i przed rozpoczęciem spotkania niemal pewne było, że The Blues zanotują kolejne zwycięstwo w lidze i dogonią Liverpool oraz Manchester City w tabeli.
Już pierwsza połowa pokazała, że Chelsea będzie miała ciężary w tym meczu i wszystko przez jej własną nieskuteczność. Do przerwy piłkarze z Londynu 6-krotnie uderzyli w światło bramki przeciwnika i piłka po żadnej z prób nie wpadła do siatki.
Po przerwie obraz gry wyglądał podobnie, choć Everton był nieco bardziej odważny w swoich próbach. W 70. minucie Chelsea w końcu zdołała zmieścić piłkę w siatce po uderzeniu Masona Mounta. Anglik pewnym uderzeniem z obrębu pola karnego pokonał Pickforda.
Radość gospodarzy nie trwała długo, już cztery minuty później Jarrad Branthwaite wykorzystał dogranie Anthony’ego Gordona i na tablicy pojawił się wynik 1:1, który utrzymał się do końcowego gwizdka.
Chelsea zaczyna tracić dystans do liderującego Manchesteru City i traci do Obywateli już cztery punkty. Everton nieco poprawił swoją sytuację, która wciąż jest patowa. The Toffies są na 14. miejscu, jednak remis z Chelsea może stanowić moment przełomowy dla piłkarzy Beniteza.