Nie tak miało to wyglądać. Remis w Astanie
Zdecydowanie nie tak miał wyglądać początek drogi Biało-Czerwonych na mistrzostwa świata do Rosji. Reprezentacja Polski zawiodła w Astanie, zaledwie remisując z Kazachstanem (2:2).
Polacy tylko zremisowali z Kazachstanem
Po udanych mistrzostwach Europy kibice reprezentacji Polski nie mieli wątpliwości – podopieczni
Adama Nawałki do dalekiej Astany polecieli po komplet punktów. W zdobyciu trzech oczek nie miały prawa przeszkodzić urazy
Kamila Grosickiego czy
Michała Pazdana. Wpływu na grę Polaków nie mogła też mieć kiepska murawa, o której mówiło się o wiele więcej niż o piłkarskich umiejętnościach Kazachów.
Pod wodzą Nawałki Biało-Czerwoni wydają się bowiem ekipą skupioną na wykonywaniu zadań i do bólu konsekwentną. I na taką postawę kibice czekali od lat. Pytanie przed dzisiejszym spotkaniem było tylko jedno: czy Polacy wyjdą na plac gry spragnieni zwycięstwa?
Początek meczu zdawał się na to wskazywać. Biało-Czerwoni po kilku niemrawych minutach przeszli do ataku, mimo że Kazachowie grali agresywnie, nie przebierając w środkach. Na celowniku rywali był zwłaszcza
Robert Lewandowski.Na pierwszą groźną akcję trzeba było poczekać do 9. minuty. Znakomicie na prawym skrzydle piłkę rozegrali sobie
Łukasz Piszczek i Robert Lewandowski. Napastnik Bayernu zgrał futbolówkę do
Jakuba Błaszczykowskiego, a ten wyłożył ją
Bartoszowi Kapustce. Młody pomocnik nie mógł zmarnować tej okazji i zrobiło się 1:0 dla drużyny gości.
Widać było, że Polacy mają wyższe umiejętności, ale na placu boju za dużo było nerwowości. Po jednym ze starć żółte kartki otrzymali Lewandowski oraz
Serhij Małyj. Snajper Bayernu wyglądał na nieco sfrustrowanego, ale to nie on miał powody do zdenerwowania. Prawdziwym pechowcem okazał się
Arkadiusz Milik, który po pół godzinie gry w znakomitej sytuacji trafił w poprzeczkę. Tuż przed zakończeniem pierwszej połowy napastnik Napoli obił jeszcze słupek.
Jednak pomiędzy dwoma nieudanymi strzałami Milika było jeszcze uderzenie Lewandowskiego. Kapitan reprezentacji Polski został sfaulowany w polu karnym Kazachów, po czym podszedł do piłki ustawionej na 11. metrze. 28-latek nie dał żadnych szans bramkarzowi gospodarzy.
Po zmianie stron wydawało się, że Polacy strzelą jeszcze przynajmniej jednego gola i będą mogli w spokoju operować piłką, oddalając zagrożenie od własnej szesnastki. Problem w tym, że niewiele po wznowieniu błąd w kryciu po dośrodkowaniu Kazachów popełnił
Maciej Rybus. Wykorzystał go
Siergiej Chiżniczenko, pokonując
Łukasza Fabiańskiego i dając miejscowym kibicom dozę radości.
Napastnik z numerem 20 na koszulce wkrótce dał o sobie znać jeszcze raz. Selekcjoner Nawałka nie mógł się spodziewać, że jego piłkarze tak słabo rozpoczną drugą odsłonę. W 59. minucie Chiżniczenko dobrze odnalazł się w polu karnym Biało-Czerwonych i z bliska wpakował piłkę do siatki.
W tym momencie żarty się skończyły. Polacy zapowiadali bowiem, że do Astany jadą po trzy punkty. Widoczni na trybunach polscy kibice także nie zakładali innego rozstrzygnięcia. Na murawie wciąż dużo było jednak nerwów. Sprowokować dał się
Kamil Glik, który nieładnie potraktował jednego z rywali.
Tymczasem na telebimach wciąż wyświetlał się wynik 2:2. Szansę na jego zmianę miał na kwadrans przed końcem Milik. Gracz Napoli otrzymał podanie głową od Lewandowskiego, po czym strzelił – w asyście kazachskich obrońców – zbyt lekko na bramkę rywala. Selekcjoner Nawałka natomiast nie przeprowadził do tej pory ani jednej zmiany.
Minuty mijały i w Astanie coraz bardziej pachniało remisem. Polakom brakowało i składnych akcji, i szczęścia. Kolejnym graczem, który trafił w słupek, został
Jakub Błaszczykowski. W 84. minucie na murawie pojawił się
Karol Linetty, ale niestety była to jedyna zmiana. Tej najważniejszej – czyli wyniku – już nie zobaczyliśmy. Polacy rozczarowali na starcie eliminacji.
tboc, PiłkaNożna.pl