Przejdź do treści
Najtrudniejszy ostatni krok

Ligi w Europie Liga Mistrzów

Najtrudniejszy ostatni krok

Przed nami mecz roku w światowym futbolu. Tym razem nie będzie nim ani finał Ligi Mistrzów, ani żaden krajowy klasyk, lecz rewanż półfinałów Champions League między Manchesterem City a Realem Madryt. Czy obrońcy trofeum po ledwie remisie u siebie mają szanse na awans?



Ekipę Los Blancos należy też zaprezentować jako zwycięzcę Copa del Rey. To było trzecie trofeum zdobyte w tym sezonie przez Real, po letnim Superpucharze Europy i zimowym klubowym mistrzostwie świata. Po porażce w Superpucharze Hiszpanii i oddaniu Barcelonie walkowerem ligi, do zdobycia pozostaje jeszcze jedno.

Im cięższa droga, tym większa radość

Wygrana w Pucharze Króla to nie jest dla Realu bynajmniej codzienność. Choć jest to bardziej król Kastylijczyków, niż Katalończyków albo Basków, z których wielu odżegnuje się od jakiegokolwiek symbolicznego poddaństwa wobec monarchy z rodu Burbonów, to FC Barcelona i Athletic Club z Bilbao znajdują się na dwóch pierwszych miejscach listy najczęstszych triumfatorów imprezy jego imienia (patrz ramka). Real jest dopiero trzeci. Na ogół ekipa z Chamartin ma inne priorytety i na którymś z etapów odpuszcza rywalizację, lista największych kompromitacji tej drużyny zawiera kilka spektakularnych wpadek: w tym stuleciu była eliminowana przez takich maluczkich jak Real Union Irun (2009), Alcorcon (2010), Cadiz (2016), Leganes (2018), Alcoyano (2021).

Jednak gdy zbyt długo kolejny Puchar Króla nie trafia do witryny na Santiago Bernabeu, staje się to bolesne i trzeba to naprawić. A skoro poprzednio Real zdobył trofeum w 2014 roku, był najwyższy czas, żeby zrobić to ponownie. Poza tym liga została szybko przegrana, triumf w Lidze Mistrzów jest zawsze palcem na wodzie pisany, nawet jeśli będąc Realem zespół natęży się i da z siebie wszystko. Dla Carlo Ancelottiego Copa del Rey była zatem ważną konkurencją, w której zwycięstwo stałoby się w razie porażki z PSG, Chelsea, City bądź w finale swego rodzaju alibi. Toteż od pierwszej rundy nie było żadnego oszczędzania gwiazd, lekceważenie rywala, myślenia o kolejnym meczu. No a skoro Real bardzo chciał wygrać, to wygrał, chociaż akurat było z kimś odpaść i poza pierwszą rundą w każdej kolejnej Real był już jedną nóżką za burtą, ale wracał w pięknym stylu.


Akurat finał z Osasuną był jedynym meczem, który Ancelotti chciał wygrać małym nakładem sił, bo za kilka dni był już Manchester. Mógł się przeliczyć, ale znów się udało. No, ale finały to dla Realu specjalność zakładu. W XXI wieku grał ich 27 i wygrał 22, więc tu już można mówić o jakimś genius loci, sprawiającym, że ktokolwiek by nie był członkiem zespołu, to w boju o wszystko nie zawodzi.

– Puchar Króla jest dla nas tak samo ważny, jak wszystkie inne rozgrywki. Trudna droga, jaką mieliśmy do zdobycia tego pucharu sprawia, że smakuje on szczególnie. Potrzebny był wielki wysiłek i wielkie poświęcenie, by go wywalczyć – powiedział Florentino Perez, który zapytany po zwycięstwie w Sewilli o przyszłość Carlo Ancelottiego odparł, że dyskutowały o niej tylko media, wewnątrz klubu nigdy nie było tematu zmiany szkoleniowca przed kolejnym sezonem.

Dwa pytania o linię obrony

Pierwsza potyczka z Manchesterem City stała naprawdę na znakomitym poziomie: oczu nie dało się oderwać od telewizora, to był mecz, który należy sobie nagrać i zachować. Na początku pierwszej połowy miał miejsce okres wyraźnej dominacji Manchesteru City, na początku drugiej Realu Madryt, były wspaniale pojedynki gwiazd ataku z obrońcami, czyli Erlinga Haalanda z Antonio Ruedigerem i Viniciusa z Kylem Walkerem, były dwa piękne gole uzyskane strzałami z dystansu. A rewanż zapowiada się jeszcze lepiej. Tylko czy Real ma jakiekolwiek szanse po remisie na Santiago Bernabeu?

By spróbować odpowiedzieć na to pytanie, trzeba przeanalizować stan zespołu w chwili obecnej.

Bramkarz. Thibaut Courtois jest cały czas wielki, nieunikniony kryzys formy, który dotknął niedawno Jana Oblaka, na razie nie dopadł Belga. Broni wszystko, co może, a także wiele z tego, czego nie może. Przeciwko City puścił tylko niesamowitą bombę Kevina De Bruyne’a.

Obrona. 32 stracone gole w lidze nie wystawiają jej najlepszego świadectwa. W dziesięciu meczach Ligi Mistrzów zespół stracił 9 bramek. Jednak gdy rozbrzmiewa hymn tej imprezy, w niektórych zawodników Realu wstępują nowe siły. Najlepszym przykładem Dani Carvajal, który jest sobą z dawnych lat już tylko w Champions, ale za to tam gra na poziomie najlepszego prawego obrońcy świata. Na Santiago Bernabeu parę stoperów tworzyli David Alaba oraz Antonio Ruediger, bo za kartki pauzował Eder Militao. Para spisała się bardzo dobrze, choć o postawę Niemca kibice mieli prawo drżeć, bo w La Liga popełnia proste błędy. Jednak dzieje się tak dlatego, że jest ze względu na swoje parametry i walory bardziej predestynowany do gry w Premier League, niż w La Liga. Haaland to było dla niego wielkie i adekwatne wyzwanie. Przez kilka dni przygotowywał się mentalnie i fizycznie tylko do niego. Na Santiago Bernabeu opiekował się Norwegiem bardzo pieczołowicie, a nawet czule. W efekcie Norweg miał tyko 13 kontaktów z piłką, pięć razy ją stracił, a oddał zaledwie dwa strzały. Ruedigerowi nie udałoby się jednak zatrzymać Norwega bez wsparcia od kolegów, zwłaszcza Alaby i Toniego Kroosa. Ta formuła znakomicie się sprawdziła i nie trzeba szukać nowej. W tej sytuacji dostępność Militao na rewanż stała się swego rodzaju problemem dla Ancelottiego. Brazylijczyk w kontekście całego sezonu jest najlepszym obrońcą nie tylko Realu, ale może i Europy, jednak w ostatnich tygodniach doznał istnej zapaści formy, grał jakby się jeszcze nie obudził. Wstawić go do składu, czy nie? – oto jest pytanie.

Osobna kwestia to Edouardo Camavinga. Na Bernabeu miał udział przy obu golach. Przy trafieniu Viniciusa popisał się świetnym podaniem, przed golem De Bruyne’a stracił piłkę. Taki właśnie jest: dążenie do kreatywności w każdym momencie czasami sprawia, że popełnia proste i niepotrzebne błędy. Może Ancelotti uzna, że lepiej jednak postawić na tej pozycji na Nacho, albo na lewą obronę przesunąć Alabę, by w jedenastce zmieścić Militao? Na pewno by wyeliminować City potrzebna jest co najmniej tak dobra gra defensywy jak na Bernabeu, a najlepiej, jeszcze trochę lepsza, bez tego jedynego błędu…

Pomoc. Toni Kroos zaczął gigantyczny mecz na Bernabeu. Był bezbłędną maszyną. Nic nie wskazuje, by tak doświadczony zawodnik jak on miał stracić cokolwiek przez osiem dni. Fede Valverde miał bardzo ciekawą rolę, bo czasami był mediapunta, a czasami indywidualnie pilnował De Bruyne’a. O formę tego zawodnika można jednak mieć pewne obawy. W trakcie meczu z Osasuną sam poprosił o zmianę, mówiąc, że jest bardzo zmęczony, śmiertelnie wręcz i nie da rady już dłużej wytrzymać. Luka Modrić zagrał średnio, należy oczekiwać odeń trochę więcej.


Generalnie na końcówkę sezonu Ancelotti zrezygnował z wystawiania typowego defensywnego pomocnika: Camavinga poszedł na lewą obronę, a Tchouameni na ławkę. Włoski trener widząc, że Tchouameni po mundialu gra nieco słabiej podjął dosyć ryzykowną decyzję, by linię środkowa z układu 1+2 przemodelować na 2+1: z tyłu grają Kroos i Modrić, przed nimi Valverde, przy czym Urugwajczyk z Chorwatem wymieniają się pozycjami. Przy pełnej koncentracji wszystkich trzech graczy i ich maksymalnym zaangażowaniu ten układ działa także pod względem zabezpieczania tyłów. Ale gdy w meczu z Gironą linia pomocy złożona z trzech graczy o profilach ofensywnych trochę się leniła i nie nadążała, skończyło się to katastrofą. Trudno sobie jednak wyobrazić, by Carleto na Etihad od pierwszej minuty puścił do boju Tchouameniego, choć ten zawodnik na Bernabeu dał dobrą zmianę.

Atak. Karim Benzema w kwietniu strzelił trzy hat-tricki, ale do życiowej formy mu daleko. Gra, jak na siebie, dosyć przeciętnie. Dziś ważniejsi i groźniejsi odeń są obaj młodzi Brazylijczycy, których ma po bokach. Vinicius, zdaniem Florentino Pereza najlepszy dziś skrzydłowy świata, w ostatnich tygodniach wszedł na zupełnie inny poziom piłkarskiej, zdrowej bezczelności. Kiwa się bowiem w sposób jeszcze bardziej widowiskowy i skuteczny, niż do niedawna. Wokół Viniciusa panuje jednak w Hiszpanii bardzo gęsta atmosfera, związana z jego reakcjami po decyzjach sędziów innych, niż się spodziewał. Vini robi miny, krzyczy na arbitrów, wygraża im, lecz ci nie karzą go czerwonymi kartkami, jakby jemu było wolno więcej. Ciekawe, że na europejskich boiskach bardziej się miarkuje, co oznacza, że jest w stanie to zrobić. Na pewno na Bernabeu wygrał korespondencyjny pojedynek z Haalandem i chodzi nie tylko o wspaniałego gola, jakiego strzelił.


Rodrygo to wielka rewelacja wiosny. Jeśli czegoś mu jeszcze niedawno brakowało, to choćby ćwierci tej bezczelności, jaka cechuje Viniego. I teraz ją nabył: odważniej wchodzi w dryblingi, jest bardziej pewny siebie na boisku. Można powiedzieć, że to on zabrał miejsce w składzie Tchouameniemu, gdyż zaczął grać tak dobrze, iż już nie dało się trzymać go na ławce, a na prawym skrzydle wystawiać Valverde, w związku z czym też kapitalny Urugwajczyk wrócił do drugiej linii. Ancelotti zaś ma też czwartego napastnika w świetnej formie, w osobie Marco Asensio, który pod względem liczb rozgrywa najlepszy sezon w życiu.

– Świetnie zagrali nasi stoperzy oraz Vinicius. Do Manchesteru jedziemy bez strachu i z przekonaniem, że wygramy – powiedział po starciu na Bernabeu Dani Carvajal.

– Udało nam się odzyskać dobrą formę fizyczną po finale Pucharu Króla. Walczyliśmy, graliśmy bardzo dobrze, zasłużyliśmy na zwycięstwo. Poza pierwszymi minutami dobrze kontrolowaliśmy grających między liniami De Bruyne’a i Guendogana. W tym okresie brakowało nam też spokoju w rozgrywaniu piłki na własnej połowie, ale potem się poprawiliśmy. Ruediger zagrał fantastyczny mecz. Camavinga daje gwarancję wysokiego poziomu także na lewej obronie. Ten rezultat nie jest najlepszy, ale walka o awans będzie trwała do końca rewanżu – skomentował z kolei Carlo Ancelotti.

Mimo wszystko faworytem w rewanżu pozostaje City. Jednak, zważywszy na to, jak potrafi w kluczowych momentach zagrać Real, jest to przewaga minimalna. Ale ten ostatni krok do finału będzie dla Los Blancos najtrudniejszy, bo City to prawdziwa bestia, gra być może najlepszy futbol w swej historii.

LESZEK ORŁOWSKI

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024