Do końca trzydziestej siódmej, przedostatniej w sezonie 2019/20 kolejki Premier League pozostały już tylko dwa spotkanie. Ale za to jakie!
Dziś wielki dzień Juergena Kloppa i całego Liverpoolu. The Reds odbiorą puchar dla najlepszej drużyny Premier League. (fot. Reuters)
O godzinie 19:00 Manchester United podejmie West Ham United. Dla gospodarzy będzie to bardzo istotny mecz w kontekście najbliższej przyszłości klubu. Jeśli zdobędą choćby jeden punkt – wyprzedzą Leicester City i wdrapią się na czwarte miejsce w tabeli. Pełna pula zagwarantuje im natomiast zdetronizowanie Chelsea – przynajmniej na kilka godzin – i usadowienie się na ligowym podium. W obu przypadkach Czerwone Diabły znacząco przybliżą się do uzyskania przepustki do kolejnej edycji Ligi Mistrzów.
Istnieje jednak również trzecia opcja. Ta zakłada triumf niemal pewnych utrzymania w angielskiej ekstraklasie Młotów, w bramce których stanie oczywiście Łukasz Fabiański. Owy wariant nie jest najbardziej prawdopodobny, ale wykluczyć go nie sposób.
Wiele zależeć będzie do tego, jak podopieczni Ole Gunnara Solskjaera zareagują na niedzielne niepowodzenie w półfinałowym meczu Pucharu Anglii. Ich 19-meczowa seria bez porażki, biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki, dobiegła końca. Dobra ligowa passa wciąż jednak trwa. Bruno Fernandes i spółka zrobią wszystko, by ją kontynuować, poprawić swoją pozycję w tabeli i zrehabilitować się za przegraną z Chelsea.
A skoro już o The Blues mowa, o godzinie 21:15 londyńczycy wybiegną na murawę Anfield. Jak zaprezentują się na tle Liverpoolu?
The Reds nie mogą być zadowoleni z tego, jak prezentują się po zdobyciu tytułu mistrzowskiego. Wielu spodziewało się, że wobec braku obowiązków w innych rozgrywkach piłkarze Juergena Kloppa skupią się na śrubowaniu rekordów i zakończą sezon z przytupem. Tymczasem wygrali tylko dwa z poprzednich pięciu spotkań. Ostatnio ulegli Arsenalowi, popełniając w pierwszej połowie dwa błędu prowadzące do utraty goli. Taka sytuacja nie przydarzyła im się od grudnia 2016 roku.
– Musimy wyciągnąć wnioski i zrobimy to. Nie jestem pewien, czy nigdy nie zdarzyło nam się to [popełnienie dwóch błędów – przp. MS] w tym sezonie, mieliśmy słabsze momenty, jeden, dwa, może trzy, ale dziś ponieśliśmy tego konsekwencje. Z jednej strony to dobrze, musimy wyciągnąć z tego wnioski – mówił po porażce z Kanonierami menedżer Liverpoolu. Jego zawodnicy przegrali tylko jedno z poprzednich pięciu spotkań z Chelsea – w bieżącej edycji Pucharu Anglii.
Szerszej widowni w wyjątkowym stylu przedstawił się wówczas Billy Gilmour, a bramki zdobyli Willian oraz Ross Barkley. Na kogo tym razem będzie liczyć Frank Lampard? Niewykluczone, że przede wszystkim na Olivera Girouda. Francuz ustabilizował pozycję w wyjściowym składzie londyńczyków strzelając gole w każdym z ostatnich trzech występów ligowych od pierwszej minuty. Jego szkoleniowiec chwali go na każdym kroku. Podkreśla profesjonalizm, determinację i umiejętności piłkarskie. A przecież 33-latka od stycznia mogło już w klubie nie być.
Ostatnie starcie między Liverpoolem a Chelsea na poziomie Premier League zakończyło się triumfem Mohameda Salaha i spółki (2:1). Przed kolejnym spotkaniem nie mogą być oni jednak pewni swego. The Blues postarają się utrzymać miejsce gwarantujące udział w kolejnej edycji Ligi Mistrzów, a przy okazji zakłócić świętowanie rywala. Po ostatnim gwizdku odbędzie się bowiem ceremonia koronacji nowych mistrzów Anglii. Ceremonia, którą angielskie media określają mianem spektakularnej. Oby fajerwerków nie zabrakło także w trakcie rywalizacji na boisku.
sar, PiłkaNożna.pl