W sezonie 2018-19 Tomas Prikryl był jednym z najlepszych zawodników ligi czeskiej, więc Jagiellonia Białystok sprowadziła go z FK Mlada Boleslav. W Polsce jeszcze nie pokazał jednak pełni możliwości, choć statystyki ma przyzwoite.
Jak ci idzie nauka języka polskiego?To będzie pierwsza moja rozmowa z mediami w całości po polsku – mówi Prikryl. – Chodzę na prywatne lekcje, uczę się podstaw. Nasze języki są podobne, więc dużo rozumiem i nie potrzebuję tłumacza. A kiedy pojawiają się trudności, pomaga mi Martin Pospisil.
Rozegrałeś w Ekstraklasie 17 meczów, strzeliłeś gola i zaliczyłeś pięć asyst. To dobry bilans?
Jak na pierwszy sezon w innym kraju – nie jest źle. Tyle że spokojnie mogło być lepiej. Jestem ofensywnym zawodnikiem, ludzie patrzą na moje statystyki. Na pierwszą bramkę w Polsce czekałem szesnaście meczów – stanowczo za długo. Jestem ambitnym człowiekiem, nie mogę być zadowolony z tego, że Jagiellonia jest w środku tabeli, a ja mam na koncie tylko jednego gola.
Siedziało w głowie, gdy nie mogłeś przez kilka miesięcy się przełamać?
Patrzyłem jak licznik meczów bez gola rośnie i trochę się denerwowałem. Ciśnienia nie było, ale zdawałem sobie sprawę, że powinienem już coś strzelić, aby uspokoić głowę. Gorsze jednak niż moje statystyki są wyniki zespołu. Mieliśmy słabsze momenty w każdym meczu – graliśmy na przykład dobrą pierwszą połowę, później 20 minut spaliśmy i ostatnie 20 znowu dobrze. Tak nie może być. W niektórych spotkaniach zabrakło też szczęścia.
Nie pokazałeś jesienią pełni możliwości – prawda czy fałsz?
Ostatni mój sezon w Czechach był bardzo dobry, więc oczekiwania wobec mnie były zdecydowanie większe. Stać mnie na 10 goli i 10 asyst w jednym sezonie! W Czechach zabrakło mi jednej bramki w poprzednich rozgrywkach, aby osiągnąć taki rezultat.
Jak w ogóle żyje ci się w Polsce?
Język jest podobny, kultura również, ludzie są mili, więc nie mam prawa na nic narzekać. No może jedynie na to, że Białystok jest aż tak daleko od Czech. Przyzwyczaiłem się jednak do miasta. Razem ze mną w Polsce są żona i córka. Mimo że jest trochę chłodniej niż w Czechach, podoba się nam tu – zwłaszcza to, że w Białymstoku wszyscy żyją futbolem. Zresztą miasto jest bardzo podobne do Ołomuńca, z którego pochodzę.
Masz 27 lat, jesteś w najlepszym wieku dla piłkarza, grasz w Polsce, co chyba nie jest jednak szczytem marzeń.
Kilka lat temu mówili, że w tym wieku będę grał w Hiszpanii lub Anglii…
Dlaczego nie trafiłeś do Hiszpanii?
Widocznie nie byłem wystarczająco dobry.
Kilka lat temu byłeś nominowany do nagrody dla najlepszego młodego piłkarza w Czechach.
To było jeszcze przed serią kontuzji. Potem Sparta zaczęła mnie wypożyczać, nie rozwinąłem się na tyle, aby wyjechać do topowej ligi. Nie mówię jednak, że to już się nie wydarzy, trochę grania jeszcze przede mną.
Wychowałeś się w Sigmie Ołomuniec, która wysłała w świat kilku ciekawych zawodników, jak na przykład Tomasa Ujfalusiego, Tomasa Kalasa czy Romana Hubnika.
W piłkę zaczynałem grać w Velkym Tyncu, a dopiero później trafiłem do Sigmy, najpierw do drużyn młodzieżowych, a później przeszedłem do pierwszej drużyny.
Sigma cię wypatrzyła czy sam próbowałeś się dostać poprzez testy?
Graliśmy turniej szkolny McDonald’s Cup, który jest bardzo popularny w Czechach. Miałem osiem czy dziewięć lat, grałem ze starszymi kolegami i ze swoją szkołą ograliśmy szkołę sportową z Ołomuńca, współpracującą z Sigmą. Trenerzy uważnie obserwowali zawodników, po ostatnim meczu jeden z nich przyszedł do mnie, zostawił wizytówkę i poprosił, aby rodzice skontaktowali się z klubem. Pobiegłem podekscytowany do domu, przekazałem wizytówkę tacie. Tata jednak kazał podejść do tego bardzo spokojnie, schował karteczkę i nie zadzwonił. Byłem zawiedziony. Rok później sytuacja się powtórzyła. Znowu grałem w tym samym turnieju i znowu podszedł do mnie ten sam trener i zapytał, co się stało, że się nie odezwaliśmy. Wziąłem po raz kolejny wizytówkę, poleciałem do domu i prosiłem, aby tata tym razem zadzwonił, bo naprawdę mnie chcieli. Ojciec jednak znowu nie wykonał telefonu. Po miesiącu trener przyjechał do nas na wioskę i szukał mojego domu, aby osobiście porozmawiać z tatą i przekonać go do zmiany klubu. Dopiero wtedy ojciec uwierzył, ale zanim usiadł z trenerem do rozmów, to jeszcze mnie ochrzanił.
Za co?
Trener Sigmy podjechał na boisko, gdzie grali starsi koledzy i zapytał gdzie mieszka Tomas Prikryl. Mój starszy brat pokazał, że gram mecz na boisku położonym kilkaset metrów dalej. Trener po chwili tam się pojawił. Pojechaliśmy do mnie do domu, a tata wkurzył się, że wsiadłem do samochodu obcego człowieka.
Przeprowadziłeś się do Ołomuńca?
Nie, dojeżdżałem cztery razy w tygodniu – trzy treningi plus mecz. Woził mnie tata. Później przeniosłem się do szkoły sportowej w Ołomuńcu. Wtedy zacząłem dojeżdżać autobusem. Każdy dzień był taki sam: pobudka o szóstej, śniadanie, kilkadziesiąt minut podróży autobusem, lekcje, trening, powrót do domu około 18-19, nauka i do spania. W szkole podstawowej łatwo było to ogarnąć, gorzej było, kiedy wchodziło się w wiek gimnazjalny i pojawiały się różne pokusy…
Imprezowałeś?
Dopiero gdy miałem 18-19 lat zdarzały się wyjścia z kolegami, ale niezbyt często.
Jedni w tym wieku imprezują, inni zdobywają srebrny medal na mistrzostwach Europy do lat 19.
To była piękna przygoda. W finale przegraliśmy z Hiszpanią 2:3 po dogrywce. Przez ponad pół godziny prowadziliśmy 1:0, rywale wyrównali w końcówce. W dogrywce my znowu strzeliliśmy jako pierwsi gola, ale w drugiej połowie dogrywki Paco Alcacer zdobył dwie bramki i przegraliśmy. Mieliśmy świetną pakę. Pavel Kaderabek jest podstawowym piłkarzem Hoffenheim, Ladislav Krejci gra w Bolonii, Tomasa Kalasa kupiła Chelsea, a latem przeszedł chyba za 9 milionów do Bristol City, Tomas Koubek broni w Augsburgu, a Jiri Skalak jest w Millwall.
Po udanych mistrzostwach Europy trafiłeś do Sparty Praga – największego klubu w Czechach.
Pomyślałem, że marzenia zaczynają się spełniać. Latem 2011 roku wywalczyliśmy wicemistrzostwo Europy U-19, a kilka miesięcy później zgłosił się po mnie największy klub w Czechach – coś pięknego. Nie miałem żadnych wątpliwości, że to będzie dobry ruch, od początku byłem zdecydowany na transfer. A potem przyszła seria kontuzji, wypożyczenie do Dukli Praga, w styczniu 2016 roku przeszedłem do Mlady Boleslav…