22 września 2015 roku – ta data przez długie lata będzie wspominana w polskim oraz niemieckim futbolu. Dokładnie rok temu Robert Lewandowski strzelił pięć goli Wolfsburgowii zapisał się na kartach historii Bundesligi!
Mecz z Wilkami przeszedł do historii, a kapitan reprezentacji Polski za tamto spotkanie odebrał kilka nagród, m.in. pobił kilka rekordów Guinessa. Lewandowski otrzymał m.in. certyfikaty za najszybszy hat-trick w historii Bundesligi (3 minuty 22 sekundy), najszybciej strzelone cztery gole (5 minut 42 sekundy), najszybciej strzelone pięć goli (8 minut 59 sekund) i jedyny rezerwowy w historii, który zdobyć pięć bramek.
Polak pobił i przebił wszystkich wcześniejszych rekordzistów. Napastnik Bayernuzostał wprowadzony na murawę w 46. minucie, a już pięć minut później miał na koncie gola. Nie minął kwadrans, a Lewandowski miał tych goli już… pięć!
Takie historie nie zdarzają się zbyt często w profesjonalnym futbolu. Oczywiście, na poziomie amatorskim ta sztuka niektórym się udaje (ale również niezwykle rzadko!), jednak w starciu mistrza z wicemistrzem kraju nikt się nie spodziewał aż takiego błysku geniusza kapitana reprezentacji Polski. Lewy miał odmienić losy spotkania, ale żeby aż tak (Bayern przegrywał 0:1)?
Wyczyn w meczu z Wolfsburgiem wprowadził Lewego na bardzo głębokie, a w zasadzie najgłębsze wody. Polak od tamtej pory jest regularnie stawiany obok największych gwiazd we współczesnym futbolu z Cristiano Ronaldo i Leo Messim na czele. Przecież tak dużo się mówiło, że tak historyczne osiągnięcie mogło zostać nagrodzone nawet… Złotą Piłką! Ostatecznie nasz rodak po nagrodę nie sięgnął, ale dał poważny sygnał organizatorom, że już jest na tej samej planecie co Argentyńczyk i Portugalczyk.
Co się zdążyło wydarzyć od tamtej pory? Lewandowski poprowadził Polskę do awansu na Euro 2016 i pomógł jej dojść aż do ćwierćfinału. Kapitan biało-czerwonych wywalczył z Bayernem kolejny tytuł mistrzowski, wyprzedzając Borussię Dortmund i jednocześnie został królem strzelców Bundesligi. Bawarczycy już zdążyli zmienić trenera (ach ta pamiętna mina PepaGuardioli), ale przy Carlo Ancelottim Polak nie zapomniał jak się strzela gole.
Rok miodowy minął! Teraz czas na kolejne osiągnięcia, trofea i puchary!