– Paradoksalnie mecz z Włochami jest spotkaniem o wszystko. Musisz wygrywać cały czas, bo do półfinałów dostają się tylko zwycięzcy grup i najlepszy zespół z drugiego miejsca, czyli sama elita – mówi Konrad Michalak w rozmowie z „PN”.
(fot. Piot Kucza/400mm.pl)
– Jesteśmy zadowoleni po pierwszym spotkaniu – mówi Michalak. – Wygraliśmy w niezłym stylu i oby zostało tak do końca. Mocno wierzyłem w zwycięstwo, choć wiem, że w Polsce oczekiwania względem nas nie były zbyt wysokie.
Najmocniejszą stroną reprezentacji Polski jest gra z kontry. Lubisz taki styl gry?
Dla mnie to dobre rozwiązanie. Dobrze czuję się w tej taktyce. Staram się rozwijać na każdej płaszczyźnie w rozwoju. Z trenerem Kalkowskim w Lechii zostawałem po treningach i pracowaliśmy nad kilkoma elementami, które mi gorzej wychodziły. Wiadomo, że moim atutem jest szybkość, więc kiedy gramy z kontry potrafię się w tym odnaleźć. Jako skrzydłowi musimy sporo pracować w defensywie, a wiadomo, że nie każdy ofensywny zawodnik lubi poświęcać tyle uwagi grze obronnej. Jednak kiedy widzisz, jakie rezultaty to przynosi to po zwycięskim meczu radość jest podwójna.
Mogłeś zasnąć w nocy po meczu z Belgią?
Emocje były bardzo duże i miałem spore problemy. Zresztą po każdym meczu nie potrafię się spokojnie położyć spać. Problemy były, ale nie było tak źle.
Dla ciebie to pierwszy poważny turniej. Był stres przed pierwszym spotkaniem?
Na razie najpoważniejszy, ale mam nadzieję, że nie ostatni poważny w karierze. Myślę, że przed każdym meczem jest nutka lekkiego stresu, ale to nas mobilizuje. Bardziej był to pozytywny stres, a nie taki, który wiązałby nam nogi.
Pierwszy raz od niepamiętnych lat nie przegraliśmy meczu otwarcia, więc drugie spotkanie nie będzie z kategorii tych, o wszystko.
Paradoksalnie jest meczem o wszystko, bo na tym turnieju nie ma marginesu błędu. Musisz wygrywać cały czas, bo do półfinałów wychodzą tylko zwycięzcy grup i najlepszy zespół z drugiego miejsca, czyli sama elita. Wiadomo, że morale urosło, bo kiedy wygrywasz pierwszy mecz, masz zdecydowanie lżejszą głowę. Bardzo nam zależało na tym, aby pokonać Belgów i tak też się stało. Z optymizmem patrzymy na kolejne starcia. W tej reprezentacji przeżywaliśmy różne momenty – były świetne chwile, ale też słabsze. Jesteśmy gotowi na wiele i chcemy więcej.
Nie było wam przykro, kiedy zobaczyliście takie pustki na trybunach? Frekwencja nie powaliła na kolana…
Spodziewałem się zdecydowanie więcej kibiców i byłem lekko zdziwiony, że tak mało osób pojawiło się na stadionie. Fajnie, że na trybunach była grupa kibiców z Polski, która nas wspierała przez całe spotkanie. Chyba było ich nawet więcej niż Belgów, a jeśli się mylę, to na pewno byli głośniejsi od kibiców naszych rywali.
Obawiacie się Włochów?
Wiemy, że to silny zespół, z dobrymi piłkarzami. Prawdopodobnie jest to lepsza drużyna niż Belgia, w dodatku grają przed własną publicznością. Portugalia i Dania też były mocne, a daliśmy im radę.
Urośliście mentalnie po zwycięstwie?
Tak. Zawsze tak jest, kiedy wygrywasz z dobrą drużyną na turnieju. Zwycięstwo tym bardziej cieszy, bo straciliśmy gola jako pierwsi, a potrafiliśmy odrobić straty z nawiązką.
Rozmawiał w Spilamberto
Paweł Gołaszewski